środa, 14 sierpnia 2019

193. poznać siebie


Inspiracją do cotygodniowej godzinnej Ciszy bywają różne teksty, zawsze ktoś coś przyniesie. Dziwią mnie niekiedy te wybory, ale cóż, powiedzmy, że to interesujące, co porusza i ciekawi innych, co ich zatrzymuje i pobudza. Dzisiejszy tekst był jakiś taki pół na pół, irytująco-oczywisty. Już sam tytuł książki drażnił (Radość życia), nie mówiąc o przydomku autora: Dr Love! No, hello!  


Kiedy umrzemy i pójdziemy do nieba, spotkamy tam naszego Stwórcę. Nasz Stwórca nie będzie pytał: "Dlaczego nie zostałeś mesjaszem?", "Dlaczego nie odkryłeś lekarstwa na to czy na tamto?". Jedynie, o co nas zapyta w tej cudownej chwili, to: "Dlaczego nie stałeś się sobą?" To jest nasz podstawowy obowiązek. Gdyby było inaczej, to po co bylibyśmy tak niewiarygodnie niepowtarzalni? Każdy jest inny. Każdy ma do zaoferowania światu coś, czego nie ma nikt inny. Czy ten fakt nie wzbudza w was entuzjazmu wobec samych siebie, nie skłania do refleksji: "O Boże, muszę odkryć, co to takiego?"


Nie, nie wzbudza. Naprawdę nie wzbudza, wręcz przeciwnie. (Taki mam nastrój, że bez kija nie podchodź). No jasne, że warto poznać siebie, ale… czy musimy brnąć w to kołczowe trzęsawisko?! W porządku, wysłuchałam, zastanowiłam się, przyjęłam, co mówią inni i z czystym sumieniem mogę odrzucić. I nawet by mi do głowy nie przyszło marudzić tutaj na ten temat, gdyby nie pewna zbieżność. Wieczorem usiadłam do historii pewnego amerykańskiego weterana AA, niepijącego dłużej, niż ja żyję. Nie tylko z tego powodu to, co mówi, uważam za warte uwagi. I tak sobie czytam, czytam, czytam. 

Chciałbym żebyście w ten weekend cieszyli się w pełni tym, kim naprawdę jesteście. Trzy lata temu zadecydowałem, że to jest mój najważniejszy cel życiowy. Ze wszystkich rzeczy, które człowiek może robić w życiu, postanowiłem zająć się odkrywaniem tego, kim naprawdę jestem. Chcę zobaczyć, do jakiego stopnia mogę się przebudzić. Bill pisze, że odpowiedź leży w rozwoju duchowym. W przebudzaniu się coraz bardziej. Tym właśnie jest rozwój duchowy – przebudzeniem. Rozwój duchowy jest ustawieniem się w taki sposób, aby jeszcze więcej rzeczy mogło być przede mną odkryte. A jak to robię? Szukam drogowskazu, za którym pójdę. Szukam znaków. Nikt nie powie mi prawdy o mnie samym. Mogą jedynie wskazać mi, gdzie to jest: „To tam, idź w tamtą stronę”. To może być ktokolwiek, autor jakieś książki, ktokolwiek. Jesteśmy teraz tutaj, by stać się skupionym poszukiwaczem, czyż nie? Jeśli będziesz kontemplował, próbując znaleźć odpowiedź na pytanie: co jest dla mnie najważniejsze, i znajdziesz odpowiedź, to możesz skreślić wszystkie inne swoje cele. Szukaj najpierw siebie. Kiedy poznasz samego siebie, wszystko inne się naprostuje. Bardzo trudno jest nam porzucić nasze ego i zdać sobie sprawę, że gdybyśmy faktycznie skupili się na tym jednym jedynym celu, to wszystko inne naprostowałoby się. 

COOO? 
Czytam jeszcze raz, i jeszcze, uważniej. Że co? Co on mi tu gada? Właśnie dziś, pięć godzin po historyjce, którą postanowiłam wywalić, przynosi mi zdania identyczne, które w zasadzie łatwo byłoby mi przegapić, machnąć na nie ręką, że dobra, dobra, pitu, pitu. Ileż to ja słów, znacznie mądrzejszych, umówmy się, pożyteczniejszych, proszę państwa, przegapiłam z większą beztroską albo nawet nosząc czas jakiś, zdjęłam do prania i więcej już nie użyłam… A jednak coś z przeszłości się odzywa, jakieś wspomnienie, cień czegoś: mają oczy, a nie widzą, mają uszy, a nie słyszą… Nie bądź taka nonszalancka w odrzucaniu okruszków, które mogą powieść cię do domu, moja droga. 
No dobrze, tylko dlatego, że to weteran z Ameryki! Ale co to właściwie znaczy: poznać siebie? Dość łatwe, przyznam, było to na początku. Siadasz do Czwartego Kroku, zasuwasz z tymi tabelami, wypisujesz swoje życie, zdarzenie po zdarzeniu, potem wyłapujesz istotę swoich błędów, w Krokach Szóstym i Siódmym zmagasz się ze sobą, dzięki czemu widzisz dokładnie, kim jesteś. I w Ósmym widzisz, a jeszcze bardziej w Dziewiątym. O, Dziewiąty Krok, każde spotkanie lub próby uniknięcia konfrontacji ze skrzywdzoną osobą, pokazują ci jak cholera, kim jesteś. Mijają lata i to oglądanie siebie jest coraz bardziej rozcieńczone, wiesz już dużo, już nie chce ci się tak gapić na siebie, zresztą mówią – i przecież mają rację – żeby się nie skupiać za bardzo na sobie, bo to szkodliwe. Tak, po latach potrzebne jest szkło powiększające. Albo zwyczajny wpierdol od życia, który ci pokaże, gdzie jest twoje miejsce. I tak doszliśmy do tego punktu, w którym widzę, że szarpanie się nie ma sensu, bo przecież sama widzisz, moja miła, że ten weteran ma rację i… musisz poznać siebie. I co z tego, że zbiera mi się na wymioty, skoro jak mus to mus… No dobrze, przynajmniej się temu przyjrzę. 

