tag:blogger.com,1999:blog-68495387450642696512024-03-13T21:01:06.894+01:00emocjonalna izba wytrzeźwieńmika dunin Mika Duninhttp://www.blogger.com/profile/14668514596295765900noreply@blogger.comBlogger207125tag:blogger.com,1999:blog-6849538745064269651.post-50107449976457950152022-12-14T19:11:00.004+01:002022-12-14T19:14:19.566+01:00204. pompatycznie i obrazoburczo<p style="text-align: left;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></p>
<p style="font-stretch: normal; line-height: normal; margin: 0px; text-align: left;"><span style="font-family: times; font-size: medium;">Zastanawiałam się, czy jest jakiś zauważalny moment, w którym posłanie AA zaczyna działać. Może początek to iskra nadziei – że jest coś, co mnie uratuje? Może ją skrzesać rzeczowa informacja: <i>Słuchaj, mamy w AA 12 kroków, sponsor powie ci, o co w tym chodzi i pomoże ci je postawić. U mnie i wielu innych to zadziałało, u ciebie też może.</i> Albo coś krótszego, mniej formalnego: <i>Pomogę ci, bo byłam w tym samym miejscu co ty, a teraz jest zupełnie inaczej.</i> Już samo stwierdzenie: <i><span style="color: #cc0000;">jest sposób!</span></i> może dać nadzieję. Tak, to o nadzieję chyba chodzi. Trudno jednak wywołać błysk w oku cierpiącego człowieka, gdy własne oczy zmatowiały. Niełatwo być wizytówką, gdy rezultatów przemiany w życiu jakoś nie widać, a codzienność jest żmudna nie do zniesienia. Gdy realizacja tych kilku prostych zasad staje się kolejnym zadaniem do odhaczenia, następnym znojnym bagażem. </span></p><p style="font-stretch: normal; line-height: normal; margin: 0px; text-align: left;"><span style="font-family: times; font-size: medium;"><br /></span></p>
<p style="font-stretch: normal; line-height: normal; margin: 0px; text-align: left;"><span style="font-family: times; font-size: medium;">Mówi się w AA, że <span style="color: #cc0000;">gdy wszystko inne zawodzi to intensywna praca z innym alkoholikiem przynosi rezultaty</span>. Taak, pewnie pozwala nie umrzeć od alkoholu. Ale do pogodnego, satysfakcjonującego życia droga jeszcze daleka. A osiągnięcie pełni wymaga czegoś więcej. </span></p>
<p style="font-stretch: normal; line-height: normal; margin: 0px; min-height: 15px; text-align: left;"><span style="font-family: times; font-size: medium;"><br /></span></p>
<p style="font-stretch: normal; line-height: normal; margin: 0px; text-align: left;"><span style="font-family: times; font-size: medium;">Porównałabym to do pływania. Jesteś w wodzie, zmęczony, nie za bardzo nawet umiesz pływać, ale jakoś musisz się w niej utrzymać. Marzysz o brzegu, żeby to wszystko już się skończyło, żeby był wreszcie spokój. A tu woda zalewa ci twarz, co jest nad wyraz nieprzyjemne, a gdy zaczynasz się krztusić, robi się straszno. Więc młócisz ramionami, wierzgasz nogami, żeby nie pójść na dno. Tak właśnie wyobrażam sobie pierwsze suche miesiące Billa W., wypełnione staraniami o otrzeźwienie jakiegoś pijaka z całej ich niechętnej rzeszy. Miejskie legendy podają jakieś oszałamiające liczby. W każdym razie – to nie działało. Poza tym, że sam nie pił. Słyszę czasem: tyle roboty, akcji, działania, a ciągle źle się czuję! Nikt z cierpiących nie sięga po program albo szybko z niego odpada. </span></p>
<p style="font-stretch: normal; line-height: normal; margin: 0px; min-height: 15px; text-align: left;"><span style="font-family: times; font-size: medium;"><br /></span></p>
<p style="font-stretch: normal; line-height: normal; margin: 0px; text-align: left;"><span style="font-family: times; font-size: medium;"><span>A mówi się w AA, że to działa, jeśli ty działasz. </span><span>Mówi się też o rąbaniu nie tego drewna. Albo że </span><span style="color: #cc0000;"><span>12 kroków (mityngi/</span><span>służba) to nie wóda, że im więcej zażyjesz, tym bardziej trzepie</span></span><span>. Ale to jakoś rzadziej słychać. </span></span></p>
<p style="font-stretch: normal; line-height: normal; margin: 0px; min-height: 15px; text-align: left;"><span style="font-family: times; font-size: medium;"><br /></span></p>
<p style="font-stretch: normal; line-height: normal; margin: 0px; text-align: left;"><span style="font-family: times; font-size: medium;">Mam kolejny morski obrazek. Wciąż ta sama woda. Może pływać umiesz już ciut lepiej, ale nie w tym rzecz. Bardziej w tym, że nie skupiasz się na przetrwaniu, nawet nie myślisz o dopłynięciu do brzegu, po prostu płyniesz, od czasu do czasu leżąc na plecach, gapisz się w niebo i pozwalasz nieść się falom. Tak to widzę, gdy mam do czynienia z osobą chorą na alkoholizm, która naprawdę chce zmienić swoje życie, która chwyta się rozwiązania i z niego czerpie, a gdy robi to, co w programie zrobić trzeba, to jej życie się zmienia i ta zmiana uskrzydla. Ją? Jasne. Ale najpierw zauważę to ja! I tak, te oznaki nowego życia, iskry w oczach, dają siłę i mi. Owszem, są moją nagrodą. Praca wtedy nie jest znojem. Właśnie wtedy domyka się ten krąg. Dotykam pełni. Mam w niej udział. <span style="color: #cc0000;">Żeby móc rozdawać, muszę napełnić zbiornik.</span> Od samego zapierdalania – excuse my French – pełni nie będzie (i nawet modlitwa mi tego nie załatwia). Samo zapierdalanie to zbyt często rozpaczliwe młócenie kończynami i rozbrzmiewające echem w głowie: daleko jeszcze? No, cholernie daleko, bo tu nie chodzi o odległość! Brzeg nie jest do niczego potrzebny, a pewnie też nieosiągalny. </span></p>
<p style="font-stretch: normal; line-height: normal; margin: 0px; min-height: 15px; text-align: left;"><span style="font-family: times; font-size: medium;"><br /></span></p>
<p style="font-stretch: normal; line-height: normal; margin: 0px; text-align: left;"><span style="font-family: times; font-size: medium;">Mówi się w AA, że nowicjusz jest najważniejszy. Sorry, nie sądzę. I żadne bombastyczne deklaracje tego nie zmienią. W naszych realiach, gdy nowicjusz trafi w miejsce pozbawione życia i trzeźwości, jeśli jest zdesperowany i nawet zostanie, co najwyżej zasili szeregi smutnych, sfrustrowanych suchych pijaków. Byłam, widziałam, przeżyłam. Nie polecam. </span></p>
<p style="font-stretch: normal; line-height: normal; margin: 0px; text-align: left;"><span style="font-family: times; font-size: medium;">Żeby wspólnota – <span>każda</span>, nie tylko anonimowych nieszczęśników – dobrze funkcjonowała, żyła i prosperowała, kwitła i rodziła owoce,<span style="color: #cc0000;"> każdy jej element musi być dokarmiony i zasilony</span>. Nie tylko początkujący, również tzw. średniacy, którzy robią lub zrobić mogą największą robotę, bo już trochę wiedzą i jeszcze trochę chcą, jak i długodystansowcy, zwani weteranami, którzy też do zrobienia mieliby sporo. Poważę się na śmiałą tezę, że szczególnie tych, na których opiera się wspólnota, którzy mają wizję i realizują, pociągają za sobą innych, powinniśmy otoczyć szczególnym wsparciem. Bo jeśli oni będą mieć siłę do przekazywania nadziei, to i nowicjusze z tego skorzystają, i weterani, i średniacy, cała wspólnota, bo im więcej w niej trzeźwości, tym łatwiej się dogadać, współpracować, żyć po prostu. </span></p>
<p style="font-stretch: normal; line-height: normal; margin: 0px; text-align: left;"><span><span style="font-family: times; font-size: medium;">Pytanie, skąd to wsparcie ma płynąć? Jak ma wyglądać? Czy my w naszej wspólnocie, grupie, regionie, wśród służb, dbamy o siebie nawzajem? </span><span style="font-family: inherit;"> </span></span></p>Mika Duninhttp://www.blogger.com/profile/14668514596295765900noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-6849538745064269651.post-87406955851919744942022-11-25T12:55:00.003+01:002022-11-25T12:55:24.577+01:00203. dzięki Bogu za Wspólnotę Anonimowych Alkoholików<p><span style="font-family: AppleSystemUIFont; font-size: 13pt;"><br /></span></p><p><span style="font-family: AppleSystemUIFont; font-size: 13pt;">Nie jestem przesadnie religijna, a nawet chyba wcale, lecz ten graniczny sposób wyrażenia wdzięczności wydaje mi się najbardziej na miejscu w obliczu tego, co czuję. Mogę próbować wszystko spłycić, wyciszyć i strywializować, uważając ten wybuch uczuć za alkoholiczny wyskok – od bandy do bandy. Ale nie, nie będę spłaszczać, banalizować, racjonalizować, by tylko nie wypaść na egzaltowaną babę. W zasadzie mogę nawet na nią wypaść, co mi tam.</span><span style="font-family: AppleSystemUIFont; font-size: 13pt;"> </span></p><p class="MsoNormal" style="font-family: Calibri, sans-serif; margin: 0cm;"><span style="font-family: AppleSystemUIFont; font-size: 13pt;">Wypełnia mnie uczucie wdzięczności, że ja i inni, tak samo wydrenowani duchowo ludzie, mamy dostęp do czegoś, co ratuje nam życie, dzięki czemu nie musimy zdychać, ani ledwie egzystować, tylko – ośmielę się pociągnąć w tym entuzjastycznym, być może pretensjonalnym, tonie – żyć pełnią. <o:p></o:p></span></p><p class="MsoNormal" style="font-family: Calibri, sans-serif; margin: 0cm;"><span style="font-family: AppleSystemUIFont; font-size: 13pt;">Skąd te peany właśnie teraz? Bo znowu tego doświadczyłam. Po niełatwym dniu, w którym kilkukrotnie próbowałam postawić się na duchowe nogi, a wszystkie znane metody działały słabo lub wcale. <o:p></o:p></span></p><p class="MsoNormal" style="font-family: Calibri, sans-serif; margin: 0cm;"><span style="font-family: AppleSystemUIFont; font-size: 13pt;">Po mityngu, powiedzmy, że przypadkowe spotkanie w piekarnio-kawiarni. W małym gronie kilkorga AA. Po szybkiej kawie część towarzystwa się ulotniła, a ja zostałam – jakoś czułam, że należy zostać – z dwiema stosunkowo świeżymi osobami. Wydawały się zaopiekowane terapeutycznie, ale jeszcze nie programowo (ponieważ słuchają swoich terapeutów i czekają z rozpoczęciem programu do skończenia terapii), co nie znaczy, że nie potrzebujące rozmowy i jakiegoś potwierdzenia, że są w dobrym miejscu, a może też weryfikacji, podpowiedzi, odpowiedzi… <o:p></o:p></span></p><p class="MsoNormal" style="font-family: Calibri, sans-serif; margin: 0cm;"><span style="font-family: AppleSystemUIFont; font-size: 13pt;">Pamiętam to z początków i nie tylko początków mojej przygody z AA – przegadywane godziny, samo bycie ze sobą, z kimś trzeźwym, ale nie tak z natury trzeźwym, tylko z odzysku, kto wie, kto czuje i rozumie, komu nie trzeba tłumaczyć, przed kim nie trzeba udawać ani kluczyć. Takie prawdziwe braterstwo/siostrzeństwo. Porozumienie starszo-młodszych dzieciakowatych dusz. Bo wszyscy kiedyś byliśmy dzieciakami w AA. Pamiętacie to jeszcze? Te oczy szeroko otwarte, te pytania, może naiwne, chociaż chyba wcale nie, i wcale przy tym nienudne, choć odpowiedzi powtarzane setki razy, te opowieści, takie podobne, i to: mam tak samo, i to, i to też, te potakiwania, i cisza, wcale nie krępująca. Na herbacie po mityngu albo w samochodzie, w drodze na jakiś aowski wyjazd, albo w domu, po kominkach aowskich. <o:p></o:p></span></p><p class="MsoNormal" style="font-family: Calibri, sans-serif; margin: 0cm;"><span style="font-family: AppleSystemUIFont; font-size: 13pt;"><br /></span></p><p class="MsoNormal" style="font-family: Calibri, sans-serif; margin: 0cm;"><span style="font-family: AppleSystemUIFont; font-size: 13pt;">Nie da się wrócić w tamto miejsce, gdy już się jest aowskim starszakiem, ale można przejrzeć się w oczach kolejnego „dzieciaka” z AA, który chłonie całym sobą i potrzebuje prostej rzeczy: żeby poświęcić mu trochę czasu, powiedzieć, że będzie dobrze, nawet jeśli czasami trudno, i opowiedzieć o swoich początkach, odpowiedzieć na pytania, jak sobie radzisz w tych wszystkich gorszych momentach. Tylko tyle. A potem można frunąć do domu i śpiewać dzięki Bogu za Wspólnotę AA, chociaż to niekoniecznie religijny akt strzelisty. Może to nawet coś więcej. Nadzieja, że czający się zimowy bagnisty smutek nie będzie tak straszny, gdy pod ręką jest kołderka Wspólnoty. Bo od kiedy coś się w środku przekręciło i wiadomo, że lepiej dawać niż brać, to nic tak naprawdę nie grozi. Żaden muł smutku, żadna magma nicości. No, chyba że szlag wszystko trafi, łącznie z pamięcią, to wtedy, proszę, przypomnijcie mi. <o:p></o:p></span></p><p class="MsoNormal" style="font-family: Calibri, sans-serif; margin: 0cm;"><span style="font-family: AppleSystemUIFont; font-size: 13pt;"><br /></span></p><p class="MsoNormal" style="font-family: Calibri, sans-serif; margin: 0cm;"><span style="font-family: AppleSystemUIFont; font-size: 13pt;"><br /></span></p>Mika Duninhttp://www.blogger.com/profile/14668514596295765900noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-6849538745064269651.post-11509965706702247462021-12-07T19:36:00.007+01:002021-12-07T19:42:39.526+01:00202. chyba jakoś tak bym sobie to wyobrażała<p><span style="font-family: helvetica;"><br /></span></p><p><span style="font-family: helvetica;">Ciekawy dość tekst na portalu internetowym (mógłby być też w gazecie papierowej, nie przeszkadzałoby). Tematyka poniekąd alkoholowa, choć głównie kulturalna, bo to rozmowa z aktorem, a rzecz idzie o filmie. A ten film zatrąca o alkoholowe kręgi. I jakoś tak mimochodem, przy okazji, gdzieś w trzeciej części wywiadu dyskretna wstawka, nawet nie rameczka, a w nie-rameczce pytanie: </span></p><div style="text-align: left;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEj8GV0RKhBhyftJnOmnKUD_JqL7EZGBiO24o3uZ0NciaFKF_EhgJ5LoffrhwT06tOwxFg7opFD5DO8i8jKN4_StWYlyVIZV41kqmUGo0rE9RLsDGFwndMDJRkdQqzBA24zAvpoUyyi0Tg_BePvYFKx6oElb_BQAG8KZG22ieebTX7NtQQY2EdgBatLTHw=s1654" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="528" data-original-width="1654" height="127" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEj8GV0RKhBhyftJnOmnKUD_JqL7EZGBiO24o3uZ0NciaFKF_EhgJ5LoffrhwT06tOwxFg7opFD5DO8i8jKN4_StWYlyVIZV41kqmUGo0rE9RLsDGFwndMDJRkdQqzBA24zAvpoUyyi0Tg_BePvYFKx6oElb_BQAG8KZG22ieebTX7NtQQY2EdgBatLTHw=w400-h127" width="400" /></a></div></div>
<blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px;"><p style="font-stretch: normal; line-height: normal; margin: 0px; text-align: left;"><i><span style="font-family: helvetica;">Masz problem z alkoholem i potrzebujesz pomocy? Możesz skontaktować się ze wspólnotą AA przez oficjalną stronę (i tu elegancki odnośnik) lub telefon – i numer jak się patrzy. </span></i></p></blockquote></blockquote>
<div style="text-align: left;"><span style="font-family: helvetica;"><br /><br /></span></div><div style="text-align: left;"><span style="font-family: helvetica;">A jeszcze tylko dodam, że ten portal to taki jeden z największych w kraju. No to właśnie tak to chyba wygląda w cywilizowanych miejscach. </span></div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;"><br /></div><br /><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;"><br /></div>
