niedziela, 12 lutego 2012

074. zapotrzebowanie na iluzję

Kiedy rok temu po raz kolejny zabrałam się za Przebudzenie de Mello, wszystko mi się w miarę układało (poprzednie próby lektury kończyły się zwykle po jednej stronie – żadna myśl nie była w stanie zaczepić się na idealnie gładkiej powierzchni uśpionego umysłu). Tym razem naprawdę cieszyłam się, że dociera do mnie. I myślałam, że jestem na dobrej drodze. A nawet, że kroczę nią dziarsko i jestem już co najmniej w połowie. Nie byłam! To prawda, ruszyłam z mojego wygodnego, zalatującego stęchlizną błotka, ale to ciągle było przedszkole. Ciągle chciałam tylko poprawy, ulgi, żeby ktoś naprawił mi popsute zabawki. Myślałam, że jestem zaawansowana w procesie przebudzenia, bo zawsze lubię o sobie myśleć, że jestem w czymś lepsza, że się wyróżniam, że ja już to mam! Jednak nawet dziś, po roku nowych działań w tym kierunku, wciąż przebudzona nie jestem.
*
Ale proces ruszył, to się dzieje. Dostrzegam prawa i zależności, których kiedyś widzieć nie chciałam, bo burzyły moje wyobrażenia o świecie. Bo ja przecież miałam własną wizję świata i uparcie się jej trzymałam. Zrobiłabym wszystko (i niekiedy faktycznie robiłam), byle tylko ten mój pokraczny, nieprawdopodobny twór jakoś istniał. Broniłam go, bo przecież ja byłam w środku i nie mogłam pozwolić, żeby zawalił mi się na głowę. Tyle, że im bliżej było mi do realnej rzeczywistości (poznałam ludzi, którzy – do znudzenia niemal – w rzeczywistość mnie wpychali; a ja tym razem nie uciekam, przeciwnie, trzymam się ich pazurami, bo już poczułam czym to pachnie), tym wyraźniejsza stawała się iluzja, tym bardziej mój alternatywny twór rozłaził się w szwach.  
*
Jeszcze nie wiem, dlaczego spada mi zapotrzebowanie na iluzję – być może prawdziwa rzeczywistość nie jest taka zła, a może po prostu nie chcę być już dłużej kretynką, która siedząc w gnojówce upiera się, że to luksusowy basen, trzeba tylko znaleźć kogoś, kto troszkę tu posprząta, puści muzyczkę, przyniesie drinki z palemką. Fascynujące jest dla mnie to, że do tej prawdziwej rzeczywistości strasznie mnie ciągnie. Jestem ciekawa, jak to jest – widzieć świat prawdziwy, widzieć świat, tak jak inni ludzie (bo chyba są ludzie, którzy porzucili swoje iluzje albo nigdy ich nie musieli tworzyć?). A może jest tak, że mój worek z napisem rzeczywistość ma ograniczoną pojemność, i jeśli wkładam tam coś nowego, to to stare musi wypaść, zwłaszcza, jeśli z tym nowym się kłóci?

1 komentarz:

204. pompatycznie i obrazoburczo

Zastanawiałam się, czy jest jakiś zauważalny moment, w którym posłanie AA zaczyna działać. Może początek to iskra nadziei – że jest coś, co...