niedziela, 5 czerwca 2016

171. zero gwarancji


Znajomy alkoholik się napił. Nie byłoby w tym niczego dziwnego – alkoholikom się to zdarza, nawet tym z AA – gdyby nie fakt, że jakiś czas temu pomyślnie zakończył pracę na programie. 

Przypomniały mi się słowa sprzed paru lat znajomego z Londynu, komentarz do szokującego wtedy zdarzenia – zapicia kogoś, kto program zrealizował, a nawet sam już pracował jako sponsor z innymi alkoholikami. Przyzwyczajajcie się. Nie mieliśmy zamiaru się przyzwyczajać! Może nam się wydawało, że zrobimy to lepiej? Że unikniemy błędów? Że to kwestia jakości? Że można nad tym zapanować? 

Znam sponsora tego alkoholika i raczej nie było tam fuszerki ani przymykania oczu. Zatem – co się stało? Nie wiem. Wreszcie jestem w momencie, kiedy spokojnie mogę powiedzieć, że nie wiem. I że prawdopodobnie będę/będziemy się musieli przyzwyczaić. Że czasem coś takiego może się wydarzyć. 

*

W pewnym mieście istnieje swoista moda, by po zakończeniu pracy ze sponsorem zapisać się na terapię odwykową. Znam osoby, które mimo realizacji 12 kroków AA podejmują lub kontynuują swoje dotychczasowe plany terapeutyczne w profesjonalnych ośrodkach leczenia uzależnień. Żeby była jasność – chodzi o terapie związane z chorobą alkoholową. Żadna z tych osób nie była w stanie odpowiedzieć na moje pytanie: Po co?

Alkoholicy to ludzie skrajnie niedojrzali. Choć w dzieciństwie i jako nastolatka musiałam robić rzeczy, których dzieci nie robią i dźwigać odpowiedzialność całkiem dorosłą; choć mówili, że jestem nad wiek dojrzała, to w reakcjach, myśleniu i przewidywaniu (a raczej jego braku) prezentowałam – nawet grubo po 30. – umysłowość dziecka. Program zdrowienia, jaki oferuje Wspólnota AA, daje szansę wydoroślenia, pozwala zyskać realny wpływ na własne życie. Sama tego doświadczyłam. Ale okazuje się, że nie wszyscy – nawet jeśli przejdą przez ten dwunastostopniowy szlak – są gotowi przyjąć na siebie odpowiedzialność. Za swoje życie, w tym za własną trzeźwość, a choćby i abstynencję. Kiedyś zdawało nam się (mi i paru znajomym z AA), że wystarczy zrobić program i to nas uchroni przed niebezpieczeństwem. Dziś już wiem, że takich gwarancji nie ma, bo program jest tylko narzędziem (fakt, że w moim odczuciu i w moich prywatnych poszukiwaniach najskuteczniejszym), które pomaga stanąć na trzeźwym starcie. Tak, dokładnie starcie, bo do mety jest jeszcze kawał drogi i to już nie program i sponsor odpowiadają za to, czy tam dotrę i co stanie się po drodze. 


29 komentarzy:

  1. Ja jestem w AA ale dużo zmieniło to w moim życiu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W moim zmieniło dopiero robienie programu 12 Kroków, bo samo chodzenie na mityngi niestety nie bardzo. Ale coraz częściej myślę, że byłam przypadkiem mocno opornym i zazdroszczę tym, którzy przestali tylko pić i wszystko się ułożyło.