Mika Duninhttp://www.blogger.com/profile/14668514596295765900noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-6849538745064269651.post-73424329271531544132021-09-20T13:11:00.000+02:002021-09-20T13:11:14.522+02:00201. covidowy kopniak pokory<div><span style="font-family: Lato; font-size: medium;"><br /></span><span style="font-family: Lato; font-size: medium;">Wiele się zmieniło. Prawdopodobnie to jeszcze nie koniec, ale dystans już zdążył się pojawić, w każdym razie na tyle, bym mogła – z ostrożnością, bo zdaję sobie sprawę, że to może być tylko przystanek, forma przejściowa – pokusić się o jakiś opis. <br /></span><span lang="PL"><span style="font-family: Lato; font-size: medium;">Covid na organizmy ludzkie wpłynął w rozmaity sposób, wbijając się w różne układy (według niektórych lekarzy w to, co było delikatne, wrażliwe, w pewien sposób narażone, choć bez covidowego uderzenia mogłoby działać na znośnym poziomie). U mnie zahaczył o nerwowy i skutki tego zahaczenia odczuwam do tej pory. To nie koniec świata, ale bywa trudno, kłopotliwie, męcząco i niemiło. Było gorzej, szczególnie na początku, gdy zaczęłam sobie zdawać sprawę, w jakie miejsce przeniósł mnie towarzysz Covid, kogo ze mnie zrobił. Bo na początku były głównie strach i złość (nierozłączne rodzeństwo), i totalny brak akceptacji. Łagodnie mówiąc: nie podobała mi się ta lekcja pokory. W programie 12 Kroków istnieje wyraźne rozgraniczenie pokory od upokorzenia. Ale w tej mojej lekcji – tak czułam – było głównie upokorzenie. Bo oto nagle znalazłam się w gronie osób, które mnie kiedyś złościły i budziły moją podejrzliwość. No bo jak można tak zapominać, olewać, nie czuć odpowiedzialności, być nieprzygotowanym, ciągle zmęczonym, gubić, nie ogarniać, nie pamiętać, nie kończyć, zwalniać i przystawać, zawieszać się, powtarzać te same rzeczy i czynności po kilka razy, pytać o te same rzeczy, które już zostały wielokrotnie wytłumaczone i przypomniane nawet, nie słyszeć i nie widzieć, choć się słucha i patrzy? No jak, po prostu jak można być takim nieogarem? To chyba tylko na własne życzenie i w dodatku na złość innym. Tym ogarniętym i akuratnym, odpowiedzialnym i przygotowanym. <br /></span></span><span lang="PL"><span style="font-family: Lato; font-size: medium;">No więc, zdaje się, że można. <br /></span></span><span lang="PL"><span style="font-family: Lato; font-size: medium;">Bo coś przyszło i przekręciło zawór. </span></span></div><div><span lang="PL"><span style="font-family: Lato; font-size: medium;"><br /></span></span><span lang="PL"><span style="font-family: Lato; font-size: medium;">Co jest w lekcjach dobre? No, może znośne. Że przeczołgawszy się przez to upokorzenie, można dotrzeć do pokory, którą – nie tylko w teorii – rozumiem jako świadomość własnych ograniczeń (i zgodę na nie).<br /></span></span><span lang="PL"><span style="font-family: Lato; font-size: medium;"> <br /></span></span><span lang="PL"><span style="font-family: Lato; font-size: medium;">Oczywiście, przez lata dostawałam wiele lekcji. Nie lubiłam ich, bo zawsze łączyły się z niewygodą, koniecznością dostosowania się do sytuacji, często z bólem i cierpieniem. Efektem tych lekcji zawsze jednak była kolejna porcja kontaktu z rzeczywistością. <br /></span></span><span lang="PL"><span style="font-family: Lato; font-size: medium;"> <br /></span></span><span lang="PL"><span style="font-family: Lato; font-size: medium;">Jest jeszcze jeden efekt i ten chyba lubię najbardziej: gdy znika bariera/granica między mną (tą lepszą, mądrzejszą, świętszą) a resztą (tą nieogarniętą, gorszą znaczy się). Okazuje się, że w wielu przypadkach wciąż <span style="color: #cc0000;">jestem w stanie coś zrozumieć, nauczyć się czegoś tylko poprzez osobiste, odczute na skórze własnego ego, dotkliwe doświadczenie.</span> Czyli wtedy, gdy sama stanę się tą osobą zza mojej granicy.<br /></span></span><span lang="PL"><span style="font-family: Lato; font-size: medium;">Czy lubię być taka spowolniona i cofnięta, i czasami totalnie zagubiona? Jasne, że nie! Wolałam siebie brylantową (o ile kiedykolwiek taka byłam poza moją własną wyobraźnią). Ale po tym stępieniu, przytarciu przez Los, jestem chyba bardziej swojska, bliżej. Jakoś mniej mnie irytuje nieogarnięcie innych. To zaszło jeszcze dalej (i sama otwieram oczy szeroko ze zdumienia, że jestem zdolna do takiej zmiany) – przestają mnie drażnić ci, których pozorne nieogarnięcie jest tylko sprytną strategią. Przyszło mi do głowy, że oni po prostu nie mogą – na razie – inaczej. Jakby byli duchami uwięzionymi w takiej niewygodnej bańce <i>karmy</i>.<br /></span></span><span lang="PL"><span style="font-family: Lato; font-size: medium;"> </span></span></div>Mika Duninhttp://www.blogger.com/profile/14668514596295765900noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-6849538745064269651.post-69142175200500304512020-10-28T10:07:00.000+01:002020-10-28T10:07:04.231+01:00200. myślenie i złudzenie<p> </p><p><br /></p><p></p><blockquote><p><i>Praca myślenia wiąże się z ryzykiem. Ludzie przywiązują się do swych złudzeń. Mają zresztą często takie złudzenia, bez których nie mogliby żyć. Gdy ktoś chce pozbawić ich takich złudzeń, czyni sobie z nich śmiertelnych wrogów. (…) </i></p><p><i>Tak, o wiele bezpieczniej utrwalać istniejące złudzenia niż je rozpraszać. Człowiek, który uwalnia się od iluzji i fałszywej pewności, wchodzi w głąb samego siebie. Rozpoznaje tam źródła złudzeń i źródła niewoli, która bierze się ze złudzeń. Zaczyna rozumieć, co w nim samym jest najistotniejsze. Zaczyna po nowemu miłować samego siebie. </i></p></blockquote><p></p><p style="text-align: right;">Wędrówki w krainę filozofów, J. Tischner</p><p>Skojarzyło mi się mocno z 4 Krokiem, czyli inwenturą, to jest obrachunkiem moralnym, albo po prostu z dogłębnym przeglądem moich życiowych pomysłów, decyzji, postaw, przekonań i czynów, które za nimi poszły. Ale też skojarzyło mi się (zwłaszcza pierwszy akapit), z reakcją niektórych AA, którzy owszem, chcieliby poprawy życia i w ogóle, żeby nie bolało i żeby było miło, lecz żeby jednocześnie jak najmniej w sobie tykać, nie grzebać za głęboko, a szczególnie w tych pokładach, których tykanie łączy się z nieprzyjemnościunią konfrontacji – <i><span style="color: #cc0000;">Ojej, to jednak nie jestem taki wrażliwy, dobry i współczujący? Tu też chodzi tylko o moją wygodę i ładną laurkę? Buu, nie podoba mi się!</span></i> <i><span style="color: #cc0000;">Nie, jednak nie poddam się tej amatorskiej psychoanalizie! Zrobię to po swojemu!</span></i></p><p>Pamiętam to dobrze – gorące, rzęsiste łzy wylane pewnego dnia (a nawet w dni parę, bo to nie była jednorazowa iluminacja, tylko kilka, oddzielonych latami, potężnych ciosów w moje ego, wyobrażające sobie i próbujące to wyobrażenie prezentować jako fakt, jaką jestem miłą, wrażliwą osobą, która ma tylko nieszczęście żyć w niesprzyjających okolicznościach, wśród nierozumiejących, podłych ludzi), gdy dotarł do mnie rozmiar własnego egoizmu. No i cóż takiego się stało? Wiele razy nic. Popłakałam sobie i tyle, zero zmiany. Ale jeden raz, a był on skojarzony ze wspomnianą wyżej inwenturą, czyli robotą 4 Kroku, otrzepałam się po tym płaczu i powiedziałam: <i><span style="color: #cc0000;">Już wystarczy, dość.</span></i> Czy to oznacza, że przestałam być egoistką? Niestety nie. Wciąż mi się zdarza. Ale różnica jest znacząca. Po pierwsze, <i><b><span style="color: #cc0000;">zdarza się</span></b></i> to daleko lepiej niż <b><i><span style="color: #cc0000;">jest</span></i></b>. Po drugie, nie udaję już świętej bez skazy i dostrzegam oraz przyznaję się do tych momentów, gdy myślę tylko o sobie i własnym interesie. Czasem zdarza się to nawet dość szybko – po kilku godzinach czy dniach. Po trzecie, nie obrażam się już śmiertelnie i na wieki, gdy ktoś zasugeruje, że może jednak nie jestem tak świetlista i kryształowa, jak bym chciała. </p><p>Wejście na ścieżkę Programu, ale tak na serio, życie nim, powoduje poważne zmiany. Nieodwracalne. Tzn. można się wycofać – wystarczy wrócić do picia. Albo do nieuczciwości, również, a może zwłaszcza tej odnoszącej się do samego siebie. Wrócić do starych przekonań lub tylko odmówić przyglądania się im i pozbywania się ich.</p><p><br /></p>Mika Duninhttp://www.blogger.com/profile/14668514596295765900noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-6849538745064269651.post-37191785853790641342020-09-29T14:10:00.000+02:002020-09-29T14:10:56.382+02:00 199. AA i nowoczesność<div style="text-align: left;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span><o:p><span style="font-family: inherit;"> <br /></span></o:p><span style="font-family: inherit;">W odmętach mojego komputera natknęłam się na tekst, który napisałam jeszcze przed pandemią. Postanowiłam nie uaktualniać go o wiedzę, jaka przyszła wraz z wymuszonymi <i>lockdown’em </i>rozwiązaniami, czyli przeniesieniem znacznej części aktywności do świata wirtualnego. Online będzie, przynajmniej częściowo, koniecznością i nie sądzę, byśmy cofnęli się do świata <b><i><span style="color: #cc0000;">sprzed.</span> </i></b>Ale pewne niedogodności, czy też zagrożenia (choć nie chcę straszyć tym słowem), są i będą realne. <br /></span><o:p><span style="font-family: inherit;"> <br /></span></o:p><h4 style="text-align: left;"><span style="font-family: inherit;">*</span></h4><span style="font-family: inherit;">Od czasu do czasu natykam się na link, informację czy propozycję unowocześnienia komunikacji we Wspólnocie AA, między służbami AA, między alkoholikami w AA. Żyjemy w erze mediów społecznościowych, elektroniczne formy komunikacji i pobierania informacji są faktem, którego nie da się kwestionować. Ale czy wszystko, co praktyczne, ułatwiające komunikację, oszczędzające czas na pewno jest najlepsze dla celu i sprawy AA? <br /></span><o:p><span style="font-family: inherit;"> <br /></span></o:p><span style="font-family: inherit;">Od dłuższego czasu obserwuję, że wiele nieporozumień i zamieszania we Wspólnocie (w ogóle między ludźmi), wypływa z niewiedzy, a dokładnie rzecz ujmując, z niedostatecznej znajomości danego zagadnienia, z niedoinformowania, niedokładnego przekazania informacji, pewnych przekłamań, które są istotą głuchego telefonu – bo tak ostatnio postrzegam przepływ informacji w AA. Zaczęliśmy więc w pewnej grupie osób dyskutować, jak można by niektóre rzeczy usprawnić. Och, to proste: zamknięte konto na facebooku, forum, lista mailingowa, googledoc, aplikacja – wszystko łatwo dostępne, łatwe do założenia i stosowania. Poza tym, na przykład ulotki i literaturę można by udostępniać wyłącznie w formie elektronicznej – teraz wszyscy mają do wirtualnej przestrzeni dostęp, a przy okazji można zadbać o ekologię, nie marnować ton papieru. <br /></span><o:p><span style="font-family: inherit;"> <br /></span></o:p><span style="font-family: inherit;">Chwilę wcześniej ktoś mi opowiadał, jak zachwycająco działa pewna grupa AA: nowicjuszom wysyłają link z wszelkimi niezbędnymi materiałami (sugestiami, tekstami dla nowoprzybyłych, opisami medytacji, przydatnymi modlitwami). I myślę sobie, jak wspaniale, że nowoczesność, a tak naprawdę normalność, wkracza do AA. Nic w tym dziwnego, do AA trafia coraz więcej ludzi młodych, wychowanych w Internecie, pracujących przy użyciu nowoczesnych narzędzi; ludzi, dla których wszystko to, co niesie współczesność, jest codziennością. Tę nowoczesną codzienność wnoszą do Anonimowych Alkoholików. <br /></span><o:p><span style="font-family: inherit;"> <br /></span></o:p><span style="font-family: inherit;">Ale dociera do mnie i to, że Wspólnota AA to nie wielkie aglomeracje, młodzież i pracownicy korporacji. To też. Ale prawdopodobnie ludzie młodzi, sprawni komputerowo, internetowo, społecznościowo mimo wszystko stanowią mniejszość we Wspólnocie. A zatem to unowocześnianie czy reorganizowanie AA, tego typu pomysły udogodnień pomijają, a przez to dyskryminują znaczną część uczestników Wspólnoty. Wielu ludzi nie będzie w stanie skorzystać z pomocy, dokumentów, linków fruwających w chmurze, bo nie wiedzą, jak to zrobić, nie mają gdzie tego zrobić, wielu z nich nawet się do tego nie przyzna. <i><span style="color: #cc0000;">Narzędzie, którego z założenia nie będzie mogła używać część członków wspólnoty, nie jest właściwym narzędziem. </span></i><br /></span><o:p><span style="font-family: inherit;"> <br /></span></o:p><span style="font-family: inherit;">Przyszło mi do głowy jeszcze jedno. Wiele tych nowych pomysłów ma wspólną cechę: <span style="color: #cc0000;">nie wymagają bezpośredniego, osobistego kontaktu z drugim człowiekiem.</span> Prześlijmy sobie link, pdf, pobierzmy ulotkę, przeczytajmy gdzieś, jak ją rozumieć, ściągnijmy aplikację do medytacji, wyślijmy listę wdzięczności albo aowską refleksję smsem lub whatsappem, odbądźmy mityng na skype. <br /></span><span style="font-family: inherit;">Czy to źle? Na pewno nie. Szczególnie jeśli to jedynie część działania, narzędzie, jedno z wielu, pomocne w rozwoju, wsparcie w nagłej potrzebie. Gorzej, jeśli cała moja aktywność jako zdrowiejącej alkoholiczki będzie się opierała wyłącznie na tym. Dlaczego gorzej? <span style="color: #cc0000;">Bo… zdrowienie zaczyna się wtedy, gdy jeden alkoholik rozmawia z drugim o problemie i rozwiązaniu. Rozmawia. Spotyka się, pije kawę (herbatę, yerba mate, colę czy mleko), poświęca czas, reaguje, opowiada o sobie i słucha o nim. Patrzy w oczy, kiwa głową, wzdycha, przerywa: „To tak samo jak u mnie”.</span></span></div><div style="text-align: left;"><span style="font-family: inherit;">Wiele miesięcy temu zaprzyjaźniłam się z niealkoholiczką, dziewczyną zdrowiejącą w pewnej wspólnocie dwunastokrokowej, w której także jest Wielka Księga i program realizowany ze sponsorem. Opowiadała mi długo, że w tej wspólnocie nie ma trzeźwienia, przebudzeń duchowych, działania, chęci służby na taką skalę jak u alkoholików. Zastanawiałyśmy się, dlaczego? Oczywiście, trudno o jednoznaczną diagnozę i chyba też nie miałabym odwagi jej stawiać. Ale uderzyła mnie jedna rzecz: sponsorowany dzwoni do sponsora, ale ten może mu poświęcić góra 5 minut, raz w tygodniu, często nie odbiera, nie oddzwania. Nie spotykają się osobiście. Swoje spostrzeżenia i refleksje na temat programu i poszczególnych kroków sponsorowany pisze i wysyła sponsorowi mailem lub którymś z komunikatorów. Podobnie jak listę wdzięczności. Nie dostaje odpowiedzi. Nie ma nawet pewności, czy sponsor je w ogóle przeczytał. Nietrzeźwy umysł (jakim na początku wychodzenia z uzależnienia dysponuje każdy z nas) pisze swoje nietrzeźwe pomysły i nie dostaje żadnej weryfikacji od umysłu z założenia trzeźwiejszego. Ale jak może dostać, jeśli sponsor od swojego sponsora odpowiedzi także nie uzyskał? Bo przecież rozmowy nie są tam na porządku dziennym. <br /></span><o:p><span style="font-family: inherit;"> <br /></span></o:p><span style="font-family: inherit;"><i><span style="color: #cc0000;">Zadawanie pytań i udzielanie odpowiedzi. Opowiadanie o sobie i słuchanie takich opowieści </span>–</i> w ten sposób ludzie nawiązują relacje. W ten sposób buduje się wspólnota. <b><span style="color: #cc0000;">A my z jakiegoś powodu zostaliśmy nazwani wspólnotą. </span></b>Dla mnie to słowo ma wielkie znaczenie i moc – alkoholizm jest chorobą samotności i oddzielenia. Sama ginę. Ginęłam nie raz. Ratuje mnie bycie z drugim człowiekiem. To, że on pomoże mi. To, że ja pomogę jemu. To drugie może nawet bardziej mnie ratuje (a jeszcze lepiej, jeśli nie do końca wiem, że mu pomagam, gdy nie nadymam się górnolotnym <i>niesieniem pomocy</i>, tylko zwyczajnie słucham, a potem coś powiem, z własnego doświadczenia). Jeśli zabraknie tego osobistego kontaktu, może zabraknąć najważniejszego dla nas spoiwa, najważniejszego w naszej przypadłości lekarstwa – bezinteresownego (może i nie zawsze) bycia z drugim człowiekiem i dla drugiego człowieka. Kiedyś jeden psychiatra powiedział mi: <i>Uzależnieni różnią się między sobą, hazardziści są tacy i tacy, seksoholicy tacy i siacy, narkomani siacy i owacy, a alkoholicy? Oni pognają na pomoc drugiemu pijakowi, będą gadać przy tych swoich kawach i gadać, i czują się przy tym świetnie. A co najdziwniejsze – to działa, ratuje ich i przemienia.<br /></i></span><o:p><span style="font-family: inherit;"> <br /></span></o:p><h4 style="text-align: left;"><span style="font-family: inherit;">*</span></h4><span style="font-family: inherit;">Wiem, że w czasach Billa nie było Internetu, nie mógł się więc do tego zjawiska odnieść. Nie miałam szansy osobiście poznać Billa W., lecz z wielu źródeł wyłania się obraz człowieka, który sprawdzał każdą, nawet mocno dyskusyjną, a wręcz szaloną nowinkę, by jeszcze bardziej pomóc alkoholikom trzeźwieć, by znaleźć jeszcze lepsze narzędzia do wyrwania się z tej podstępnej dziwnej choroby, jaką jest alkoholizm. Z jakiegoś powodu Anonimowi Alkoholicy nie korzystają z kwasu nikotynowego, LSD ani wywoływania duchów na równi z niesieniem posłania, dzwonieniem do nowicjuszy, modlitwą, autoanalizą, służbą. Wnioskuję z tego, choć mogę się mylić, że po sprawdzeniu, część nawet niezwykle obiecujących pomysłów (hm, LSD) została jednak odrzucona. I żeby była jasność – nie jestem przeciwniczką Internetu! Korzystam z niego, nawet komunikując się z przyjaciółmi z AA. Ale nie chciałabym musieć korzystać tylko z niego. I nie chodzi o te kawy niewypite. Mimo że ludzie mnie męczą, to jednocześnie cholernie potrzebuję głębokich rozmów, tego poczucia porozumienia, które daje intensywne (już trudno, że wyczerpujące), bycie z drugim człowiekiem, który wibruje na podobnych częstotliwościach. </span></div><p class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;"><span style="font-family: inherit;"><o:p></o:p></span></p>Mika Duninhttp://www.blogger.com/profile/14668514596295765900noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-6849538745064269651.post-57640587255769305152020-05-31T14:49:00.000+02:002020-05-31T14:49:08.593+02:00198. AA online, czyli odmęty nadmiaruW ciągu tygodnia nadeszły wieści i zaproszenia na mityngi z udziałem weteranów, najpierw z jednego krańca Stanów Zjednoczonych, potem z drugiego, wreszcie z Kanady. Co za radość, czyż nie o to właśnie chodziło? Żeby mieć dostęp do doświadczeń ludzi z odległych miejsc, w dodatku dostęp niemal powszechny, bo wypowiedzi będą tłumaczone na język polski.<br />
