Kilka miesięcy temu
natknęłam się na informację o przyjeździe do Polski jakiegoś
weterana z Ameryki. Nie jestem przesadnie zaangażowaną turystką
aowską, zaliczającą wszelkie możliwe warsztaty i spikerki (poza wszystkim innym, jest
ich ostatnio zbyt wiele, by to było realne), ale w tym wypadku od
razu wyczułam, że to rzecz warta uwagi. Postanowiłam, że jadę! Takie okazje nie zdarzają się często. W Polsce nie zdarzyło się jeszcze nigdy. Nie pomyliłam się – było cholernie warto!
Świetny mówca (widoczne
bliskie związki z Chuckiem C., którego Big Book Study wprost
uwielbiam i wciąż mam nadzieję, że ktoś – może nawet obecny
właściciel licencji, który się ogarnie i poprawi robotę –
wreszcie przetłumaczy Nową parę okularów po ludzku), z
gigantycznym doświadczeniem w trzeźwieniu, sponsorowaniu i
przekazywaniu tego dalej, mówiący bardzo prostym językiem, w
wyjątkowo zrozumiały, ale też przyciągający sposób. To sztuka mówić tak prosto o tak
skomplikowanych sprawach.
Warsztaty były
przygotowane bardzo dobrze (poza małą wpadką z tłumaczeniem, co
szczęśliwie udało się dość szybko naprawić i uratować sprawę, bo widziałam, że po pierwszej części osoby z żadną lub
minimalną znajomością angielskiego, zdane tylko na tłumacza, były
sfrustrowane i zniechęcone – słyszałam, że dla nich to było nudne i nijakie –
bo też znikał cały, niemały, dowcip i głębia wypowiedzi Boba D.), a to niełatwa rzecz – zorganizować coś dla kilkuset osób.
Początkowo chciałam
napisać kilka zdań, które mnie poruszyły i które sobie
zanotowałam, ale to tak gigantyczny materiał, że… nie wiem, czy
bym podołała. Na szczęście spikerka Boba D. jest już do posłuchania: tutaj. (Swoją drogą, super robota i pomysł, i
wdzięczna jestem osobie, która umożliwiła odsłuchanie tych
warsztatów, bo choć sama tam byłam, widziałam i słyszałam, to
wiem, że będę słuchać tego jeszcze nie raz – zbyt wiele było tam
istotnych rzeczy, a ludzka percepcja ma swoje granice).
*
Te warsztaty miały dla
mnie dodatkową wartość – spotkać tak wielu alkoholików
pragnących być lepszymi ludźmi (bo wstać o świcie i jechać kilka godzin po to, by
przez następne kilka siedzieć w duchocie i słuchać jakiegoś
starego pijaka, zamiast się wyspać i miło spędzić sobotę na
grillu z kumplami to jednak jest wyraz tego pragnienia), którzy
odnoszą się do siebie z tak dużą serdecznością i cieszą się,
że są w takim miejscu, razem, to jest mocne przeżycie. Nie cierpię
ocierać się o ckliwość, ale to mnie wypełniło czymś… bardzo
dobrym, co już procentuje, bo jestem od wczoraj jakoś przyjaźniej nastawiona do otoczenia. Cieszę się, że było tam
wiele, naprawdę wiele osób, które znam. Cieszę się, bo to
znaczy, że mam wokół siebie ludzi, którym się chce, którzy chcą
zmieniać swoje życie i oddawać światu lepszą cząstkę siebie.
Zastanowiło mnie jedno: nie spotkałam na tych warsztatach weteranów z AA. Nie
spotkałam alkoholików, którzy byli w AA, gdy ja przyszłam i
uczyli mnie, jak powinno się trzeźwieć i na czym podobno AA
polega. Dziś nadal upierają się, że wiedzą lepiej i są w tym
samym miejscu, co piętnaście, dziesięć lat temu. Bob D. powiedział: Jeśli
sądzisz, że wiesz, niczego się już nie
możesz nauczyć. Jeśli przyznajesz, że nie wiesz,
świat otwiera się i daje ci odpowiedzi.
Zapisałam to sobie, bo
bardzo pilnuję, żeby mi się nie zaczęło wydawać, że już
jestem taka mądra, że wszystko wiem, że niczego nie mogę się już
nauczyć. Bo bardzo prawdopodobne, że ten moment będzie początkiem
mojego końca. A życie za bardzo zaczęło mi się podobać, żebym chciała szybko kończyć…