      Usuń
    2. Moj 26 letni syn był juz na odwyku mając 19 lat w osrodku leczenia uzależnień Monar, a kilka lat pózniej w osrodku odwykowym z powodu uzaleznienia od alkoholu. Niestety nie udaje mu się wciąz żyć w calkowitej abstynencji. Programu 12 krokow raczej chyba nie realizował, a mittingi AA go draznily i jak twierdzil nie byly czyms dla niego Czuję się z tym fatalnie jako matka, poniewaz bardzo kocham syna i obserwowanie tego, ze nikt i nic dotychczas nie moglo pomóc mu uwolnic się od destrukcyjnego sposobu funkcjonowania jest dla mnie bardzo przykre. Nikt z ludzi nie moze miec wplywu na zmiane zycia mojego syna. U niego to nie działa. Powiem państwu , ze modlę się o niego. I łudzę się nadzieją ze moze kiedys Bóg ( na ile go rozumiem) mnie wysłucha...Czy syn się modli- nie wiem. Ba, nie wiem nawet jak rozumie Boga i czy wierzy Ale widzę wyraznie, ze sfera emocjonalna u niego jest bardzo niestabilna i chra. Widzę to po pewnych jego zachowaniach ktore ma juz od wielu wielu lat i one nie zniknęly. Np gniecie w palcach rożek zrobiony z kartki papieru i nosi taki zawsze w kieszeni... Ta sprawa z emocjami jest u niego bardzo głeboka ale nigdy nie zdecydowal się tez na zadną psychoterapię pogłebioną..

      Usuń
    3. A moze to jest tak , ze to co od dziecka zakodowała nasza podswiadomosc kształowalo nasz system emocjonalny i uksztaltowalo go w okreslony sposob tak mocno, że nic tak naprawdę nie jest w stanie skutecznie tego uleczyc czy zmienic i juz do końca swoich dni bedziemy nosic znamię ktore jest wyryte w naszej podswiadomosci? Moze wlasnie dlatego nie ma gwarancji? Pokazują to przypadki osob z problemem uzaleznienia, ktore nawet po skutecznej terapii bardzo muszą być czujne i pilnowac się, obserwowac swoj umysl zeby nie wrocic do nałogu... Bardzo nurtuje mnie ta problematyka i nie potrafię zrozumiec o co tak naprawdę chodzi . Mowi się ze sa to uwarunkowania złożone. Ale czy 21 wiek jest epoką ludzi uzaleznionych? Jesli ten problem jest wszechobecny i narasta lawinowo wręcz, to musi byc w takim razie cos co budzi w ludziach takie a nie inne reakcje na bodźce płynące z zewnątrz. Nie radzimy sobie? Jestesmy przebodźcowani?

      Usuń
    4. Czy faktycznie nic nie jest w stanie nas uleczyć? Nie wiem. Ja doznałam wyzwolenia. I wielu, których znam - również. I nie muszę trawić życia na czujnym obserwowaniu własnego umysłu – są znacznie ciekawsze i bardziej użyteczne zajęcia. Na pewno zagadką jest: dlaczego niektórzy z tego wychodzą, a inni nie. A może chodzi o to, żeby chcieć być w grupie tych, którzy wyjdą?

      Usuń
    5. Spotkałam się z terapeutami którzy mówili ,że samo chciejstwo nie wystarczy i że potrzebna jest bardzo silna motywacja. Znałam osobiscie osoby, które cieszyły się,ze udało im się wyjść z nałogu i rzeczywiscie wiele lat były od niego wolne, a potem nagle jakies okolicznosci sprawiały,ze np po 17 czy 20 latach niepicia wracały do nałogu i niektóre z nich zapiły się na smierć owdowiając swoje żony. Wychodzenie z uzaleznienia to z pewnoscia proces, który trwa do końca zycia i nie ma tak naprawdę momentu, w którym osoba uzalezniona mogłaby powiedzieć,ze jest juz wolna na zawsze... To własnie miałam na mysli pisząc,że trzeba się pilnować. Lekarze mówią,że tej choroby, a może przypadłości nie da się wyleczyć, że mozna ja jedynie zaleczyć, ale żeby jej nawrót nie nastapił nalezy byc czujnym. Swoja drogą gratuluję wszystkim, którym udaje sie wytrzymać długie lata w abstynencji alkoholowej, choc wiem, że niektórzy znajduja sobie substytuty np w postaci nadmiernego spożywania słodyczy.. To naprawdę jest skomplikowane i niewiadomo czy czowiekowi kiedykolwiek uda się ten problem zgłebić do końca. Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego:)