Jest tylko jeden szkopuł. Wszystkie te spikerki (a możliwe, że i jakieś kolejne, wszak nie wszystkie informacje do mnie docierają) odbędą się w tym samym czasie, tego samego dnia, o jednej godzinie…<br />
W realu kłopot byłby mniejszy – odległość stanowiłaby ostateczne kryterium wyboru – ale online skraca dystans, mogę dotrzeć wszędzie, bez konieczności wychodzenia dokądkolwiek. A to rodzi kłopot. Dla mnie niemały. Kłopot z wyborem. Jakoś, czasami <span style="color: #990000;">zaskakująco dobrze, radzę sobie z brakiem.</span> Gorzej ze zbyt szeroką ofertą. <b><span style="color: #990000;">Konieczność wyboru wciąż rodzi napięcie i dyskomfort – przecież jeśli wybiorę jedno, to pozostałe przepadną.</span></b> A co, jeśli te pozostałe byłyby ciekawe, wspaniałe, lepsze?<br />
<br />
W związku z tym przyszło mi do głowy pewne porównanie – czy mityngi online z ich możliwościami nie otwierają czasem drogi do postawy czy myślenia, (nieco alkoholicznych), które przewijały się przez moje picie: skoro po jednym czy dwóch drinkach czuję się tak wspaniale, to jak bosko mi będzie po sześciu czy dziewięciu?! Ale to margines moich rozważań, wracając do meritum, zapewne najefektywniej, choć wcale nie łatwiej, byłoby zorganizować jedno wydarzenie dla szerszej liczby uczestników. I kolejne, z następnym weteranem-spikerem, w innym terminie, również dla większego grona. Fakt, to wymagałoby dogadywania się i współpracy, czegoś, do czego namawiają Tradycje AA, co pomaga wytrenować pełnienie służby, a co jest tak trudne dla alkoholików, bo <span style="color: #990000;">większość z nas zapewne znacznie lepiej radzi sobie w samodzielnych zmaganiach niż w pracy zespołowej.</span> Bo jesteśmy bandą solistów, którzy dopiero pod przymusem i dzięki wsparciu Siły Wyższej (która powoli przemienia w nas te egocentryczne cechy), nabierają umiejętności współpracy i współdziałania.<br />
<br />
Bardzo mi bliskie, to znaczy znajome, jest pragnienie posiadania najlepszego mityngu/grupy domowej na świecie. Z najciekawszymi tematami, najpopularniejszymi spikerami, największą liczbą uczestników. To takie samo pragnienie, ambicja, jak z pełnieniem służby w AA – chcę odbyć tę służbę (jaka by nie była) najwspanialej, jak nikt jeszcze nie służył, wyznaczyć jej nowy wzorzec, który wystawią potem w banku miar i wag w S<span style="background-color: #f8f9fa; caret-color: rgb(32, 33, 34); color: #202122; font-family: sans-serif; font-size: 12.370400428771973px;">è</span>vres, model, który wpisze się w krajowe, a kto wie, czy nie światowe annały AA. Oczywiście, gdyby ktoś wprost wskazał tę częstą w AA przypadłość, wyparlibyśmy się lub zaśmiali w głos, prezentując pozornie zdystansowaną postawę, lecz… niech rzuci kamień<span style="color: #990000;">*</span>, kto nie próbował być mistrzem świata w swojej służbie: najbardzej elokwentnym i dowcipnym prowadzącym, oferującym sześć gatunków herbaty, a do kawy bezlaktozowe mleko herbatkowym, gromadzącym najwięcej kapeluszowego hajsu skarbnikiem. O pokorze, wyrażającej się w anonimowości, czyli w umiejętności bycia jednym z wielu, stania w szeregu, jest dopiero w Dwunastej Tradycji. Nie każdy z nas dociera na ten kraniec Programu, nie tak trudno też opuścić tamto miejsce i zapomnieć, o co chodzi w całej tej anonimowej pokorze – przecież w robieniu grupie/intergrupie/regionowi najlepiej nie ma nic złego. A że według własnych standardów i pomysłów… Wszyscy jesteśmy w drodze.<br />
<br />
Tylko jak ja mam wziąć udział w trzech różnych mityngach na raz?<br />
<br />
<br />
<span style="color: #990000;">* <i>Z tym kamieniem to żart. Proszę niczym nie rzucać, a już zwłaszcza kamieniami, zgniłymi jajami, kalumniami, mięsem i butelkami z trollowym jadem.</i></span><br />
<br />
<br />
<br />Mika Duninhttp://www.blogger.com/profile/14668514596295765900noreply@blogger.com18tag:blogger.com,1999:blog-6849538745064269651.post-87406565332045418752020-05-22T10:41:00.000+02:002020-05-22T10:41:03.357+02:00197. dawanie z pożytkiem <br />
<br />
<blockquote class="tr_bq">
<i>Dawanie czasu i energii – choć nie zastąpią one niezbędnych przedmiotów – wydaje się szczodrością wyższej klasy. Mam tu na myśli zwłaszcza dar służby upośledzonym, bezdomnym, samotnym, osadzonym w więzieniu, i tym, którzy z niego wyszli. Ten rodzaj szczodrości odnosi się także do nauczycieli, przekazujących uczniom wiedzę. <b><span style="color: #990000;">Czynnikami, które decydują o tym, czy dawanie przyniesie maksymalny pożytek i dającemu, i obdarowanemu, są brak oczekiwania i jakiejkolwiek myśli o nagrodzie, a także pobudki: prawdziwa troska o innych.</span></b> Im bardziej poszerzamy perspektywę – tak, by obejmowała również pomyślność bliźnich – tym pewniejsze stają się fundamenty naszego własnego szczęścia.</i></blockquote>
<div style="color: #454545; font-family: "Helvetica Neue"; font-size: 12px; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: right;">
<i>Etyka na nowe tysiąclecie,</i> Dalajlama</div>
<div style="color: #454545; font-family: "Helvetica Neue"; font-size: 12px; font-stretch: normal; line-height: normal; min-height: 14px;">
<br /></div>
<div style="color: #454545; font-family: "Helvetica Neue"; font-size: 12px; font-stretch: normal; line-height: normal; min-height: 14px;">
<br /></div>
<div style="color: #454545; font-family: "Helvetica Neue"; font-size: 12px; font-stretch: normal; line-height: normal; min-height: 14px;">
<br /></div>
<div style="color: #454545; font-stretch: normal; line-height: normal;">
<span style="font-family: inherit;">To nie jest nowa książka, ale Dalajlama z pewnością nie wydał jej przed szaloną przygodą kilku amerykańskich pijaków, znaną dzisiaj jako pisanie książki <i>Anonimowi Alkoholicy</i>. Tymczasem przekaz/duch obydwu pozycji jest tak zbieżny… <span style="color: #454545;">Zdanie ostatnie jakby żywcem wyjęte z </span><i>Wielkiej Księgi</i><span style="color: #454545;">. </span></span></div>
<blockquote class="tr_bq">
<span style="font-family: inherit;"><i>Mężczyźni ci odkryli w życiu coś zupełnie nowego. Chociaż wiedzieli, że jeśli chcą zachować trzeźwość, muszą pomagać innym alkoholikom, okazało się że jest jeszcze coś ważniejszego – poczucie szczęścia, które znaleźli w dawaniu siebie innym ludziom</i>.</span> <span style="font-family: inherit;">(str. 159)</span></blockquote>
<blockquote class="tr_bq">
<span style="font-family: inherit;"><i>Nasi dwaj przyjaciele nie mieli jednak łatwego życia. Pojawiło się mnóstwo trudności. Obaj zrozumieli, że muszą być ciągle aktywni duchowo</i> (str. 156)</span></blockquote>
<div style="color: #454545; font-stretch: normal; line-height: normal;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div style="font-stretch: normal; line-height: normal;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: #454545;"><span style="font-family: inherit;">Wiem, że znalazłoby się </span>jeszcze<span style="font-family: inherit;"> kilka podobnych fragmentów, i jeśli ktoś ma chęć, może zagrać w intelektualno-duchową grę, odnaleźć je i przytoczyć – zapraszam. </span></span><span style="color: #454545; font-family: inherit;">Mój sponsor mówił o tym tak: </span><span style="color: #990000; font-family: inherit;"><i>jeśli trzeźwość nie rodzi trzeźwości, to jakby jej nigdy nie było</i></span><span style="color: #454545; font-family: inherit;">. Można i tak, mniej romantycznie i sentencjonalnie: </span><span style="color: #990000; font-family: inherit;"><i>jeśli nie przekażesz dalej tego, co dostałeś, to ci zgnije i sam też nie będziesz miał.</i></span><span style="color: #454545; font-family: inherit;"> </span></span></div>
<div style="font-stretch: normal; line-height: normal;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: #454545;"><br /></span></span></div>
<div style="color: #454545; font-stretch: normal; line-height: normal;">
<span style="font-family: inherit;">Zdanie przedostatnie dalajlamowego cytatu to coś, o czym czasem rozmawiam z przyjaciółmi z AA. Kwestia motywów, leżących u podłoża naszych rozmaitych działań, które nieco górnolotnie można określić jako niesienie posłania. Tak, intencje mają znaczenie! Dlatego muszę dbać o kondycję duchową, by to, co przekazuję, czym się dzielę, było duchowo dobrej jakości, by nie rozdawać półproduktów, podróbek czy duchowo- albo posłaniopodobnych wytworów. A to jest naprawdę niełatwe. Może właśnie tak, jak pisze Dalajlama – jest czymś wyższej klasy. Zbyt często jestem zbyt niska (leniwa, skoncentrowana na własnych małych planach i celach), by dobrze realizować to zadanie. </span></div>
<div style="color: #454545; font-stretch: normal; line-height: normal;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div style="font-stretch: normal; line-height: normal;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: #454545;">Kiedy po raz pierwszy usłyszałam zdanie pewnego alkoholika: </span><i><b><span style="color: #990000;">Mam ratować dla Boga dzieci boże, a On zadba o to, bym miał co jeść</span></b></i><span style="color: #454545;">, wydało mi się odkrywcze, ale też odrobinę megalomańskie. Z upływem lat przyswajam i uwewnętrzniam je coraz bardziej. Już nie widzę w nim megalomanii, tylko ciężką pracę. Chciałam napisać „niewdzięczną”, ale to kompletna nieprawda. Jak najbardziej wdzięczną – gdy się udaje, gdy dostaję od Siły Wyższej prezent i mam okazję obserwować efekty. Zatem nie „niewdzięczną”, tylko żmudną. Ale jeśli podtrzymuję w sobie ducha (a to wymaga wysiłku, treningu, uważności), cała reszta dzieje się jakby sama, jakby od niechcenia. Jakieś pieniądze, nieobrzydliwe zlecenia, przyjaźni ludzie, hojne miejsca… czyli chyba wszystko to, co może być tłem stanu, który w <i>Wielkiej Księdze</i> nazwany został radością życia. </span></span></div>
<div style="color: #454545; font-stretch: normal; line-height: normal; min-height: 14px;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div style="color: #454545; font-stretch: normal; line-height: normal;">
<br /></div>
<br />Mika Duninhttp://www.blogger.com/profile/14668514596295765900noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-6849538745064269651.post-45155285582726943662020-05-10T12:47:00.002+02:002020-05-10T22:10:04.962+02:00196. AA w sieci (i co z tego wyniknie)<div class="MsoNormal" style="font-style: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-decoration: none; text-indent: 0px; text-transform: none; white-space: normal; word-spacing: 0px;">
<div style="color: black;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="letter-spacing: normal; margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-decoration: none; text-indent: 0px; text-transform: none; white-space: normal; word-spacing: 0px;">
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="color: black; font-family: inherit; font-style: normal; font-weight: normal;">Jeszcze nie wiemy, jak w przyszłości będzie się </span>nazywało<span style="font-family: inherit;"> te kilka (?) miesięcy 2020 roku. Czy będzie podobnie jak z „wojną”, „sześćdziesiątym ósmym” czy „Czarnobylem”? <b><i><span style="color: #990000;">Podczas korony?</span></i></b> <b><i><span style="color: #990000;">W erze covidu?</span></i></b> W społecznej komunikacji potrzebny jest jakiś skrót, który błyskawicznie umieści opowieść w kontekście. Ciekawi mnie, jaki to będzie skrót, i co będzie się o tych czasach opowiadać. Może nawet za bardzo bym chciała wybiec w przyszłość, jakby teraźniejszość była nie dość interesująca. Bo to intrygujące, <span style="color: #990000;"><b>co wymuszona izolacja, a dokładniej nasze sposoby radzenia sobie z nią, po sobie zostawią. Jak zmienią naszą rzeczywistość postizolacyjną.</b></span> Bo że zmienią, nie mam wątpliwości. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<h4>
<span style="font-family: inherit;">*</span><span style="font-family: inherit;"> </span></h4>
