W
jednym mieście mają pomysł na warsztaty dla alkoholików.
Warsztatów o trzeźwieniu na bazie Wielkiej
Księgi*
jest już sporo, a i potrzeby innego rodzaju cisną, czemu by więc
nie zrobić czegoś całkiem innego niż do tej pory, za to
zdecydowanie bardziej fascynującego? Na przykład warsztaty o
błędach sponsorów.
– Świetnie – mówię – sponsorzy opowiedzą, co robili nie tak i z ich błędów będą mogli skorzystać również inni, nauczyć się, czego nie robić, bo niekoniecznie działa.
– O nie, nie, nie o to chodzi – słyszę. – To podopieczni opowiedzą o błędach i nadużyciach, jakich dokonali na nich nieodpowiedzialni sponsorzy!
Aż
zamruczałam. Cóż za cudowna sposobność. Doskonały pomysł.
Temat nie do wyczerpania. Ja bym na przykład mogła ze szczegółami
opowiedzieć, jak to nieczuły sponsor na moje – uzasadnione
przecież – żale, po tym, jak zjechała mnie z góry na dół
jedna znajoma, bo nie dzwonię, choć obiecałam, zapytał tylko trochę złośliwie: Ale
to co, umawiasz się na coś, nawalasz i się dziwisz, że ktoś
wierzy w twoje umowy? Trzeźwi ludzie dotrzymują słowa.
Podlec i kanalia! Dotknięta byłam do żywego. Przecież to mój
sponsor! Powinien brać moją stronę!
I
jeszcze bym opowiedziała – o, to świetna historia, tu by już się
nie pozbierał – jak mnie oschle i całkowicie bez zrozumienia
potraktował. A przecież w AA mówią o duchowym podejściu, mówią
o przyjaźni, o bezinteresownej miłości do drugiego człowieka, a
alkoholika zwłaszcza! No, więc zgłosiłam chęć pracy nad pewnym
zagadnieniem. Dostałam miesiąc na zapoznanie się z materiałami,
przemyślenie i spisanie tychże refleksji. Był ostatni dzień roku,
jednocześnie ostatni dzień umowy. Około południa dzwonię do
sponsora, że sylwester i w ogóle, no i tyle rzeczy jeszcze do
zrobienia, grunt badam. A ten, obcesowo, i nieczule: Masz
czas do północy.
(Jak to, a sylwester?! – zapytała we mnie pierwsza balowiczka
Rzeczpospolitej). Tak,
o tych niegodziwościach i ewidentnych błędach mogłabym
opowiedzieć. Jak można wymagać od człowieka wypełniania
zobowiązań (na które sam człowiek się zgodził, zresztą)?! To
wręcz nieludzkie.
*
Przyznam, że obrabianie tyłka sponsorom przez obrażonych i oburzonych
podopiecznych (często byłych podopiecznych), nie robi już na mnie
wielkiego wrażenia. Co najwyżej w kategoriach kultury osobistej,
ale umówmy się, AA to nie Wersal. Jest natomiast AA miejscem dla
chorych ludzi. Alkoholizm jest chorobą, chorobą umysłową –
zrobię wszystko, żeby obronić moją wersję, jakkolwiek absurdalna
by była (kto z nas tego nie zna?). Dlaczego miałyby mnie zadziwiać
objawy choroby w miejscu, gdzie przebywają chorzy? Podejrzewam, że
osoby chociaż lekko przebudzone umieszczą te mrożące krew w
żyłach opowieści w odpowiednim kontekście. Ekscytują się nimi,
powtarzają je i obrabiają ci, którym bajki o żelaznym wilku są
potrzebne. Gdybym nie miała zamiaru wytrzeźwieć i robić tych
wszystkich trudnych i nieprzyjemnych rzeczy związanych z 12 Krokami,
też łapałabym się każdego pretekstu. Wierzę, że łapie się
tego pretekstu choroba. Po prostu jest silniejsza niż pragnienie
życia.
Swego
czasu krążyło w AA hasło: Nie
masz uraz do sponsora? Zmień go!
Naprawdę martwiłam się, bo przez pewien okres do niczego nie
mogłam się przyczepić. Na szczęście potem zdarzyły się te
okropne zachowania mojego sponsora, to podłe niezrozumienie,
okrucieństwo w dociskaniu, żebym jednak się wywiązała ze zobowiązania, żebym była lepszym człowiekiem, i już mogłam spać spokojnie, że mój proces trzeźwienia
przebiega prawidłowo.
PS.
Jedna z moich podopiecznych wyraziła zainteresowanie tymi
warsztatami. Nosz
ludzie! To przechodzi wszelkie pojęcie!
*Wielka
Księga, czyli książka Anonimowi Alkoholicy.
Nierealistyczne oczekiwania rodzą urazy, rozczarowania i żal...
OdpowiedzUsuń"Choroba psychiczna to unikanie rzeczywistości za wszelką cenę; zdrowie psychiczne to pogodzenie się z rzeczywistością bez względu na cenę" — Scott Peck.
Cóż, niestety często ludzie chcą znać punkt widzenia tylko "ofiary". a przecież każdy medal na dwie strony. Nie da się tego jakoś połączyć?
OdpowiedzUsuńDa, wystarczy wytrzeźwieć ;-) W miarę rozsądny człowiek wie, że każda sytuacja czy konflikt ma przynajmniej dwie strony (a do tego mnóstwo niuansów, tak chętnie pomijanych w opowieści przez "ofiary"). Czy da się sprawić, by nieprzebudzony alkoholik, którym wciąż kierują wady, i który całe życie obwinia innych i nie widzi, bądź nie chce zobaczyć swojego udziału, opowiedział uczciwie o sytuacji? Szczerze wątpię. Przecież na tym polega ta choroba. "Połączyć", czyli trzeźwo patrzeć na te opowieści może tylko słuchacz. Jeśli zechce i jeśli sam jest w stanie.
UsuńNa którymś z moich pierwszych mitingów usłyszałam słowo sponsor- w dobrym miejscu jestem - pomyślałam,nareszcie ktoś spłaci moje koszmarne długi.Szybko zorientowałam się,ze swoje długi będę musiała spłacić sama.AŁŁA.Pomysłodawcom warsztatów o błędach sponsorów gratuluję pomysłu.Nareszcie będą się mogli pouzalać nad sobą w dodatku w poczuciu robienia czegoś wielkiego.Jestem trzeżwa dobrych parę lat i jest w tym wielka zasługa mojego sponsora.Dziękuję za twarde kochające serce.BASIA.
OdpowiedzUsuńja mam na tyle przykre wspomnienia z jednym ze sponsorów, że musiałam zmienić wspólnote :(
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem patologiczni sponsorzy to norma niestety chyba oni sa po to by pokazac mi jak mam nie robic. Luk
OdpowiedzUsuńSzkoda, ze niektóre sytuacje są rozpatrywane tylko z jednej strony.
OdpowiedzUsuń