      Usuń
  2. „Wszystko wiem – nic nie działa”. Powiedzenie zasłyszane dawno temu w środowisku AA. Zaryzykuję stwierdzenie, że dziś mogłoby ono oznaczać nawet więcej niż przed laty: zrobiłem wszystkie możliwe terapie, zrealizowałem Program ze sponsorem i to całkiem rzetelnie, więc… wiem już wszystko na temat alkoholizmu i Anonimowych Alkoholików Programu wytrzeźwienia. Ta wiedza może być naprawdę rzetelna, ale… czy jeszcze ROBIĘ, wszystko to, co powinienem, czy może wiedza mi wystarczy? Poza tym… na moim poziomie, z moimi latami abstynencji, czy naprawdę muszę robić… to lub tamto? Może to tylko zalecenia dla nowicjuszy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie ciekawe jest to, że im dłużej żyję na programie, tym bardziej aktualne i zrozumiałe są doświadczenia opisane w WK, o których sądziłam, że dotyczą właśnie nowicjuszy czy "sytuacji startowej", a więc okresu sprzed programu. No, bo wiadomo, że po programie to już wszyscy będziemy oświeceni i skończą się problemy ;-) Tymczasem okazuje się, że życie trwa i ROBIĆ trzeba nieustannie. Dociera do mnie, że gdy przestanę, to dobrostan się skurczy albo zniknie. Przez lata o tym nie myślałam, nie miałam podstaw. Robiłam od początku, jakby z rozpędu, więc "się działo" i działało. Ale nie zawsze tak musi być: "To jest właśnie przeżywane przez nas doświadczenie duchowe. Będziemy je przeżywać tak długo, dopóki zachowamy odpowiedni stan ducha". Stan ducha nie wynika z życia religijnego czy chodzenia na mityngi, a także życzeniowego myślenia. Tylko z utrzymywania określonej postawy i z działania.

      Usuń
    2. Utrzymywania określonej postawy i działania... Coraz mocniej do mnie dociera, że ta postawa to po prostu SŁUŻBA, niekoniecznie w ramach AA. BYCIE DlA. Dla tych ludzi, którzy są wokół.

      Usuń
    3. Z tego bloga też się tego uczę.

      Służba może się konkretyzować na różne sposoby: przez cierpliwe wysłuchanie upierdliwej koleżanki, przez wytrwałe robienie nudnych, rutynowych czynności, przez spokój wobec niecierpliwych żądań...

      Również przez niewchodzenie do Internetu, tylko robienie tego, co należy zrobić w danej chwili. Spadam.

      Pozdrawiam

      Usuń
    4. Jasny gwint, ten Internet! Też lecę :-)

      Usuń
  3. Po programie na terapię? Przecież to jakaś bzdura!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dlaczego bzdura? Uważacie, że program AA daje już wszystko i wszystkim co potrzeba do zdrowienia? Najwidoczniej temu alkoholikowi akurat czegoś brakowało. Znam alkoholika z trzema latami abstynencji, z przerobionym programem, który jednak nie czuł się dobrze i w związku z tym zgłosił się na odwyk. Usłyszałam od niego, że odwyk to było dokładnie to, co było mu potrzebne.
    Wala57

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie uważam Walu, że program AA daje wszystko i wszystkim. Dziwię się tylko, że ludzie, którzy po terapii bądź kilku sięgali po program, idą na kolejną terapię odwykową. Słyszałaś powiedzenie: objawem obłędu jest oczekiwanie odmiennych rezultatów po wciąż tych samych działaniach? Natomiast rozumiem - i o tym był ten wpis - że można zarówno terapię, jak i program AA traktować jak pigułkę: niech ktoś to za mnie zrobi. Może stąd taka oszałamiająca popularność wśród alkoholików powiedzenia "zadziało się"...

      Usuń
  5. Do Wala57 - to znaczy tylko, że niedokładnie albo nierzetelnie zrobił program ze sponsorem. Nie, program AA nie załatwia wszystkiego i nie wszystkim. Natomiast załatwia, a przynajmniej powinien, problem alkoholizmu. Znam ludzi, którzy po programie szli na terapię DDA albo do ortopedy, albo kardiologa itd. ale to oczywiste.