<div class="MsoNormal" style="color: black; font-weight: normal; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-family: inherit;">Niemal zaraz po ogłoszeniu nowej rzeczywistości ruszyły mityngi online. I to, że ruszyły, uważam za rzecz świetną i kolejny dowód na to, jak bardzo przedsiębiorczymi ludźmi są alkoholicy, jak potrafią się zorganizować i zrobić coś sensownego. Sami z siebie. Bo nikt za grupy tego nie wymyślił, nie narzucił, nie polecił (któż miałby taką moc?). Mityngi online funkcjonowały już wcześniej (na świecie od 1999 roku, jak pisze Tadeusz ze Steru w drugim tomie <i>Historii AA w Polsce</i>), ale – w mojej świadomości – raczej jako rozwiązanie specjalne, wyjątkowe, dla kogoś, kto kompletnie nie może dostać się na „żywe” spotkanie, bo jest na misji (najlepiej ONZ lub NATO, żeby brzmiało poważnie), w pracy, w szpitalu albo na mocno egzotycznych wakacjach. Nie miałam pomysłu ani potrzeby korzystania z nich. Lecz kiedy sytuacja wyjątkowa, właśnie taka, która wymaga specjalnych rozwiązań, wśliznęła się w nasze codzienne i nieegzotyczne życia, okazało się, że mamy na nią gotową odpowiedź. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="color: black; font-style: normal; font-weight: normal; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="font-style: normal; font-weight: normal; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-family: inherit;">Na pierwsze mityngi niestacjonarne, nieanalogowe<span style="color: #990000;">*</span> zalogowałam się z ciekawości. Żeby wiedzieć, jak wyglądają, o co w nich chodzi, a w razie potrzeby dodać otuchy i wesprzeć technicznie nowicjuszy, podopieczne i kogokolwiek, kto byłby zainteresowany. Skorzystałam z kilku różnych platform oferujących połączenie audio-video, byłam na mityngach telefonicznych. I c</span><span style="font-family: inherit;">hoć jestem tak skonstruowana, że w pierwszej kolejności dostrzegam i wyłapuję różnice, minusy, słabsze strony i potencjalne zagrożenia, to jednak zacznę od plusów, szans i możliwości, jakie spotkania na skype, zoom, gotomeeting, discord i paru innych platformach ze sobą niosą. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="font-style: normal; font-weight: normal; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="font-style: normal; font-weight: normal; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-family: inherit;">Zatem: <span style="color: #990000;">dostęp do mityngów wcześniej z powodów geograficznych niedostępnych, a także możliwość posłuchania doświadczeń alkoholików, których w inny sposób nie dałoby się usłyszeć </span>(a identyfikacja i inspiracja są istotne nie tylko dla nowicjuszy). Co za gratka – zaprosić, bez obciążania grupy kosztami, do Jeleniej Góry spikera z Suwałk lub do Sanoka kogoś ze Szczecina. Zaraz, ale dlaczego ograniczać się granicami państwa? Zaprosić ich do Hamburga, Dublina czy Londynu. Jeśli ktoś zna język, może wskoczyć na mityng do Nowego Jorku. Jeśli nie zna… i tak może posłuchać zagranicznych spikerów. Na polskich mityngach. Tłumaczonych na język polski. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="font-style: normal; font-weight: normal; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="font-style: normal; font-weight: normal; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-family: inherit;">Jeśli ktoś sobie życzy, może <span style="color: #990000;">uczestniczyć nawet w kilku mityngach dziennie</span>. Wprawdzie mityngi same w sobie nie leczą, ale są nowicjusze, którzy w ten sposób radzą sobie z obsesją picia, szczególnie w krytycznych momentach, a do takich </span>obecna sytuacja <span style="font-family: inherit;">z pewnością może należeć.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="font-style: normal; font-weight: normal; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="font-style: normal; font-weight: normal; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-family: inherit;">Wyższa potrzeba – a tym okazuje się być udział w mityngu w czasach zarazy – skłoniła wielu zatwardziałych przeciwników wszelkiej technologii do <span style="color: #990000;">rewizji dotychczasowych uprzedzeń</span>. I nagle się okazało, że digitalowi analfabeci (w ich gronie bywam i ja) śmigają w zoomy i discordy niewiele gorzej od młodzieży, co ze smartfonem w dłoni przyszła na świat. (Choć akurat ten szeroko edukacyjny, wyrastający poza kwestie trzeźwienia, aspekt wspólnoty odkryłam już dawno, teraz wypatrzyłam tylko kolejny przykład). <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="color: black; font-style: normal; font-weight: normal; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="font-weight: normal; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-family: inherit;">W pierwszych dniach <span style="color: #990000;"><i>#zostańwdomu</i></span> wszyscy potrzebujący wsparcia, ci dzwoniący na infolinię AA lub pragnący powrócić na wspólnotowe łono, słyszeli: <i>niestety, nie spotykamy się na żywo</i>. Wkrótce jednak zdanie to zyskało ciąg dalszy: <i>…ale mityngi są organizowane w internecie lub przez telefon</i>. A potem </span>się <span style="font-family: inherit;">okazało, że to pozorne utrudnienie staje się ułatwieniem, znosi bowiem bariery (często wyolbrzymione, co nie znaczy, że nie realnie powstrzymujące) przed przyjściem na spotkanie AA. Na jednym z internetowych mityngów usłyszałam wypowiedź alkoholiczki: </span><i style="font-family: inherit;"><span style="color: #990000;">gdyby nie te spotkania w sieci, nigdy bym do was nie przyszła, tak się wstydziłam</span></i><span style="font-family: inherit;">. Na mityng telefoniczny czy internetowy można wejść bez rejestrowania się, podawania danych, bez pokazywania twarzy, chyba </span><span style="color: #990000; font-family: inherit;">bardziej anonimowo już się nie da.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="color: black; font-style: normal; font-weight: normal; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="color: black; font-style: normal; font-weight: normal; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-family: inherit;">Ale ponieważ można bardzo anonimowo, to otwierają się też, na razie na szczęście niezbyt szeroko, drzwi potencjalnych nadużyć (w ten oto sposób przechodzimy gładko do minusów, niedogodności oraz zagrożeń).<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="font-style: normal; font-weight: normal; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">Dostałam </span>od jednego z uczestników AA <span style="color: black; font-family: inherit;">sms-ostrzeżenie o nowym zjawisku na – bodajże – anglojęzycznych mityngach: na online’owe spotkanie loguje się ktoś anonimowo, a następnie zawłaszcza je/uniemożliwia prawidłowy jego przebieg/wprowadza zamieszanie i niepokój, zniesmacza lub bulwersuje swoją wypowiedzią. Fakt, zalogować się może absolutnie każdy, adresy mityngów widnieją na oficjalnej stronie AA. O ile </span>zakłócanie spotkania jakichś tam alkoholików byłoby dla <span style="font-family: inherit;">kogoś atrakcją (wiem, szaleńców nie brakuje). Choć wydaje mi się, że problem ten, jeżeli w ogóle, jest dopiero przed nami. Póki co wspólnota AA w Polsce nie jest aż tak znana, popularna i powszechna (jak w USA chociażby), by chciało się na nią robić zajazdy<span style="color: #990000;">**</span>. Poza tym</span><span style="font-family: inherit;"> admin czy prowadzący mityng online ma możliwość błyskawicznego rozwiązania problemu – wystarczy wyłączyć przeszkadzaczowi mikrofon czy usunąć go ze spotkania. Na żywo pacyfikacja wymaga znacznie większych nakładów cierpliwości, umiejętności, a czasem sił. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="color: black; font-style: normal; font-weight: normal; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="font-style: normal; font-weight: normal; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-family: inherit;">Kolejna rzecz: mam wrażenie, że spotkania na skype, zoom, gotomeeting, a jeszcze bardziej telefoniczne, wymagają <span style="color: #990000;">znacznie większej koncentracji, większej energii, by nie ulec rozproszeniu</span> (jestem wzrokowcem, brak możliwości skupienia wzroku na czymś/kimś konkretnym powoduje u mnie odlot w inne rejony, kompletnie na przykład nie umiem korzystać z audiobooków). Mniejsze skupienie skutkuje rozproszeniami, a te nudą. A skoro nuda, to może sprawdzę maile, przeskroluję fejsbuka, rzucę okiem na newsy z kraju, ze świata, z pudelka. <span style="color: #990000;">Rozproszenie jeszcze większe i właściwie poczucie, że ten mityng jest jakiś taki miałki, płaski.</span> Ale… przecież mogę jednym kliknięciem przeskoczyć na inny, może będzie ciekawszy. <span style="color: #990000;">Turystyka mityngowa</span> ma też ciemniejszą stronę – bez żadnego wysiłku mogę być wszędzie, bo w tym samym czasie odbywa się kilka mityngów, i nawet nie zauważyć, że <span style="color: #990000;">przez to skakanie nigdzie tak naprawdę nie jestem. Z niczego nie korzystam. Niewiele, jeśli cokolwiek, od siebie daję.</span> <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="color: black; font-weight: normal; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-family: inherit;">W pewnym momencie zastanowiły mnie przedłużające się chwile ciszy, uporczywie milczenie, zwłaszcza wobec jeszcze niedawno wyrażanej wdzięczności za dostęp do jakichkolwiek, choćby internetowych spotkań w tak trudnym czasie. Lecz jeśli wpadam na mityng w jego trakcie albo dzielę uwagę pomiędzy kilka tematów/mediów, to może być mi trudno się zorientować w temacie. Najlepiej się więc nie wypowiadać. To i tak lepsze niż opcja: <i>nie wiem, no to powiem, bo mam swoją historię, jedyną, ale pasuje za to na każdą okazję</i>.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="color: black; font-style: normal; font-weight: normal; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="font-style: normal; font-weight: normal; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-family: inherit;">Rozmaite czynniki się zapętlają i wzajemnie potęgują: powierzchowność i długie milczenie mogą powodować, że nie bardzo mam chęć podłączyć się do mityngu. Jeśli skaczę ze spotkania na spotkanie, z platformy na platformę, trochę <span style="color: #990000;">ciężko z utrzymaniem poczucia przynależności i wspólnoty.</span> Bo niby z kim tę wspólnotę zbudować? Z niewidzialnymi głosami? Niewiele mówiącymi nickami? Wiele osób deklaruje tęsknotę za dawnymi prawdziwymi<span style="color: #990000;"> </span>spotkaniami. Pewnego sentymentu może się dorobić nawet ten wkurzający gość, mamroczący w kącie zawsze to samo albo ta trochę arogancka dziewczyna, która ciągle się użala, ale przecież wszystko wie najlepiej. Tak, nawet ich zaczyna jakoś brakować. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="color: black; font-style: normal; font-weight: normal; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="font-style: normal; font-weight: normal; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-family: inherit;">Jest jeszcze jedna kwestia, związana z anonimowością. Logujesz się na rozmaite platformy, dotychczas nie wykorzystywane i nieznane, a może i znajome, ale używane w celach profesjonalnych, pod nazwiskiem, czasem też nazwą firmy. Nawet jeśli zauważysz, że te dane są widoczne dla wszystkich, nie zawsze umiesz je usunąć/schować/zamienić na mniej personalne. Na kilku mityngach spotkałam znajomych z całkiem innych zebrań czy organizacji. Nie miałam pojęcia, że łączą nas również kwestie zdrowotno-duchowe. Pokojarzyłam też parę faktów, których nieznajomość naprawdę mi nie wadziła. Czy to wykorzystam? Nie sądzę. Nie mam ani potrzeby ani zamiaru. Ale… <span style="color: #990000;">czy wszyscy będą tak dyskretni?</span> <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="color: black; font-style: normal; font-weight: normal; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="font-style: normal; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="color: black; font-family: inherit; font-weight: normal;">Zastanawiałam się, a może i martwiłam, jak sobie damy radę ze służbami, sponsorowaniem nowicjuszy, literaturą czy siódmą tradycją. Całkiem niepotrzebnie. Wszystkie te kwestie potrafimy ogarnąć – w końcu alkohol też potrafiliśmy zorganizować zawsze. </span><span style="font-family: inherit;">I prawdopodobnie z pozostałymi zagrożeniami też sobie poradzimy, przekujemy je w lekcje. <span style="color: #990000;"><b>Trzeźwi alkoholicy stają się nauczalni, wyciągają wnioski.</b></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="font-style: normal; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: #990000;"><b><br /></b></span></span></div>
<h4>
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: #990000;"><b>*</b></span></span></h4>
<div class="MsoNormal" style="color: black; font-style: normal; font-weight: normal; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="color: black; font-weight: normal; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-family: inherit;">Temat picia (<i>czy w kwarantannie jest większe i straszniejsze</i>), radzenia sobie z nim (<i>ale przecież ośrodki, detoksy i terapie pozamykane</i>) zaciekawił wiele osób. Dziennikarze pytają, specjaliści objaśniają i prognozują. Jeden z branżowych przyjaciół napisał na swoim blogu:</span></div>
<blockquote class="tr_bq" style="font-weight: normal;">
<i><span style="font-family: inherit;">Zastanawiam się, jak będzie wyglądało nasze (AA-owskie) środowisko, kiedy problemy z koronawirusem już się skończą. </span><span style="font-family: inherit;">Alkoholicy przekonani przez psychoterapeutów lub kolegów z AA, że jeśli nie będą obecni na kilku mityngach tygodniowo, to na pewno zapiją się na śmierć, zorientują się, że to nie jest prawda. Bo też nie wszyscy mogą, chcą i potrafią podłączyć się do jakiegoś spotkania on-line, na takiej lub innej platformie internetowej.</span><span style="font-family: inherit;">Oczywiście pewna liczba uzależnionych wróci do picia. Ci, którzy własny lęk przed zapiciem w związku z nieobecnością na mityngach, rozkręcą tak bardzo, że wywołają sobie nawrót choroby alkoholowej, ale nie sądzę żeby były to liczby znaczące. Będą też tacy, którzy brak mityngów potraktują jako usprawiedliwienie picia.</span><o:p><span style="font-family: inherit;"> </span></o:p><span style="font-family: inherit;">Część ze sponsorów pracuje z podopiecznymi zdalnie, przez internet. Czy „po wszystkim”, sponsorom i podopiecznym znów będzie się chciało wychodzić z domów?</span><o:p><span style="font-family: inherit;"><br /></span></o:p></i><span style="font-family: inherit;"><i>A może na mityngach on-line pojawią się ci, którzy dotąd nigdy do AA nie trafili i dzięki temu przekonają się, że nie taki diabeł straszny?</i> </span><span style="color: #990000; text-align: right;">***</span></blockquote>
<div style="text-align: right;">
<span style="font-size: x-small;">(<i>meszuge.blogspot.com</i>)</span> </div>
<div class="MsoNormal" style="color: black; font-style: normal; font-weight: normal; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="color: black; font-style: normal; font-weight: normal; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-family: inherit;">Ja mam nadzieję, że pogubieni powrócą, a rozproszeni się zjednoczą, wkleją we Wspólnotę, która przetrwa i ten czas, jak przetrwała wszystko do tej pory. A po mobilizacji wobec </span>stanu <span style="font-family: inherit;">wyjątkowego zostanie nam kilka ciekawych rozwiązań, których wcześniej nie widzieliśmy, nawet ich nie przeczuwaliśmy, oraz inicjatyw, które otworzą AA dla nowych członków (tak jak już się to dzieje w przypadku mityngów dla g/Głuchych). </span></div>
<div class="MsoNormal" style="color: black; font-style: normal; font-weight: normal; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="color: black; font-style: normal; font-weight: normal; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="color: black; font-style: normal; font-weight: normal; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="color: black; font-style: normal; font-weight: normal; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="color: black; font-style: normal; font-weight: normal; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-family: inherit;">---</span></div>
<div class="MsoNormal" style="font-weight: normal; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: #990000; font-style: normal;">*</span> <i>J</i></span><i>ak teraz nazywać dawne spotkania? Z określeniem „normalne” w odniesieniu do AA zawsze mam lekki problem, jakby było jakimś może nie nadużyciem, ale zniekształcaniem rzeczywistości, wydaje mi się, że wszyscy tu w AA (choć może i tu na ziemi) jesteśmy trochę wariatami, co swoją drogą czasem bardzo mi pasuje.</i></div>
<div class="MsoNormal" style="font-weight: normal; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="color: #990000;">**</span><span style="color: black;"> Oczywiście na otwarte mityngi w realu też może przyjść każdy, ale musiałby się wykazać jednak większym samozaparciem niż wkliknięcie się w spotkanie (trolle należą do gatunku upierdliwego, lecz leniwego, a ponadto strachliwego, więc mało prawdopodobne, by któryś nieuzależniony troll wybrał się fizycznie na spotkanie i próbował się produkować przed żywymi ludźmi). Aczkolwiek znana jest mi frakcja alkoholików (dorobili się nawet własnej nazwy), grasująca po mityngach stacjonarnych w jednym z dużych miast, i podobnie się zabawiająca.</span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="font-weight: normal; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="caret-color: rgb(153, 0, 0); color: #990000;">*** </span>Całość <a href="http://meszuge.blogspot.com/2020/03/notatki-sponsora-odc-121.html#comment-form" target="_blank">tutaj</a>. Na marginesie, szczególnie ciekawe poznawczo wydają mi się komentarze pod tym postem – przerzucanie się tradycjami AA, a raczej ich interpretacjami, rumakowanie z szabelką wspólnego dobra i głównego celu. Rzucić okiem i wyciągnąć wnioski warto. Ale, jak powiedział klasyk, to już zupełnie inna historia. </i><span style="font-style: normal;"> </span></div>
