Zdolność do odraczania
gratyfikacji była przez lata moją słabą stroną. Nie jestem
pewna, czy w ogóle istniała. Być może jedynym jej przejawem był
specjalny system jedzenia delicji: najpierw obgryzienie czekolady, a
potem biszkoptowej bazy, by móc wreszcie przez dwie minuty zażywać
rozkoszy płynącej z rozpuszczającego się powolutku na języku krążka
pomarańczowej galaretki.
Ogromnym przełomem
okazało się zrozumienie i zastosowanie hasła: Planuj
działania, a nie efekty. Dosyć to odległe od Baw
się teraz, zapłać później, które przyswoiłam
błyskawicznie, gdy tylko zrozumiałam, że w moim krótkim życiu
obietnice się jednak nie spełniają i choćbym nawet się wysilała,
żeby zasłużyć, to moją nagrodę dostanie ktoś inny albo w ogóle
się okaże, że tej nagrody nigdy nie było.
Planuj działania, a nie efekty. Efekty – przeważnie
fantasmagorie, bo dotyczą czegoś, co nie istnieje, bo przyszłość
to coś, czego przecież jeszcze nie ma – były właśnie
gratyfikacją. Rojenia o moich sukcesach, o splendorze, o miłości i
popularności to było coś! Coś bardzo dalekiego od żmudnego
codziennego wysiłku, który zmierzał – kiedyś tam – do
ukończonego dzieła. Problem był zwykle taki, że rozważając
własne spektakularne sukcesy i pławiąc się w morzu szampana z
bąbelkami, jakoś zapominałam, jakoś nie miałam energii, by zająć
się banalną pracą. Bo pracy, wysiłku i trudu ponad wszystko nie
lubiłam. A potem fantazje blakły, pojawiał się kolejny obiekt czy
przedmiot rojeń, i tak w kółko. Ani działań, ani tym bardziej
efektów. Co najwyżej rozgoryczenie, że innym to się udaje…
Odraczanie
gratyfikacji jest procesem polegającym na planowaniu rzeczy
przykrych i przyjemnych w taki sposób, by potęgować przyjemność
przez to, że najpierw staje się wobec cierpienia, doświadcza go, a
potem pokonuje jak przeszkodę. Jest to jedyny sensowny sposób na
życie.
M.S.Peck, Droga rzadziej
wędrowana
Planowanie rzeczy
przykrych? O czym my mówimy?! Osoba uzależniona nie planuje rzeczy
przykrych. Osoba uzależniona zrobi wszystko, by przykrych rzeczy
uniknąć. Osoba uzależniona planuje wyłącznie przyjemności.
Bardzo często przyjemność równa się ulga. Przyjemność równa
się uniknięcie przykrości. Jak to wygląda w rzeczywistości i
jaką osoba uzależniona ma skuteczność to ja chyba pisać nie
muszę.
Zaczęło działać, gdy
– trochę nieświadomie – zaczęłam działać. Robić te
wszystkie rzeczy, za którymi nie przepadam, które mnie nużą i
naprawdę nie mają wiele wspólnego z wielkim światem, z
przyjemnościami, rozkoszami i la dolce vita. Czasami się zmuszałam
i nadal zmuszam (tak jak teraz, próbując jednak skończyć ten
tekst, który wisi nade mną rozbabrany od dwóch tygodni i trochę
już raczej mnie gniecie), ale potem mam święty spokój i poczucie
skuteczności. I to jest moja nagroda. Przy okazji, niepostrzeżenie,
pojawiły się inne efekty. Nie spodziewałam się. Bo gdy się
wciągnęłam w pracę, przestałam sobie wyobrażać, jak to będzie.
Tworzenie kolejnych odcinków robót było na tyle pasjonujące, że
już nie musiałam roić sobie efemerycznych sukcesów. Satysfakcja z
wykonanej pracy, z wywiązania się ze zobowiązania (choćby wobec
samej siebie, a może i zwłaszcza wobec siebie) była wystarczającą i namacalną nagrodą. I na razie ciągle tak jest.