wtorek, 1 stycznia 2019

191. czy musi być tak trudno


…domy nie są po to, by w nich mieszkać, lecz po to jedynie, by się z nich wyprowadzić.

Tymi, w najlepszym razie niepokojącymi, słowami mój ulubiony, bo klarownie i bez ogródek piszący franciszkanin Richard Rohr zachęca do otwarcia się na nową podróż – w drugą część życia. Niewygodną, niebezpieczną, bo nikt nie lubi zmian, zwłaszcza tego rodzaju (uprzedza, że będzie bolało), szczególnie jeśli do emerytury bliżej niż do liceum, a przecież nie przesadza się starych drzew. Ale… tkwienie w miejscu grozi czymś znacznie gorszym niż nuda.
Dobrze rozumiem niechęć i brak entuzjazmu. Książka Spadać w górę leży w mojej biblioteczce od pięciu lat. Rohra cenię, ale jest tyle innych rzeczy do robienia i czytania… Aż tu nagle sam się wziął do ręki. Bo jak boli, to się przypominają rozwiązania, samo prowadzi jak po nitce. Chyba się okazało, że demon południa zajrzał w moje skromne progi i nieźle mi tu miesza.

Kolektyw, tłum, społeczeństwo, wielopokoleniowa rodzina – to wszystko w poważnym stopniu powstrzymuje nas przed wyruszeniem w drugą podróż. Niektórzy mówią o syndromie wiadra z krabami – próbujesz się wydostać, ale inne kraby wciągają cię do środka. To, co uchodzi za moralność lub duchowość, w życiu większości ludzi jest stylem myślenia charakterystycznym dla środowiska, w którym dorastali. Niektórzy nazwaliby to warunkowaniem lub nawet wdrukowaniem określonego stylu myślenia, którego nie sposób porzucić, nie podejmując autentycznej wewnętrznej pracy nad sobą. Buntując się, można go odrzucić w sensie negatywnym; znacznie trudniej jest „pozytywnie” wyjść krabowi z wiadra. A oto właśnie nam chodzi. Jezus używa dość ostrych słów, by wypchnąć nas z rodzinnego gniazda (każe opuścić, a wręcz "nienawidzieć" ojca, matkę, siostrę i brata ). Chce nazwać konieczne cierpienie na poziomie najbardziej osobistym i uczuciowym, sprzecznym z naszą intuicją. By móc odnaleźć własną duszę i przeznaczenie, niezależnie od tego, czego mamusia i tatuś dla naszej przyszłości pragnęli, potrzebujemy naprawdę bardzo silnego impulsu, wątpliwości dotyczących samego siebie, a także w pewnym stopniu odseparowania się od rodziny. Wykraczanie poza sprawy związane z domem rodzinnym, poza sprawy kultury, sztandaru i ojczyzny wymaga podjęcia pozytywnej decyzji wejścia na ścieżkę, którą bardzo trudno podążać przy zachowaniu integralności. Po prostu za bardzo nas ciągnie do wdrukowanego stylu życia, a wierny żołnierz wpaja nam stosowne poczucie winy, wstydu i brak wiary w siebie, co – jak już zostało powiedziane – odczytujemy jako głos samego Boga. 
Spadać w górę. Duchowość na obie połowy życia, Richard Rohr, Wydawnictwo WAM, 2013 






204. pompatycznie i obrazoburczo

Zastanawiałam się, czy jest jakiś zauważalny moment, w którym posłanie AA zaczyna działać. Może początek to iskra nadziei – że jest coś, co...