<div class="MsoNormal" style="font-weight: normal; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-style: normal;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="font-weight: normal; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-style: normal;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="font-style: normal; font-weight: normal; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="font-style: normal; font-weight: normal; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="color: black;"><br /></span></div>
</div>
Mika Duninhttp://www.blogger.com/profile/14668514596295765900noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-6849538745064269651.post-73990693989756816322020-01-10T18:04:00.001+01:002020-01-10T18:04:52.530+01:00195. posłanie i przykład <div class="MsoNormal" style="font-family: Cambria; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="font-family: Cambria; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
Raz na jakiś czas zdarza mi się spotkać w AA osobę, która naprawdę chce. <b><span style="color: #990000;">Naprawdę!</span></b> Może już przerobiła wszystkie inne sposoby, może już sprawdziła na wylot własne możliwości i się przekonała (ci, którzy sprawdzili, wiedzą, o co chodzi). A może ma po prostu silne poczucie, że w sytuacji, w której się znalazła, trzeba się powierzyć, czyli uchwycić tego, o czym w AA mówią, słuchać i robić. No więc właśnie spotkałam kogoś takiego i nie mogę wyjść z pełnego podziwu i radości zdumienia (nie wiem, czy z niedoskonałości zasobów językowych czy może z nieopisywalności tego stanu, trudno mi wyrazić to lepiej). </div>
<div class="MsoNormal" style="font-family: Cambria; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="font-family: Cambria; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
Pamiętam gdy mój sponsor mówił: <i><span style="color: #990000;">Wiem, że teraz tego nie rozumiesz, ale za jakiś czas będziesz to miała…</span></i> Przez te kilka lat miałam i zrozumiałam już wiele razy i czasem zastanawiam się, jak on widział i przyjmował moje wysiłki, jak patrzył na fakt, że naprawdę robię to, co mam zrobić, według jego instrukcji. Przypomniałam to sobie właśnie przy okazji mojej reakcji na pracę i postawę wspomnianej na początku osoby. To takie pełne wzruszenia zadziwienie, że komuś się chce, że naprawdę słucha tego, co mówię, że mi wierzy, że to działa. I zastanowiło mnie: jak wielką rzeczą jest niesienie posłania, przekazywanie programu (och, umówmy się, jest przy tym normalne, codzienne, zwyczajne, not big deal)! Jakie przynosi owoce, jak potrafi wstrząsnąć i przemienić – nie tyle osobę przyjmującą, to oczywiste, lecz tę, która przynosi, która przekazuje i prowadzi. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="font-family: Cambria; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="font-family: Cambria; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
Tak mocno do mnie dotarło, jak wielką siłę ma alkoholik, który realizuje program i realnie się zmienia (i może nawet sam jeszcze tego nie widzi). Jak żywym, gorejącym jest przykładem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="font-family: Cambria; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
Ten stan uważam za niezwykły model niesienia posłania. Gdy dzwoni do sponsora, relacjonując przebieg kolejnych rozmów z ludźmi, których kiedyś skrzywdził, gdy na mityngu opowiada o tym, co niektórych może wkurzać, bo zdaje się być odbierane jako natrętny wyrzut (choć przecież niczego nikomu nie wyrzuca, mówi jedynie o swoich działaniach i przeżyciach), ale jest też inspiracją, zarzewiem, energią, która może popchnie i mnie do działania. Gdy aż skrzy od tej energii duchowej, otoczony poświatą opalizującej aury (wiem, wiem, rozpędziłam się, ale sama mam dreszcze). Pamiętam słowa z WK o tym, że sama nasza obecność, każde zdanie wypowiedziane podczas spotkania AA jest niesieniem posłania. I to, jak mocno się z tym nie zgadzałam i nadal nie uważam tego za zawsze prawdziwe. Poza tymi przypadkami, kiedy alkoholik rozpalony przebudzeniem duchowym w rezultacie działania, roztacza wokół siebie dowody na istnienie siły większej, wyższej, cuda, prawdziwość doświadczenia opisanego dziesięciolecia temu w literaturze AA. </div>
<div class="MsoNormal" style="font-family: Cambria; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="font-family: Cambria; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="font-family: Cambria; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<o:p></o:p></div>
Mika Duninhttp://www.blogger.com/profile/14668514596295765900noreply@blogger.com21tag:blogger.com,1999:blog-6849538745064269651.post-90320489985048481182020-01-01T20:50:00.000+01:002020-01-01T20:50:05.402+01:00194. nie-bilans<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-family: inherit;">Wśród tych, którzy podsumowania roczne </span>robili<span style="font-family: inherit;">, gdy mało kto podsumowywał, zapanowała, jak widzę, moda na deklaracje o odejściu od ewaluacji (no, najwyżej tylko małe podkreślenie, złota myśl, ot co, żeby tak całkiem z obiegu nie wypaść), ponieważ wśród mas szerokich z kolei roczne raporty i plany nabrały powabu <i>en vogue</i>. I teraz jestem w kropce: przyznać się do skąpego, macoszego bilansu (wynikającego z czynników tak dalekich od mody i znajomości trendów jak bułka kajzerka), i tym samym stanąć po stronie dumnej nowoczesności, czy z przekory, naciągając w dodatku rzeczywistość (bo podsumowanie jednak blade i szczątkowe), wcisnąć się w mainstream, nadwerężając jednocześnie ego, które chciałoby się wyróżnić. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-family: inherit;">Jeśli komuś udało się przebrnąć przez ten niepotrzebnie skomplikowany labirynt wstępu – składam wyrazy uszanowania. I spieszę objaśnić, czemuż to moje podsumowania i agendy wyglądają inaczej, niż dawniej. I dlaczego w ogóle jeszcze są.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-family: inherit;">Są otóż dlatego, że precedensy w moim życiu to niebezpieczeństwo. Jeśli raz sobie pozwoliłam, raz odpuściłam – czemu miałabym nie odpuścić znowu? A po tym następnym odpuszczeniu/zaniechaniu to już wiadomo, szkoda gadać. Dlatego, mimo może nie niechęci tylko poczucia średniego sensu, postanowiłam zasiąść do moich zeszytów i wypunktować znaczące momenty roku minionego oraz co większe </span>nadzieje, <span style="font-family: inherit;">pomysły czy raczej pomysłów </span>zarysy<span style="font-family: inherit;"> na rok nadchodzący. Właśnie pomysły, nie plany. Bowiem ten rok pokazał mi, jak poprzedni, że trudno te dawne punkty nazwać planami albo celami – rozmyły się, zapomniałam o nich. Inne były tylko pobożnymi życzeniami, chciejstwami. Chciałam, żeby dany temat pojawił się w moim życiu. Niektóre umieściłam na liście, bo zdawało mi się, że tak należy. Efekt – jak zwykle spora doza frustracji. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-family: inherit;">Po co mi to? – podszepnęło coś jakoś na jesieni. Mało ci poczucia nieadekwatności, przesypywania czasu przez palce, przepuszczania okazji? Mało presji, poczucia winy i rozczarowania sobą? Tym razem określiłam więc ledwie kilka obszarów czy kierunków,</span><span style="font-family: inherit;"> </span><span style="font-family: inherit;">które mnie ciekawią. Ale czy zdołam tam pójść? A dojść? Wciąż zbyt wiele mnie interesuje i pociąga. Rozziew między pragnieniem spenetrowania czegoś a możliwościami/siłą do realizacji z każdym rokiem rośnie.</span><span style="font-family: inherit;"> </span></div>
<blockquote class="tr_bq">
<blockquote class="tr_bq">
<ul>
<li style="text-align: left;"><span style="color: #990000; font-family: inherit;"><i>Nie wiem, ile przeczytam książek – chcę wrócić do lektur starych, do prawdziwych pisarzy, prawdziwego, głębokiego spojrzenia, opisu świata (ale czy ten opisany dogłębnie świat ma jeszcze coś wspólnego z obecnym?).</i></span></li>
</ul>
<ul>
<li style="text-align: left;"><i><span style="color: #990000;"><span style="font-family: inherit;">Nie wiem, ile napiszę tekstów – chcę pisać o tym, co mnie choć trochę pociąga (w obszarze zawodowym nie zawsze o to łatwo).</span></span></i></li>
</ul>
<ul>
<li style="text-align: left;"><i><span style="color: #990000;"><span style="font-family: inherit;">Nie wiem, ile kilogramów schudnę, pewnie raczej przytyję – chcę czuć wreszcie moje ciało, słyszeć je i odpowiadać na jego mądre potrzeby. </span></span></i></li>
</ul>
<ul>
<li style="text-align: left;"><i><span style="color: #990000;"><span style="font-family: inherit;">Nie wiem, ile czasu uda mi się uratować od zmarnowania – chcę nic nie robić, milczeć, gapić się, nudzić.</span></span></i></li>
</ul>
<ul>
<li style="text-align: left;"><i><span style="color: #990000;"><span style="font-family: inherit;">Nie wiem, ile miejsc odwiedzę – chcę być tam naprawdę, zostawiać ułamek śladu i obok zmęczenia czuć wdzięczność za tę możliwość.</span></span></i></li>
</ul>
<ul>
<li style="text-align: left;"><i><span style="color: #990000;"><span style="font-family: inherit;">Nie wiem, ile nowych przestrzeni zwabi mnie i otworzy się przede mną – chcę bez żalu zostawiać stare miłości, wracać do nich choćby na dzień i cieszyć się, że spędziłam z nimi dziesiątki, setki, tysiące godzin i że jeszcze zdarza się choćby słaby poryw, który popchnie do śpiewu, tańca, gry. Do pisania. Jak teraz.</span></span></i></li>
</ul>
</blockquote>
</blockquote>
<br />
<br />
<br />
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
Mika Duninhttp://www.blogger.com/profile/14668514596295765900noreply@blogger.com16tag:blogger.com,1999:blog-6849538745064269651.post-60703683837429721562019-08-14T14:16:00.001+02:002019-08-19T15:37:41.896+02:00193. poznać siebie<div class="MsoNormal" style="font-family: Cambria; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="font-family: Cambria; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
Inspiracją do cotygodniowej godzinnej Ciszy bywają różne teksty, zawsze ktoś coś przyniesie. Dziwią mnie niekiedy te wybory, ale cóż, powiedzmy, że to interesujące, co porusza i ciekawi innych, co ich zatrzymuje i pobudza. Dzisiejszy tekst był jakiś taki pół na pół, irytująco-oczywisty. Już sam tytuł książki drażnił (<i>Radość życia</i>), nie mówiąc o przydomku autora: <span style="color: #222222;"><i>Dr Love</i>! No, hello! </span> <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="font-family: Cambria; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<br />
<blockquote class="tr_bq">
<i><span style="color: #222222;">Kiedy umrzemy i pójdziemy do nieba, spotkamy tam naszego Stwórcę. Nasz Stwórca nie będzie pytał: "Dlaczego nie zostałeś mesjaszem?", "Dlaczego nie odkryłeś lekarstwa na to czy na tamto?". Jedynie, o co nas zapyta w tej cudownej chwili, to: "Dlaczego nie stałeś się sobą?" </span></i><i><span style="color: #222222;">To jest nasz podstawowy obowiązek. Gdyby było inaczej, to po co bylibyśmy tak niewiarygodnie niepowtarzalni? Każdy jest inny. Każdy ma do zaoferowania światu coś, czego nie ma nikt inny. Czy ten fakt nie wzbudza w was entuzjazmu wobec samych siebie, nie skłania do refleksji: "O Boże, muszę odkryć, co to takiego?"</span></i></blockquote>
<br />
<div class="MsoNormal" style="font-family: Cambria; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="font-family: Cambria; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
Nie, nie wzbudza. Naprawdę nie wzbudza, wręcz przeciwnie. (Taki mam nastrój, że bez kija nie podchodź). No jasne, że warto poznać siebie, ale… czy musimy brnąć w to kołczowe trzęsawisko?! W porządku, wysłuchałam, zastanowiłam się, przyjęłam, co mówią inni i z czystym sumieniem mogę odrzucić. I nawet by mi do głowy nie przyszło marudzić tutaj na ten temat, gdyby nie pewna zbieżność. Wieczorem usiadłam do historii pewnego amerykańskiego weterana AA, niepijącego dłużej, niż ja żyję. Nie tylko z tego powodu to, co mówi, uważam za warte uwagi. I tak sobie czytam, czytam, czytam. </div>
<div class="MsoNormal" style="font-family: Cambria; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="font-family: Cambria; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<blockquote class="tr_bq">
<i style="font-family: -webkit-standard;">Chciałbym żebyście w ten weekend cieszyli się w pełni tym, kim naprawdę jesteście. Trzy lata temu zadecydowałem, że to jest mój najważniejszy cel życiowy. Ze wszystkich rzeczy, które człowiek może robić w życiu, <b><span style="color: #990000;">postanowiłem zająć się odkrywaniem tego, kim naprawdę jestem</span></b>. Chcę zobaczyć, do jakiego stopnia mogę się przebudzić. Bill pisze, że odpowiedź leży w rozwoju duchowym. W przebudzaniu się coraz bardziej. Tym właśnie jest rozwój duchowy – przebudzeniem. Rozwój duchowy jest ustawieniem się w taki sposób, aby jeszcze więcej rzeczy mogło być przede mną odkryte. A jak to robię? Szukam drogowskazu, za którym pójdę. Szukam znaków. Nikt nie powie mi prawdy o mnie samym. Mogą jedynie wskazać mi, gdzie to jest: „To tam, idź w tamtą stronę”. To może być ktokolwiek, autor jakieś książki, ktokolwiek. Jesteśmy teraz tutaj, by stać się skupionym poszukiwaczem, czyż nie? Jeśli będziesz kontemplował, próbując znaleźć odpowiedź na pytanie: co jest dla mnie najważniejsze, i znajdziesz odpowiedź, to możesz skreślić wszystkie inne swoje cele. <b><span style="color: #990000;">Szukaj najpierw siebie. Kiedy poznasz samego siebie, wszystko inne się naprostuje</span></b>. Bardzo trudno jest nam porzucić nasze ego i zdać sobie sprawę, że gdybyśmy faktycznie skupili się na tym jednym jedynym celu, to wszystko inne naprostowałoby się. </i></blockquote>
<div class="MsoNormal" style="font-family: Cambria; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="font-family: Cambria; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
COOO? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="font-family: Cambria; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
Czytam jeszcze raz, i jeszcze, uważniej. Że co? Co on mi tu gada? Właśnie dziś, pięć godzin po historyjce, którą postanowiłam wywalić, przynosi mi zdania identyczne, które w zasadzie łatwo byłoby mi przegapić, machnąć na nie ręką, że dobra, dobra, pitu, pitu. Ileż to ja słów, znacznie mądrzejszych, umówmy się, pożyteczniejszych, proszę państwa, przegapiłam z większą beztroską albo nawet nosząc czas jakiś, zdjęłam do prania i więcej już nie użyłam… A jednak coś z przeszłości się odzywa, jakieś wspomnienie, cień czegoś: <i><span style="color: #990000;">mają oczy, a nie widzą, mają uszy, a nie słyszą… </span></i>Nie bądź taka nonszalancka w odrzucaniu okruszków, które mogą powieść cię do domu, moja droga. </div>
<div class="MsoNormal" style="font-family: Cambria; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
