Znajomy alkoholik się napił. Nie
byłoby w tym niczego dziwnego – alkoholikom się to zdarza, nawet tym z AA –
gdyby nie fakt, że jakiś czas temu pomyślnie zakończył pracę na programie.
Przypomniały mi się słowa sprzed
paru lat znajomego z Londynu, komentarz do szokującego wtedy zdarzenia –
zapicia kogoś, kto program zrealizował, a nawet sam już pracował jako sponsor z
innymi alkoholikami. Przyzwyczajajcie się.
Nie mieliśmy zamiaru się przyzwyczajać! Może nam się wydawało, że zrobimy to
lepiej? Że unikniemy błędów? Że to kwestia jakości? Że można nad tym zapanować?
Znam sponsora tego alkoholika i
raczej nie było tam fuszerki ani przymykania oczu. Zatem – co się stało? Nie
wiem. Wreszcie jestem w momencie, kiedy spokojnie mogę powiedzieć,
że nie wiem. I że prawdopodobnie będę/będziemy się musieli przyzwyczaić. Że czasem coś takiego może się wydarzyć.
*
W pewnym mieście istnieje swoista
moda, by po zakończeniu pracy ze sponsorem zapisać się na terapię odwykową.
Znam osoby, które mimo realizacji 12 kroków AA podejmują lub kontynuują swoje dotychczasowe
plany terapeutyczne w profesjonalnych ośrodkach leczenia uzależnień. Żeby była
jasność – chodzi o terapie związane z chorobą alkoholową. Żadna z tych osób nie
była w stanie odpowiedzieć na moje pytanie: Po co?
Alkoholicy to ludzie skrajnie
niedojrzali. Choć w dzieciństwie i jako nastolatka musiałam robić rzeczy,
których dzieci nie robią i dźwigać odpowiedzialność całkiem dorosłą; choć
mówili, że jestem nad wiek dojrzała, to w reakcjach, myśleniu i przewidywaniu (a
raczej jego braku) prezentowałam – nawet grubo po 30. – umysłowość dziecka.
Program zdrowienia, jaki oferuje Wspólnota AA, daje szansę wydoroślenia, pozwala
zyskać realny wpływ na własne życie. Sama tego doświadczyłam. Ale okazuje się,
że nie wszyscy – nawet jeśli przejdą przez ten dwunastostopniowy szlak – są
gotowi przyjąć na siebie odpowiedzialność. Za swoje życie, w tym za własną trzeźwość,
a choćby i abstynencję. Kiedyś zdawało nam się (mi i paru znajomym z AA), że
wystarczy zrobić program i to nas uchroni przed niebezpieczeństwem. Dziś już
wiem, że takich gwarancji nie ma, bo program jest tylko narzędziem (fakt, że w
moim odczuciu i w moich prywatnych poszukiwaniach najskuteczniejszym), które
pomaga stanąć na trzeźwym starcie. Tak, dokładnie starcie, bo do mety jest
jeszcze kawał drogi i to już nie program i sponsor odpowiadają za to, czy tam
dotrę i co stanie się po drodze.