A wy, co myślicie o tym poznawaniu siebie? Jak je rozumiecie? Co konkretnie robicie?

*

Edit, 19 sierpnia 2019: Dziękuję z całego serca za to, że chce wam się napisać, co myślicie. Dziękuję również za te kategoryczne, przesiąknięte racją opinie. Bardzo to dla mnie cenne. Wydaje się, że pokrzepiająca i dająca poczucie bezpieczeństwa jest pewność, że coś jest bzdurą, naiwnością, jest chore, głupie i bombastyczne. Z doświadczenia wiem, jak trudno żyje się w niepewności, w stałym poszukiwaniu odpowiedzi, ciągłym sprawdzaniu, czy ta wczorajsza pasuje do dzisiejszej sytuacji. 
Pamiętam zdanie: „Przestaliśmy walczyć z kimkolwiek i czymkolwiek”, pamiętam słowa starszych przyjaciół z AA, że nie muszą już walczyć z opiniami, pomysłami, przekonaniami innych, a nawet swoimi własnymi. Wierzyłam im. Było to dla mnie i wciąż jest niezwykle ważne.

I dziękuję, nawet jeśli mam wrażenie, że ktoś tu mnie chce mocno do czegoś przekonać lub przed czymś uchronić. A może tylko upewnić się, że zaglądanie na ten blog będzie przewidywalne, i nie zagrozi dyskomfortem, jaki niosą podejrzane pytania. Wprawdzie tego natężenia niezadowolenia i krytyki trochę nie rozumiem, bo w moim wpisie nie ma żadnych prawd objawionych, ani roszczeń co do dysponowania jedyną słuszną racją, niczego – wydawałoby się – co komukolwiek by zagrażało. Ale i tak dziękuję. Ja po prostu zadałam kilka pytań. Postanowiłam się czemuś przyjrzeć, czemuś, co sama latami negowałam (kolejne fundamentalne dla mnie zdanie, które co i rusz okazuje się w moim życiu aktualne i przydatne: „Nie pozwól, aby jakieś twoje uprzedzenia wobec tych określeń zniechęciły cię do szczerego spytania samego siebie, co one dla ciebie oznaczają”). I nie wiem jeszcze, co będę o tym sądzić za tydzień czy miesiąc…

poniedziałek, 5 sierpnia 2019

192. prawdziwe problemy



Rozmawiam ze znajomą, która od jakiegoś już czasu nie używa alkoholu i opowiada o swoich spostrzeżeniach w tej nowej rzeczywistości. Pada zdanie: w zasadzie wszystko jest w porządku, problemy nie pochodzą z zewnątrz, chyba je wymyślam, właściwie chyba ich tak naprawdę nie ma. Zawieszam się na tym zdaniu, bo… przecież to kwintesencja naszego chorego postrzegania, opisana w książce Anonimowi Alkoholicy: w istocie to my sami stworzyliśmy nasze problem, butelka była i jest tylko ich symbolem.
To zdanie jest znacznie bardziej uniwersalne, niż się mojej znajomej wydaje. I mogłoby być rewolucyjne, gdyby tylko ktoś chciał przeniknąć je i potraktować poważnie. Gdybym ja chciała… Bo co, jeśli problemów naprawdę nie ma? Co, jeśli moje niezadowolenie, naburmuszenie, niepokój są odpowiedzią na niewłaściwą/błędną interpretację faktów? A co, jeśli nawet tych faktów nie ma? 
Lecz gdybym miała przyjąć taką ewentualność, musiałabym się rozstać z całym dotychczasowym systemem postrzegania, analizowania, reagowania. Kim bym wówczas była? Kim się stała? Czy mogę sobie pozwolić na takie ryzyko? 

Kilka dni później trafiam na spikerkę amerykańskiego weterana. Gościa, który nie pije ponad 40 lat i zdecydowanie wie, o czym mówi.




Może pora potrenować nowe patrzenie? Ja w to wchodzę. Weszłam już jakiś czas temu, możliwe, że mało świadomie, ale efekty i tak były i są widoczne w mojej codzienności. Mnóstwem spraw nie zaprzątam sobie głowy, one naprawdę zostały usunięte, nie istnieją. Są jeszcze te większe, może dla mnie za trudne, ale nawet wobec tych mam pewność – nie one są problemem. Tylko mój brak akceptacji. Nieumiejętność spojrzenia na nie z innej perspektywy. 


204. pompatycznie i obrazoburczo

Zastanawiałam się, czy jest jakiś zauważalny moment, w którym posłanie AA zaczyna działać. Może początek to iskra nadziei – że jest coś, co...