No dobrze, tylko dlatego, że to weteran z Ameryki! <b><span style="color: #990000;">Ale co to właściwie znaczy: poznać siebie? </span></b>Dość łatwe, przyznam, było to na początku. Siadasz do Czwartego Kroku, zasuwasz z tymi tabelami, wypisujesz swoje życie, zdarzenie po zdarzeniu, potem wyłapujesz istotę swoich błędów, w Krokach Szóstym i Siódmym zmagasz się ze sobą, dzięki czemu widzisz dokładnie, kim jesteś. I w Ósmym widzisz, a jeszcze bardziej w Dziewiątym. O, Dziewiąty Krok, każde spotkanie lub próby uniknięcia konfrontacji ze skrzywdzoną osobą, pokazują ci jak cholera, kim jesteś. Mijają lata i to oglądanie siebie jest coraz bardziej rozcieńczone, wiesz już dużo, już nie chce ci się tak gapić na siebie, zresztą mówią – i przecież mają rację – żeby się nie skupiać za bardzo na sobie, bo to szkodliwe. Tak, po latach potrzebne jest szkło powiększające. Albo zwyczajny wpierdol od życia, który ci pokaże, gdzie jest twoje miejsce. I tak doszliśmy do tego punktu, w którym widzę, że szarpanie się nie ma sensu, bo przecież sama widzisz, moja miła, że ten weteran ma rację i… <b><span style="color: #990000;">musisz poznać siebie</span></b>. I co z tego, że zbiera mi się na wymioty, skoro jak mus to mus… No dobrze, przynajmniej się temu przyjrzę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="font-family: Cambria; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<span style="font-family: "cambria";">A wy, co myślicie o tym poznawaniu siebie? Jak je rozumiecie? Co konkretnie robicie?</span><br />
<span style="font-family: "cambria";"><br /></span>
<h4>
<span style="font-family: "cambria";">*</span></h4>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: #990000;">Edit, 19 sierpnia 2019:</span> Dziękuję z całego serca za to, że chce wam się napisać, co myślicie. Dziękuję również za te kategoryczne, przesiąknięte racją opinie. Bardzo to dla mnie cenne. Wydaje się, że pokrzepiająca i dająca poczucie bezpieczeństwa jest pewność, że coś jest bzdurą, naiwnością, jest chore, głupie i bombastyczne. Z doświadczenia wiem, jak trudno żyje się w niepewności, w stałym poszukiwaniu odpowiedzi, ciągłym sprawdzaniu, czy ta wczorajsza pasuje do dzisiejszej sytuacji. </div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Pamiętam zdanie: „Przestaliśmy walczyć z kimkolwiek i czymkolwiek”, pamiętam słowa starszych przyjaciół z AA, że nie muszą już walczyć z opiniami, pomysłami, przekonaniami innych, a nawet swoimi własnymi. Wierzyłam im. Było to dla mnie i wciąż jest niezwykle ważne.</div>
<span style="font-family: "cambria";"></span><br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
I dziękuję, nawet jeśli mam wrażenie, że ktoś tu mnie chce mocno do czegoś przekonać lub przed czymś uchronić. A może tylko upewnić się, że zaglądanie na ten blog będzie przewidywalne, i nie zagrozi dyskomfortem, jaki niosą podejrzane pytania. Wprawdzie tego natężenia niezadowolenia i krytyki trochę nie rozumiem, bo w moim wpisie nie ma żadnych prawd objawionych, ani roszczeń co do dysponowania jedyną słuszną racją, niczego – wydawałoby się – co komukolwiek by zagrażało. Ale i tak dziękuję. Ja po prostu zadałam kilka pytań. Postanowiłam się czemuś przyjrzeć, czemuś, co sama latami negowałam (kolejne fundamentalne dla mnie zdanie, które co i rusz okazuje się w moim życiu aktualne i przydatne: „Nie pozwól, aby jakieś twoje uprzedzenia wobec tych określeń zniechęciły cię do szczerego spytania samego siebie, co one dla ciebie oznaczają”). I nie wiem jeszcze, co będę o tym sądzić za tydzień czy miesiąc…</div>
<span style="font-family: "cambria";"><br /></span>Mika Duninhttp://www.blogger.com/profile/14668514596295765900noreply@blogger.com35tag:blogger.com,1999:blog-6849538745064269651.post-24158949852041210832019-08-05T14:26:00.000+02:002019-08-14T14:31:07.213+02:00192. prawdziwe problemy<br />
<br />
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-family: inherit;">Rozmawiam ze znajomą, która od jakiegoś już czasu nie używa alkoholu i opowiada o swoich spostrzeżeniach w tej nowej rzeczywistości. Pada zdanie: <b><i><span style="color: #990000;">w zasadzie wszystko jest w porządku, problemy nie pochodzą z zewnątrz, chyba je wymyślam, właściwie chyba ich tak naprawdę nie ma</span></i></b>. Zawieszam się na tym zdaniu, bo… przecież to kwintesencja naszego chorego postrzegania, opisana w książce <i>Anonimowi Alkoholicy</i>: <span style="color: #990000;">w istocie to my sami stworzyliśmy nasze problem, butelka była i jest tylko ich symbolem</span>.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-family: inherit;">To zdanie jest znacznie bardziej uniwersalne, niż się mojej znajomej wydaje. I mogłoby być rewolucyjne, gdyby tylko ktoś chciał przeniknąć je i potraktować poważnie. Gdybym ja chciała… Bo co, jeśli problemów naprawdę nie ma? Co, jeśli moje niezadowolenie, naburmuszenie, niepokój są odpowiedzią na niewłaściwą/błędną interpretację faktów? A co, jeśli nawet tych faktów nie ma? </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-family: inherit;">Lecz gdybym miała przyjąć taką ewentualność, musiałabym się rozstać z całym dotychczasowym systemem postrzegania, analizowania, reagowania. Kim bym wówczas była? Kim się stała? Czy mogę sobie pozwolić na takie ryzyko? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-family: inherit;">Kilka dni później trafiam na spikerkę amerykańskiego weterana. Gościa, który nie pije ponad 40 lat i zdecydowanie wie, o czym mówi.</span><span style="font-family: "calibri";"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="font-family: Cambria; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-family: "calibri";"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="font-family: Cambria; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-family: "calibri";"><br /></span></div>
<blockquote class="tr_bq">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh9r1yciojbUtXV4bZaJs-L0WTUgTDkCC2ADbmP6ImN1KQWW5TDiEihk3c_zIm2cHNr3CqGF6k8eQIbptyS3d47H1GMXs8edvupvOsOJYKRrgbxoFuUY9c5GLoPhcQ7xF-oYpzkBLURf7st/s1600/1.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="337" data-original-width="821" height="259" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh9r1yciojbUtXV4bZaJs-L0WTUgTDkCC2ADbmP6ImN1KQWW5TDiEihk3c_zIm2cHNr3CqGF6k8eQIbptyS3d47H1GMXs8edvupvOsOJYKRrgbxoFuUY9c5GLoPhcQ7xF-oYpzkBLURf7st/s640/1.png" width="640" /></a></blockquote>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<blockquote class="tr_bq">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgl2XhMW0uNNw__3st50KIYVGRdp_oebDgMLil-Ig39Om7xFX7l2huc7TWSyG9GA6hRg-qtr_JM1vEAX-Skl622L7U3RK063FuqMSgjFlshFOdaw2Ipv3A6cE3Fzsr0cBW9wY9WjX_-Chn3/s1600/Zrzut+ekranu+2019-08-05+o+13.59.38.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="461" data-original-width="792" height="371" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgl2XhMW0uNNw__3st50KIYVGRdp_oebDgMLil-Ig39Om7xFX7l2huc7TWSyG9GA6hRg-qtr_JM1vEAX-Skl622L7U3RK063FuqMSgjFlshFOdaw2Ipv3A6cE3Fzsr0cBW9wY9WjX_-Chn3/s640/Zrzut+ekranu+2019-08-05+o+13.59.38.png" width="640" /></a></blockquote>
<div class="MsoNormal" style="font-family: Cambria; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="font-family: Cambria; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-family: "calibri";">Może pora potrenować nowe patrzenie? Ja w to wchodzę. Weszłam już jakiś czas temu, możliwe, że mało świadomie, ale efekty i tak były i są widoczne w mojej codzienności. Mnóstwem spraw nie zaprzątam sobie głowy, one naprawdę zostały usunięte, nie istnieją. Są jeszcze te większe, może dla mnie za trudne, ale nawet wobec tych mam pewność – nie one są problemem. Tylko mój brak akceptacji. Nieumiejętność spojrzenia na nie z innej perspektywy. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="font-family: Cambria; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-family: "calibri";"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="font-family: Cambria; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-family: "calibri";"><br /></span></div>
Mika Duninhttp://www.blogger.com/profile/14668514596295765900noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-6849538745064269651.post-27455130553977566752019-01-01T22:37:00.000+01:002019-01-01T22:37:41.694+01:00191. czy musi być tak trudno<h4 style="text-align: right;">
<br /></h4>
<b><i><span style="color: #990000;">…domy nie są po to, by w nich mieszkać, lecz po to jedynie, by się z nich wyprowadzić.</span></i></b><br />
<br />
Tymi, w najlepszym razie niepokojącymi, słowami mój ulubiony, bo klarownie i bez ogródek piszący franciszkanin Richard Rohr zachęca do otwarcia się na nową podróż – w drugą część życia. Niewygodną, niebezpieczną, bo nikt nie lubi zmian, zwłaszcza tego rodzaju (uprzedza, że będzie bolało), szczególnie jeśli do emerytury bliżej niż do liceum, a przecież nie przesadza się starych drzew. Ale… tkwienie w miejscu grozi czymś znacznie gorszym niż nuda.<br />
Dobrze rozumiem niechęć i brak entuzjazmu. Książka <i>Spadać w górę</i> leży w mojej biblioteczce od pięciu lat. Rohra cenię, ale jest tyle innych rzeczy do robienia i czytania… Aż tu nagle sam się wziął do ręki. Bo jak boli, to się przypominają rozwiązania, samo prowadzi jak po nitce. Chyba się okazało, że demon południa zajrzał w moje skromne progi i nieźle mi tu miesza.<br />
<br />
<blockquote class="tr_bq">
<span style="font-kerning: none;"><i>Kolektyw, tłum, społeczeństwo, wielopokoleniowa rodzina – to wszystko w poważnym stopniu powstrzymuje nas przed wyruszeniem w drugą podróż. Niektórzy mówią o </i><b><i><span style="color: #990000;">syndromie wiadra z krabami – próbujesz się wydostać, ale inne kraby wciągają cię do środka</span></i></b><i>. To, co uchodzi za moralność lub duchowość, w życiu większości ludzi jest stylem myślenia charakterystycznym dla środowiska, w którym dorastali. Niektórzy nazwaliby to warunkowaniem lub nawet wdrukowaniem określonego stylu myślenia, którego nie sposób porzucić, nie podejmując autentycznej wewnętrznej pracy nad sobą. Buntując się, można go odrzucić w sensie negatywnym; znacznie trudniej jest „pozytywnie” wyjść krabowi z wiadra. A oto właśnie nam chodzi. Jezus używa dość ostrych słów, by wypchnąć nas z rodzinnego gniazda (każe opuścić, a wręcz "nienawidzieć" ojca, matkę, siostrę i brata ). Chce nazwać konieczne cierpienie na poziomie najbardziej osobistym i uczuciowym, sprzecznym z naszą intuicją. By móc odnaleźć własną duszę i przeznaczenie, niezależnie od tego, czego mamusia i tatuś dla naszej przyszłości pragnęli, potrzebujemy naprawdę bardzo silnego impulsu, wątpliwości dotyczących samego siebie, a także w pewnym stopniu odseparowania się od rodziny. Wykraczanie poza sprawy związane z domem rodzinnym, poza sprawy kultury, sztandaru i ojczyzny wymaga podjęcia pozytywnej decyzji wejścia na ścieżkę, którą bardzo trudno podążać przy zachowaniu integralności. Po prostu za bardzo nas ciągnie do wdrukowanego stylu życia, a wierny żołnierz wpaja nam stosowne poczucie winy, wstydu i brak wiary w siebie, co – jak już zostało powiedziane – odczytujemy jako głos samego Boga.</i></span> </blockquote>
<div style="text-align: right;">
Spadać w górę. Duchowość na obie połowy życia, Richard Rohr, Wydawnictwo WAM, 2013 </div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<br />
<br />Mika Duninhttp://www.blogger.com/profile/14668514596295765900noreply@blogger.com24tag:blogger.com,1999:blog-6849538745064269651.post-51126629744984080852018-12-27T22:19:00.001+01:002018-12-27T22:19:36.196+01:00190. listGodzinę temu ktoś napisał do mnie list – komentarz na blogu. Nie chcę go publikować, bo jest zbyt osobisty, ale zostawić bez odpowiedzi nie mogę. Bloggerowy system komentowania – cholernie mnie irytujący, szczególnie w takich sytuacjach – klasyfikuje niemal wszystkich jako anonimowych autorów, a wtedy nie ma szansy na bezpośrednią odpowiedź.<br />
<br />
<h4>
*</h4>
<br />
Nadawczyni to 26-latka, postawiona pod ścianą przez alkohol, konsekwencje picia, zniecierpliwionego (a może zrozpaczonego) narzeczonego.<br />
<br />
Ja też miałam wtedy 26 lat. Docisnęło mnie to samo poczucie beznadziei, braku jakiegokolwiek ruchu. Już żadnego pomysłu, jak by tu polawirować, jak uciec, jak odwrócić los, jak jednak nie ponieść konsekwencji, jak umknąć cierpieniu. Gdy dowiedziałam się, co mi jest i co trzeba będzie zrobić, to <span style="color: #990000;">jakby świat się skończył</span>. Jedyne, czego wtedy pragnęłam – kiedy już do mnie dotarło, że tym razem nie da się wykpić byle czym – to <span style="color: #990000;">żeby nikt się nie dowiedział</span>. W ogóle do mnie nie docierało, że sporo ludzi i tak wie, że większość ma to totalnie gdzieś, ale najbardziej i najdłużej nie rozumiałam tego, że <b><span style="color: #990000;"><i>gra toczy się o moje życie</i></span></b>. Że jeśli teraz czegoś nie zrobię, to stanie się coś bardzo, bardzo złego.<br />
<br />
Mało kto rozumie, że alkoholizm jest chorobą. W dodatku śmiertelną. A już 26-latki nie myślą o tym wcale. Bo może i jacyś starzy menele zachlewają się na śmierć, albo trochę młodsi, ale też menele na melinach, pijący jakieś wynalazki, ale umówmy się – nie młoda, pełna życia, pomysłów i perspektyw kobieta!<br />
<br />
Bałam się potwornie. Co będzie dalej? I dlatego zrobiłam to, co mi mówili specjaliści. Ponieważ to choroba, pomyślałam, że można to leczyć. Wystarczy pójść do ośrodka leczenia uzależnień albo na mityng Anonimowych Alkoholików (do AA można pójść niemal w każdym mieście i miejscowości, bez skierowania, bez umawiania się – anonimowo, dyskretnie i za darmo). A potem posłuchać, co mówią ci specjaliści – nawet<span style="color: #990000;"> <i>zwykli ex-pijacy</i> są specjalistami, bo nie piją alkoholu i wiedzą jak to zrobić</span>. Bo to zrobili. I chętnie przekazują swoje własne doświadczenie (co w niektórych budzi podejrzenia, zwłaszcza ta gorliwość jest podejrzana, lecz ci, którzy są nieufni, nie wiedzą jednej rzeczy – przekazywanie tych informacji potrzebującej osobie, opowiadanie o tym, jak samemu się wyszło z alkoholowego szaleństwa, i że to jest możliwe, że jest rozwiązanie, leczy tych, którzy opowiadają, dodaje im sił i pozwala jakoś, a nawet całkiem pogodnie, fukcjonować w świecie; to dlatego prawie wszyscy AA są chętni do pomocy i gadania). I przynajmniej w tym jednym – alkoholowej skazie – są tacy sami, nie ma więc miejsca na ocenianie, osądzanie czy kwalifikowanie kogokolwiek. A od ręki, bez wychodzenia z domu, polecam: <span style="color: #990000;">alko.fora.pl</span> – mnóstwo rzetelnej wiedzy, popartej praktyką.<br />
<br />
<h4>
*</h4>
<br />
Nie wiem, jak masz na imię, ale dziękuję, że napisałaś.<br />
<br />
<br />Mika Duninhttp://www.blogger.com/profile/14668514596295765900noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-6849538745064269651.post-25671694650247591862018-12-20T14:39:00.000+01:002018-12-20T21:51:14.199+01:00189. na drugie mam: Nie-zdążę<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-family: inherit;">To znaczy, na trzecie, gdyby trzymać się chronologii. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-family: inherit;">Od pięciu lat codziennie rano zapisuję, ręcznie, trzy strony. Jakieś osiem miesięcy temu zauważyłam to po raz pierwszy. Powtarzające się słowa. A właściwie jedno, po kilka razy na stronie. <i><b><span style="color: #990000;">Zdążę – nie-zdążę. Żebym zdążyła. Ale chyba nie zdążę</span></b></i>. I jeszcze: <i><b><span style="color: #990000;">dam radę czy nie dam?</span></b></i> <i><b><span style="color: #990000;">Zdążyć</span></b></i>, oczywiście. Najpierw było: ej, nie możesz tak powtarzać, poszukaj synonimów. Ale weź, nie chce mi się. A potem, po kolejnych tygodniach: hej, czy to nie przesada? Czemu to ciągle powtarzasz?! I wreszcie: Psychiczna jesteś, nieogarnięta? Co jest, nerwica jakaś? Czy coś? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-family: inherit;">Czy coś. Kompulsja o tym mówią bardziej naukowo. Ale czy nie wszystko jedno, jak nazywają? Co za różnica, i tak płytki oddech, zadyszka, spięcie mięśni, że nawet sen nie przynosi ulgi rozluźnienia, a pierwsza myśl, jeszcze przed otwarciem oczu: trzeba biec, zdążyć, bo bez biegu się nie uda, nie zdąży się. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-family: inherit;">Drugie imię, bo wcześniej, było: <i><b><span style="color: #990000;">Powinnam</span></b></i>. Gdybym zebrała wszystkie moje powinności – te minione, teraźniejsze i przyszłe – nie byłoby mnie spod nich widać, zadusiłyby mnie. Niemal to zrobiły, prawdę mówiąc. Bo na tym świecie jest przeraźliwe mnóstwo rzeczy, które powinnam. Umieć, zrobić, wykonać, zadbać, zmienić. Mojego drugiego imienia przestałam używać wcześniej niż trzeciego, że niby taka bardziej świadoma jestem i nie ulegam szaleństwom dzikiej współczesności. Ale świat nie dał się oszukać tym naiwnym zabiegiem, semantyczną sztuczką. OK., mogę nie używać tego wyrazu, ale i tak mi nie odpuści, przekaże mi co do punkciku w moim specjalnym kajeciku z listami rzeczy do wykonania (pisałam już o moim hysiu na punkcie list i spisów?). <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-family: inherit;">Zmusiłam się. Siłą zakazałam używania w piśmie tego słowa. Tego, wiecie, którego nie mogę napisać, bo wiadomo… Gdy mi się wymknie – skreślam bez litości. A właściwie z litości nad sobą, nad tą biedaczką, co w przeciwnym razie będzie musiała zapieprzać jak nakręcona i po raz kolejny do dentysty, żeby wypełniał, bo przez sen wyzgrzytane, a potem i tak jakiś zawał czy inny wylewo-udar. Nie, nie, nie można tak. Nie obchodzi mnie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-family: inherit;">Ostatnio, kiedy mimo tych różnych zabiegów nie mogę sobie poradzić z moimi imionami, na ratunek przylatuje wersecik z dzieciństwa, który wtedy niewiele mówił, a teraz – zwłaszcza w swoim przedszkolnym kontekście – pobrzmiewa szczególnie trupio: <b><span style="color: #990000;">wszak i tak zginiemy w zupie…</span></b><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-family: inherit;">Więc nie szarp się, dzieciaku. Odpuść sobie. I tak ze wszystkim nie zdą… No… znaczy się, daruj sobie, po prostu. </span><span style="font-family: "cambria";"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
Mika Duninhttp://www.blogger.com/profile/14668514596295765900noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-6849538745064269651.post-64849130871005340012018-12-12T15:16:00.000+01:002018-12-20T14:39:39.986+01:00188. jak zostałam najsłynniejszą blogerką<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">O czym myślałam, gdy zaczynałam pisać blog, nie pamiętam. Namówił mnie znajomy. Musisz, naprawdę powinnaś, powtarzał tyle razy, że, już dobrze, myślę, niech nie dusi. Nie zastanawiałam się nad potencjalnymi czytelnikami, pisałam <span style="color: #990000;">sobie</span>. Z takim startem naprawdę możesz pisać, co chcesz, zwłaszcza jeśli nie masz świadomości, że czasem piszesz od rzeczy…</span></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">Kilka lat później czytelnicy byli już wyraźnie obecni w moim blogowym życiu. I wciąż szło mi dość łatwo – słowa nie sprawiały trudności, wokół, choć głównie we mnie, gdzie przecież rozgrywał się najważniejszy spektakl, działo się tak mocno, intensywnie, że tematów nie brakowało, a do tego to proste zabezpieczenie, otulina blogowego nicku, odcinającego mnie codzienną, prawdziwą od tej (też prawdziwej, lecz kruchej i niechętnej odsłanianiu) internetowej, trochę niematerialnej jednak, tak myślałam. Aż tu nagle…</span><span style="font-family: inherit;"> </span></div>
</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">Siedzę na podwyższeniu, z ekipą filmową. Pada, powielane później w dziesiątkach miejsc: scenariusz powstał we współpracy </span><i style="font-family: inherit;"><span style="color: #990000;">z </span></i><span style="background-color: white; font-family: inherit;"><i><span style="color: #990000;">najsłynniejszą polską blogerką piszącą o kobiecym piciu. </span></i></span></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="background-color: white; color: #222222; font-family: inherit;">Ciach! </span></div>
</div>
<span style="font-family: inherit;"></span><br />
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
</div>
<span style="font-family: inherit;">
</span>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-family: inherit;">Czy nic już nie będzie takie samo? Co i jak trzeba teraz pisać, żeby doskoczyć? A raczej: czego nie pisać, żeby ocaleć? Czy przekreślić wszystko, co pisałam wcześniej jako </span><i style="font-family: inherit;"><b><span style="color: #990000;">nikt</span></b></i><span style="font-family: inherit;">? (A więc myślisz, że jesteś </span><i style="font-family: inherit;"><span style="color: #990000;">kimś</span></i><span style="font-family: inherit;">? Dobre sobie.) Starać się usunąć, choć w sieci rzeczy są nieusuwalne? Unieważnić to, co dziś może być naiwnym wystawianiem się, normalni ludzie przecież takich rzeczy nie piszą! To żenujące i niesmaczne. To znaczy, może takie być, nie pamiętam wszystkich słów. </span></span></div>
</div>
<span style="font-family: inherit;">
</span><br />
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">Miałam raz pokusę wprowadzenia korekty – gdy w moim myśleniu nastąpiła poważna zmiana (12 kroków ze sponsorem w akcji) i niektóre wcześniejsze posty naprawdę mnie zawstydzały. Ale to nie byłoby fair. Skoro ma być prawdziwie, to prawda jest właśnie taka, że kiedyś myślałam naiwnie, może głupio, czasem nieuczciwie, bez większego kontaktu z rzeczywistością, a później trochę sensowniej (taką, w każdym razie, mam nadzieję). Niczego wtedy nie zmieniłam, nie ukryłam. Obecne rozterki traktuję podobnie. Pamiętam, jak kiedyś stresowałam się przed każdą wypowiedzią, i ktoś mądrzejszy powiedział: </span><i style="font-family: inherit;">Daj spokój, połowa ludzi w ogóle nie będzie cię słuchała, bo są tak skupieni na sobie, a reszta i tak zaraz zapomni. Nikt nie będzie roztrząsał tygodniami twoich słów.</i><span style="font-family: inherit;"> Nie??? Zawód, że nie jestem aż tak istotna, był tylko mignięciem wobec ogromnej ulgi, że nie muszę się aż tak napinać. To nie ma większego znaczenia. </span></div>
</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">Niekiedy, wymiennie z </span><i style="font-family: inherit;"><span style="color: #990000;">najsłynniejszą polską blogerką</span> </i><span style="font-family: inherit;">pada określenie </span><i style="font-family: inherit;"><span style="color: #990000;">najlepszy blog o kobiecym alkoholizmie</span></i><span style="font-family: inherit;">. O, to ożywia mnie znacznie bardziej i aż tak nie rozśmiesza. Nie można ze wszystkiego szydzić! Cóż, po prostu lepiej przylega do potrzeb mojego ego. Przecież zaczęłam pisać na serio dlatego, że poza jedynym („męskim”) blogiem mojego przyjaciela Meszuge, niczego sensownego i wartościowego nie znalazłam. Ponieważ nie zauważyłam, by realia znacząco się zmieniły i pojawiły się inne miejsca z rzeczowymi informacjami o alko-uzależnieniu, chyba nie mam co marudzić. Czas, gdy pisałam dla siebie, minął nieodwracalnie. Co z tego, że przestało być łatwo? Robota czeka. </span></div>
</div>
<br />
<span style="font-family: inherit;"></span><br />
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
</div>
<span style="font-family: inherit;"><o:p></o:p></span><br />
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
</div>
<span style="font-family: inherit;">
</span>
<div class="MsoNormal" style="font-family: Cambria; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="font-family: Cambria; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="font-family: Cambria; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="font-family: Cambria; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="font-family: Cambria; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="font-family: Cambria; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="font-family: Cambria; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="font-family: Cambria; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="font-family: Cambria; margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<o:p></o:p></div>
Mika Duninhttp://www.blogger.com/profile/14668514596295765900noreply@blogger.com16tag:blogger.com,1999:blog-6849538745064269651.post-61266820280460534162018-08-30T12:37:00.001+02:002018-08-30T13:05:10.295+02:00187. ukryty motyw<br />
<br />
<h3>
<i><span style="color: #990000; font-size: large;"><b>Naprawdę chcesz przestać cierpieć </b></span></i></h3>
<h3>
<i><span style="color: #990000; font-size: large;"><b>czy tylko, żeby szło po twojej myśli?</b></span></i></h3>
<div>
<br /></div>
<h4>
*</h4>
To pytanie można by zadać każdemu, od czegokolwiek uzależnionemu człowiekowi, zmagającemu się z jakąkolwiek obsesją, szurającemu brzuchem po dnie swojego nałogowego upodlenia. Lecz nie wtedy, gdy przychodzi z pomysłem poddania się zmianie, rozwiązaniu, jakiemuś programowi naprawczemu (również temu dwunastokrokowemu), to za wcześnie. Zbyt wielu znam takich (prawdopodobnie sama do nich należę), którym błędne, fałszywe intencje wywietrzały z głowy w trakcie pracy (bo to ciężka robota jest, a jeśli nie ma w tym roboty i wysiłku, potu i łez, to może być znak, że coś idzie nie tak, wszak to program działania), pokraczność motywów wyłaziła na powierzchnię i okazywało się, że zupełnie nie o to chodzi, żeby moje było na wierzchu. I że efektem naprawdę jest brak cierpienia (w każdym razie tego zbędnego).<br />
<br />
<br />
<br />Mika Duninhttp://www.blogger.com/profile/14668514596295765900noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-6849538745064269651.post-86835964346730766542018-06-10T16:46:00.001+02:002018-06-10T16:46:39.551+02:00186. za dużo słów<br />
<div style="text-align: justify;">
Od miesięcy umacnia się we mnie przekonanie, że na świecie jest za dużo słów. Czemu miałabym jeszcze dokładać? Już nie mam pomysłu, że właśnie moje słowa coś znaczą, są tymi właściwymi. Coraz częściej wolę milczeć. Nawet jeśli wykluje się we mnie jakaś refleksja, zaraz za nią pada: i co z tego? Jakby wypłukał się mój ekshibicjonizm. I chyba pewien entuzjazm, że ja coś mogę. Tymi słowami właśnie.<br />
<br />
A może to tylko niepokój, czy zostanę zrozumiana? Czy ktoś nie zarzuci, że już całkiem się odklejam?<br />
<br />
Gdzieś-kiedyś przeczytałam, że rozumienie, zwiększanie świadomości odbywa się poziomami i jesteśmy w stanie pojąć i zobaczyć najwyżej to, co leży na najbliżej sąsiadujących poziomach (w obydwie strony). Poziom za daleko i już nic nie dociera, a wręcz wydaje się durne i chybione. Nie byłam jeszcze – co oczywiste – na tym poziomie, nie umiałam jeszcze o tym opowiedzieć. Wciąż nie umiem.<br />
<h4>
*</h4>
A może tylko… <b><span style="color: #990000;">czasem trzeba pomilczeć?</span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Mika Duninhttp://www.blogger.com/profile/14668514596295765900noreply@blogger.com18tag:blogger.com,1999:blog-6849538745064269651.post-63714657657034828452018-05-03T11:15:00.000+02:002018-05-03T11:15:11.105+02:00185. majówka<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Jeszcze dobrze się nie obudziłam, a już atakują mnie przepite rechoty i siermiężne nibyżarciki. Już kilka lat temu to miejsce, na które wychodzą okna mojej sypialni nazwałam <i><span style="color: #990000;">kawiarenką</span></i>. Ta miła nazwa miała łagodzić moje reakcje na sąsiedzką aktywność towarzyską – długo w noc i od samego świtu. Szczególnie w sezonie otwartych okien. Ostatnio coś się zmieniło – a może zmienia się stale, tylko obecną zmianę świadomie zauważam – nastąpiła czy też następuje zmiana warty. Poznane i oswojone towarzystwo (<i>dzień dobry sąsiadko</i>) wykrusza się, grzędy ławek zajmują nieznane głosy, sylwetki, twarze. Nieznane i nieprzyjazne. W zbudowanym rok temu w ramach sąsiedzkiej inicjatywy domku dla dzieci żadne dziecko już się nie bawi. Żadna matka z wózkiem już tam nie przysiada na ploteczkę z sąsiadką. Terytorium przejęli nowi i nowe, z zachrypłymi głosami, bełkotliwymi frazami, zaczepnymi tonami. Uczestniczę w tym, czy mi się to podoba czy nie. Bo ten gulgot jest wszędobylski. Głosy brzmią, jakby siedzieli obok, na mojej czerwonej kanapie. Innym razem widzę samotną rozpaczliwą walkę na pięści z powietrzem, wygrażanie nieistniejącemu wrogowi. Może to zależy od mojego nastroju i siły duchowej, może nie, ale przypływa zdarte kiedyś zdanie: <i><b><span style="color: #990000;">I nie wątp, że świat jest taki, jaki być powinien</span></b></i>. </span></div>
<span style="font-family: inherit;"><div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Nie wiem dlaczego niby w moim świecie powinna istnieć kawiarenka z całym jej złachmanionym bogactwem. Ale dociera do mnie, że nie tylko nie wszystkich da się uratować, ale że prawdopodobnie większość z tych wszystkich-nie-do-uratowania nie ma zamiaru niczego zmieniać, bo nie widzi niczego złego w takim stanie rzeczy, może nawet nie cierpi. Bo skąd pomysł, że każdy potargany alkoholem człowiek cierpi? Czasami tylko zadaję sobie pytanie: skoro każda istota na Ziemi ma jakąś rolę do spełnienia, nie istnieje ot, tak sobie, <b><span style="color: #990000;">do czego – tak naprawdę – potrzebni są światu/społeczeństwu pijacy? </span></b></span></div>
</span><br />
Mika Duninhttp://www.blogger.com/profile/14668514596295765900noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-6849538745064269651.post-45426027673977241662018-01-28T19:38:00.001+01:002018-01-28T19:39:35.141+01:00184. oblepiacze<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Snów takich dawno nie było.
Przylepiaczy, co to nie chcą wypuścić nad ranem do domu. Tylko o
dośnienie wołają, dodanie ciągu dalszego – wybierz sobie, jaki
chcesz, zanęcają. Pieszczotliwe takie, przymilne, do jakichś
tęsknot dawnych się odwołują, zasysają prawie uschłe z
zaświatów. Coś niby o miłości, o byciu pożądaną, o jakimś
śpiewie łabędzim. Ciągną za ręce, nogi, za włosy do poduszki,
a powieki w dół, to nic że budzik swoje. I trochę im ulegam. Nie
tak, że od razu i całkiem, taka łatwa to ja nie jestem. Troszkę
tylko, jakbym jednak odchodziła do dnia, mimo że z ociąganiem,
niech sobie nie myślą, że mnie namówiły.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
No więc przeciągam się i przeciągam
granice łóżka, udaję, że mogę sobie na to pozwolić. A gdy już
wstaję, w porannych rytuałach ślimaczę się i kokoszę. Nie
odczuwam napięcia czasu, pośpiechu, nic mnie nie niepokoi. Do
spotkania w południe mam przecież lata całe. Coś zaczyna do mnie
docierać pod koniec kąpieli – miał być szybki tusz, a zamienił
się w lanie wody (do granicy wanny) i fantazji. I już widzę, co
się zdarzyło, już łapię to oszustwo, które się ukryło pod
warstewką miłego poranka.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nie mogę skończyć najprostszej
czynności, ciągnie się jak guma, oblepia, zniewala. Zapadam się w
fotel/szafę/toaletkę, bo nie da się przecież być podwójnie. To
fantazjowanie wysysa ze mnie paliwo przeznaczone na moje zwykłe
czynności. Więc uprawiam oszukańczą bilokację. Ale tu, pod
zwykłym nazwiskiem i adresem mnie nie ma. Ja nie żyję! Zatrzymałam
teraźniejszość i obecność, i przesiadłam się do życia innego,
nierzeczywistego, wskoczyłam na przelatującą obok planetę ułudy.
Czego ja tam sobie nie zdążyłam przez tę godzinę zbudować,
jakiego życiorysu, jakich sukcesów przyszłych! (wiem, wiem, sukcesy są
na zanętę, po takiej przerwie musi mnie podebrać, że to niby
takie miłe będzie zawsze, ale ja przecież jeszcze pamiętam, jak
się toczyły tamte filmy, jak zawsze się toczą).
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<h4>
*</h4>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
I przypominam
sobie – błyskawicznie, bo południe zbliżyło się niebezpiecznie
– ile straconych dni i okazji, znajomości i możliwości,
nieprzeczytanych książek, nieposmakowanych smaków i pocałunków, nieobejrzanych filmów,
niewyuczonych języków, nienapisanych tekstów. No bo kiedy?
Fantazjowanie jest bezlitosne – musisz mu się oddać w całości.
Zgodzi się na minimalne odstępstwo, żeby zachować cię przy
życiu, ale zagarnie całą energię, to, co normalnie można by
nazwać świadomością, a po przejściu na stronę
nierzeczywistości, po uwięzieniu za szybą fantazji, staje się
świadomości karykaturą i jej przeciwieństwem. Nie podejmiesz już
żadnej decyzji poza chroniącymi twój nowy świat – wyobrażoną
planetę, na której zdarzy się to, co sobie tylko wykreujesz, i co
zawsze możesz zmazać gumka i zakleić nową wersją scenariusza. I
jeśli nie zdarzy się jakiś cud, który zepchnie cię z jej
powierzchni, planeta w końcu cię wchłonie. Możesz nawet nie
zauważyć, że wcale nie żyłeś, tylko wyobrażałeś sobie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Spędziłam tam zbyt wiele lat, żebym
dała się nabrać na ten flirt. Zassało mnie na godzinę, zagapiłam
się, naprawdę zapomniałam, że to istnieje, ale nie oddam jej ani
sekundy więcej!</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
Mika Duninhttp://www.blogger.com/profile/14668514596295765900noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-6849538745064269651.post-17991940807332170152018-01-12T23:40:00.001+01:002018-01-12T23:40:41.412+01:00183. wszystkie biedy świata chodźcie i pogrążcie mnie<div style="margin-bottom: 0cm;">
Włączyłam ostatnio płytę sprzed
lat… Nie mogę przestać słuchać, ale nie mogę też robić przy
niej, obok niej, w tych dniach niczego. Już wiem, dlaczego na długo
przestałam słuchać muzyki. Drapie w gardle, w
brzuchu gniecie, szarpie, coś dziwnego w głowie się roi, przed
oczami jakieś obrazy, coś się wydaje, coś się marzy nawet. Już
prawie zapomniałam jak to jest. I nie wiem, czy chcę do tych stanów wracać.
Bo się ich boję. Jakie myśli we
mnie wyprodukują, jakie tęsknoty wycisną, a przecież mam
spokojne, poukładane życie, jestem racjonalna, wyciszona, rozważna,
niepotrzebne mi kłopoty.
</div>
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
No, więc dobrze, wyłączam. Nie
słucham. Już prawie nie płaczę. A potem dzwoni
do mnie tata i tym swoim chichotliwym głosem mówi, że nie ma siły, tak trudno pochować kurki, które jakaś kuna czy łasica podusiła,
wszystkie, tak smutno, pusto, bo chodziły za nim… jak dzieci. I
śmieje się niby, przepraszająco tak, bo to przecież głupie trochę, tak rozczulać
się nad kurami. A ja sobie właśnie przypominam, bo ten drżący śmiech mi
przypomina, że przecież trzeba się jakoś ubezpieczyć na wypadek
„ej, to tylko drób”. I nagle słyszę pod tym głosem żałosnym
całkiem coś innego. I mówię, tato, wiem, że ciężko…
I myślę, kurwa, tato, nie smuć się, proszę, czuję mocno
twój smutek i samotność, i strach, czuję wszystko nawet przez
folię twoich żarcików. I nie wiem co mam zrobić, i czy mogę coś zrobić? I próbuję nawet spionizować się złością, kiedyś działało, odcinało ten bezdenny żal, że komuś
jest bardzo źle. Myślę, tato, jadę na spotkanie ważne, nie mogę
teraz ryczeć, tusz mi się rozmaże całkiem, nie będą mnie
traktować poważnie, tato! Ale już nie działa. Łatwiej było nienawidzieć albo mieć w dupie. </div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
Mika Duninhttp://www.blogger.com/profile/14668514596295765900noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-6849538745064269651.post-85888164437842264972017-12-31T15:02:00.000+01:002017-12-31T15:03:12.221+01:00182. znów coś się kończy/zaczyna<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div style="line-height: normal; text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">To był bardzo ciekawy i niezwykle intensywny rok. Od kilku lat powtarzam, że to najlepsze lata mojego życia, choć zdarzyło się raz czy dwa, że mówiłam to raczej bez przekonania. To wciąż prawda, w tym roku nawet bez ściszania głosu. Mimo że <i>najlepsze</i> nie zawsze oznacza to, co myślałam dawniej. Kiedyś dobry – lepszy – najlepszy – wspaniały – ekscytujący znaczyło: sukces, powodzenie, konkretne osiągnięcia, szczęście po prostu (może dlatego <i>najlepsze</i> czy <i>dobre</i> były tak trudne do osiągnięcia. Zdaje się, że przekroczyłam granicę bezrefleksyjnego pleplania o urojonych stanach, zeszłam na ziemię, i zamiast fantazjować, obserwuję, realizuję, staram się pojąć, cieszę się rezultatami). Dziś <i>dobry</i> znaczy raczej ciekawy. Owszem, powodzenie, sukces, konkretne osiągnięcia też się zdarzają, ale jest w tym coś więcej. Niematerialne, a jednak namacalne dla mnie.</span></div>
</div>
<div style="line-height: normal; text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Ruszyłam w nowe rejony. Robię rzeczy, których nie robiłam wcześniej. Dla tego nowego trzeba było zrobić miejsce. <b><span style="color: #990000;">To nowe samo się wepchnęło i zadbało o przestrzeń</span></b>, niewiele miałam do powiedzenia.</span></div>
</div>
<div style="line-height: normal; text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Czasami siadałam do pisania, powstawał tekst lub szkic, a potem wszystko lądowało w koszu. Zrozumiałam, że jest czas zbierania i czas wydawania. Ten rok był czasem zbiorów, nowych siewów, intensywnego grzebania w ziemi. Czułam, że opisywanie procesu w trakcie tylko temu zaszkodzi. A nie chcę płaskich i powierzchownych opowieści, one nikomu nie są potrzebne. </span></div>
</div>
<div style="line-height: normal; text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Pamiętam, jak kiedyś wyłączyłam wszystkie odbiorniki. W moim domu panowała cisza. Zero muzyki, zero dźwięków. Trwało to bardzo długo. Kilka lat. Mój organizm potrzebował ciszy. Teraz potrzebowałam braku słów. Braku treści. A może raczej przestrzeni, w której niczego nie będę musiała zamykać i konkretyzować. Bo to jeszcze nie czas na podsumowania. Proces trwa. Tak, potrzebuję wciąż ciszy. Może nie mam nic do powiedzenia? To też biorę pod uwagę. <b><span style="color: #990000;">Może wreszcie jestem gotowa, by posłuchać, a nie chlapać dookoła sobą. </span></b></span></div>
</div>
<div style="line-height: normal; text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">To właśnie zdarzyło się w tym roku. I wciąż trwa. Jestem bardzo ciekawa, co będzie dalej.</span></div>
</div>
<div style="line-height: normal; text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<h4>
<span style="font-family: inherit;">*</span></h4>
<br />
<b><span style="font-family: inherit; font-size: large;">I życzę Wam wszystkim równie interesującego, pełnego nowych możliwości i niespodzianek roku! </span><span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: large;">Dziękuję, że wciąż jesteście, pomimo mojej ciszy. </span></span></b><br />
<div>
<span style="font-family: inherit; font-size: small;"><br /></span></div>
Mika Duninhttp://www.blogger.com/profile/14668514596295765900noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-6849538745064269651.post-22211817037916951092017-12-17T17:02:00.002+01:002017-12-17T17:02:41.215+01:00181. między idealizmem a obciachem<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Jakiś czas temu natknęłam się na
harcerski piosenko-teledysk. Patrzyłam, słuchałam, coś musiało
mnie głęboko zahaczyć, bo nawet mój czuły detektor żenady nie
był w stanie tego odłączyć. </div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
No więc, patrzyłam, słuchałam,
mierzyłam się ze wspomnieniami. Miałam 15 lat. Dosyć późno
zostałam harcerką. Nosiłam zbyt jasny mundur (nie mogłam w tym
wieku chodzić przecież w ciemnoszarym, prosto ze Składnicy
Harcerskiej, ale trochę przesadziłam z wybielinką). Jeździłam na
biwaki. Oczywiście, że najsilniejszym magnezem byli harcerze – świetnie grali na gitarach i mieli błyszczące oczy.
Stojąc w kręgu i trzymając ich dłonie, niekoniecznie myślałam o
braterstwie. Ale potem coś mi przeskoczyło, zostałam zastępową.
Skarbczyk zastępowego był moją biblią, a harcerki z zastępu
niemal sensem życia (a na pewno czymś znacznie ważniejszym, niż
półroczny sprawdzian z fizyki).
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Chyba zawsze byłam idealistką. Z
podciętymi skrzydłami. Moja prywatna „Niewidzialna ręka”
skończyła się szlabanem i skargami sąsiadów. Komponowanie
niezbędnego do przeżycia ekwipunku włóczykija – awanturą i
remontem kuchni (coś z tym przepisem na chlebowe kostki smażone w
głębokim tłuszczu było nie tak, moje wybuchały). Zapatrzenie w
harcerskich idoli z hufca – gigantycznym rozczarowaniem (czyż
spadkobiercy Zośki, Rudego i Niteczki mogli zniżyć się do poziomu
magla, oplotkowując jawnie każdego, co w sąsiadującym z komendą
moim namiocie było nie do ukrycia?).
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
To nic, w głębi duszy zawsze chciałam
nieść ludziom światło (nawet jeśli w tym niewysłowionym pragnieniu
pobrzmiewały nuty młodzieńczej megalomanii). Może dlatego, gdy słyszę: „Róbmy
razem dobre harcerstwo”, drapie mnie w gardle. Róbmy dobrą
rodzinę, dobrą przyjaźń, dobre miejsce, dobre sąsiedztwo, dobre
AA, dobrą Ziemię…</div>
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
I chociaż mój czujnik żenady piszczy już dobrą chwilę, nie chcę, żeby ten tekst – jak kilka poprzednich –
wylądował w koszu. Nawet jeśli znowu mnie poniosło i rzuciło na
druty wysokiego C.</div>
Mika Duninhttp://www.blogger.com/profile/14668514596295765900noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-6849538745064269651.post-35685374429741548532017-07-08T15:53:00.001+02:002017-07-08T15:53:35.625+02:00180. potrzeba inspiracji, potrzeba rozwoju<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<span style="font-family: inherit;"><div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Rozmawiam z pewną osobą, okazuje się,
że obydwie brałyśmy udział w jednym wydarzeniu. Mówi: <i>To
było wspaniałe, wywróciło mój świat do góry nogami, spikerzy
się tak doskonale uzupełniali, drugi wypełniał luki w opowieści
pierwszego. </i>A ja m</span><span style="font-family: inherit;">yślałam: </span><i style="font-family: inherit;">Kurczę, czemu ten drugi zabiera czas pierwszemu, który mówi tak ciekawie,
wciągająco, merytorycznie? Właściwie tego drugiego mogłoby tu nie być.</i><span style="font-family: inherit;"> Hm, brałyśmy udział w tym samym
wydarzeniu… </span><b style="font-family: inherit;"><span style="color: #990000;">Czy któraś z nas kłamie albo jest odklejona od
rzeczywistości (jakby co, to chyba wiadomo która)? A może po
prostu jesteśmy na innym etapie i inne mamy potrzeby?</span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b style="font-family: inherit;"><span style="color: #990000;"><br /></span></b></div>
<h4>
<span style="font-family: inherit;">*</span></h4>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Choć wybierając<span style="color: #660000;">*</span> sponsora nie
zastanawiałam się nad tym, później bardzo ważne okazało się,
że ma w stosunku do mnie kilkuletnią przewagę życia na Programie.
Nie przewaga abstynencji była istotna, a właśnie trzeźwego,
normalnego życia i myślenia, w których nie miałam przecież specjalnego
doświadczenia. Nadal poszukuję ludz, od których
mogę się uczyć normalności, u których mogę podpatrzyć, jak
radzą sobie w trudnych dla mnie sytuacjach, jak zmieniali się w
ciągu lat życia na Programie, na jakie zmiany ja mogę liczyć i
jak sobie radzić z bardziej lub mniej powszednimi trudnościami w
tym świecie. Dlatego z ogromną niecierpliwością i ciekawością
oczekiwałam przyjazdu amerykańskiej weteranki, kobiety, która
trzeźwieje na Programie chyba dłużej niż jakikolwiek znany mi
alkoholik utrzymuje abstynencję. Bardzo chciałam usłyszeć o
rzeczach, o których z oczywistych względów na mityngach nie
usłyszę. Niemałe też znaczenie miała płeć spikera, po prostu.
A potem okazało się, że nie ja byłam „targetem”.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<h4>
<span style="font-family: inherit;">*</span></h4>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Jestem tzw. <i><span style="color: #990000;">longtimerem</span></i> (osobą z
dłuższą abstynencją i bytnością w AA), jeszcze nie <i><span style="color: #990000;">weteranem</span></i>
(podobno weteraństwo zaczyna się wtedy, gdy słyszysz: <i>Rany, jesteś
trzeźwa dłużej, niż ja żyję</i>) i faktem jest, że moje potrzeby
są nieco inne niż potrzeby kogoś, kto nie pije tydzień, rok, 3
czy 5 lat. Mniej olśnień, bo mam większość z nich za sobą (choć
tuszę, że przed sobą również jakieś, w przeciwnym razie jakże
byłoby smutno i mdło). To oczywiste, że sporo rzeczy już
słyszałam – jestem tu (w AA) dłużej – zdążyłam to i owo
nawet przetestować i wiem, że działa, że spiker nie opowiada bajek. Niestety wielkie <i>wow</i> zdarza mi się rzadko. Naprawdę,
pod tym względem zazdroszczę czasem początkującym…</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">No więc, nie ja z moimi potrzebami
byłam adresatką tych warsztatów Wielkiej Księgi, powstrzymam się
zatem od „recenzji”, bo nie o nią chodzi (poza tym, że byłaby
mało użyteczna, a może i nie na miejscu), wspomnę za to o dwóch
rzeczach, które wydały mi się szczególnie ciekawe i warte
wypróbowania.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Pamiętam, jak wiele trudu kosztowało
mnie zrozumienie języka Wielkiej Księgi, przyłożenie zawartych
tam zdań do mojego doświadczenia, zdarzeń, które miały miejsce w
moim życiu. Penny P. opowiedziała o metodzie studiowania, którą
poznała jeszcze w szkole, a która przy pracy ze sponsorką okazała
się pomocna. Chodzi o zamianę zdań twierdzących na pytania, które
następnie mogę odnieść do siebie samej. <i><span style="color: #990000;">Musimy w pełni przekonać
siebie, że jesteśmy alkoholikami</span></i> na <i><span style="color: #990000;">Czy jestem gotowa, by w pełni przyznać, że jestem alkoholiczką?</span></i> Skądinąd wiem,
że zadawanie sobie pytań przynosi znacznie więcej pożytku, niż
próba wbicia do głowy konkretnych twierdzeń.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Po paru dniach od warsztatów powróciła
do mnie metoda spojrzenia na Kroki AA z drugiej strony, niejako od
końca: <span style="color: #990000;">nie będę w stanie dobrze realizować 12 Kroku (nieść
posłania AA, sponsorować), jeśli nie zadbam o właściwą relację
z Siłą Wyższą, jeśli nie będę z nią w kontakcie (czyli nie
będę realizować Kroku 11). Moja relacja z Siłą Wyższą może
nie przejść na właściwy poziom (</span></span><span style="color: #990000; font-family: inherit;">Krok 11)</span><span style="color: #990000; font-family: inherit;">, jeśli nie będę uczciwie i do
końca wykonywać bieżącego obrachunku moralnego (Krok 10). Nie
zdołam otworzyć się na nową wiedzę o mnie, mieć większej
samoświadomości i siły duchowej do korekty moich intencji </span><span style="color: #990000; font-family: inherit;">(Krok 10)</span><span style="color: #990000; font-family: inherit;">, jeśli
uczciwie nie naprawię wyrządzonych krzywd, nie wyrównam rachunków
z ludźmi i światem (Krok 9), etc.</span></div>
</span><span style="font-family: inherit;"><div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: #990000;"><br /></span></span></div>
<h4>
<span style="font-family: inherit;">*</span></h4>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Uzyskanie potwierdzenia, że nie
wymyślam czegoś dziwacznego, że moje rozumienie Programu i sposób
przekazywania go (choć nie literalnie metoda) są zbieżne z
opowieścią amerykańskiej weteranki to oczywiście fajna sprawa.
Ale mam poczucie, że potencjał tego zdarzenia nie został w
dostatecznej mierze wykorzystany, że polscy anonimowi alkoholicy
mogliby skorzystać na doświadczeniu Amerykanki z Kalifornii
bardziej (a może tylko tacy, jak ja, ale wiem przecież, że jestem
w mniejszości i zdecydowanie nienajważniejsza). Prawda jest taka,
że poczułam lekki zawód. Mój sponsor mawiał, że nierealistyczne
oczekiwania rodzą rozczarowanie, frustrację, żal. Nie wiem
tylko, czy pragnienie i nadzieja na dowiedzenie się czegoś więcej,
więcej i więcej faktycznie są tak nierealistyczne…</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: #660000;">* to słowo mocno na wyrost, bo umówmy
się, <i><b>wybór</b></i> oznacza jakiś poziom świadomości, czyli roztropności,
a jaki on może być u nietrzeźwego alkoholika?</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: #660000;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: #660000;"><br /></span></span></div>
</span><br />
Mika Duninhttp://www.blogger.com/profile/14668514596295765900noreply@blogger.com10