    OdpowiedzUsuń
  6. haha pozdrawiam z Londynu. chcialo by sie powiedziec : a nie mowilem... zycie. po prostu. Mika trafila w sedno. Jako rezultat programu (nie jedyny), znajdujemy sie na "neutralnym gruncie" w stosunku do alkoholu. Ani nas ziebi ani grzeje, jest obojetny. Lecz aby tego doswiadczac nieustannie musimy nieustannie dbac o swoj duchowy stan. Wiem ze jesli przestane o ten stan ( krok 10, praca z innymi, krok11 itd) dbac,to nie bedzie juz pytania CZY zaczne pic, bedzie pytanie KIEDY zaczne. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawe co czuje i myśli ów alkoholik .Jeżeli do ,,startu '' włożył całe serce i duszę a ekipę miał najlepszą od lat to co ? Ostrożnie z tą pewnością że przepracował program chaotycznie czy nieszczerze .

    Zbyszek W-w

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bym chciała móc się dowiedzieć (o ile to w ogóle możliwe), co się zdarzyło. Choć to najprawdopodobniej niczego nie zmieni. W każdym razie coraz mocniej się przekonuję, że w każdym człowieku tkwi tajemnica i zaiste niezbadane są wyroki boskie... A to znaczy, że jeszcze mniej powinnam się przywiązywać do mojego poczucia rzeczywistości i ewentualnej racji. Coraz bardziej cenię pytanie: A skąd wiesz, jak jest naprawdę?
      Serdeczności, Zbyszku

      Usuń
  8. Wlasnie. Skad wiesz? " ..ow stary chinczyk nauczyl sie jednej byc moze najwazniejszej lekcji. Wiedzial ze nie wie...." pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam serdecznie!a w szczególności Ciebie Mika,dosłownie przed paroma minutami skończyłam czytać Twoją książkę,(mam 4-kę synów,są wakacje,gwar prawie przez cały czas,a ciachnęłam ją w jeden dzień).Większą połowę książki czytałam bardzo szybko,w którymś momencie nawet chciałam ją odłożyć,złość mną tak jakoś targała,myślę że bałam się ponownie po dotykać czegoś,co już za mną,lub sie po prostu bałam jakiejś prawdy,która dzięki Twojej książce mnie dotknie.Jestem 3 lata trzeźwa,terapia podstawowa za mną,czekam na terapię DDA,ale nie o tym chciałam,z pełnym szacunkiem do Twych osiągnięć,jeśli tak to można nazwać,dopadła mnie pustka zanim zaczęłaś pracę ze sponsorem.Wróciła nadzieja po Twoich słowach,i wiem co mam dalej robić.Nie wszystko mi się udaje,czasem popełniam te same błędy,co kiedyś,i też rozwiązuję je na zasadzie chwili ostatecznej,ale tez wiem po przeczytaniu Twojej książki,żeby wytrwać i DZIAŁAĆ,a przynajmniej próbować.Pozdrawiam serdecznie Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powodzenia, Agnieszko. Dziękuję za to, co piszesz i że piszesz. Trzymam kciuki.

      Usuń
  10. Myślę, że w głównej mierze problemem jest nieznajomość programu terapii.
    Program 12 kroków jest wspaniałym "narzędziem" ale bardzo często nie wystarczającym.
    Dotyczy to zwłaszcza tych alkoholików, którzy nie byli na pełnej terapii lub ich stan w trakcie terapii uniemożliwiał przyswojenie podstawowej wiedzy. I nie myślę tu o programie HALT, 24H itp. ale o podstawowych umiejętnościach społecznych takich jak komunikacja czy radzenie sobie z poczuciem winy, krzywdy etc. Nabraniem dystansu do siebie, radzenie sobie z egocentryzmem choć może najpierw uświadomienie sobie że może on dotyczyć mnie. W moim przypadku terapia + roczne intensywne warsztaty pozwoliły mi skorzystać z tego co daje wspólnota AA.
    W moim przekonaniu prawidłowa terapii może jeszcze bardziej pomóc w codziennym życiu a z pewnością nie zaszkodzi.

    OdpowiedzUsuń
  11. Basia 12 sierpnia 2016 12.Przebudzeni duchowo.................................................................................... I STOSOWAĆ TE ZASADY WE WSZYSTKICH NASZYCH POCZYNANIACH.Uwazam,ze najwazniejsze jest stosowanie zasad programu w zyciu.To praca chwila po chwili,dzień po dniu do końca mojego zycia.Moja praca nad sobą na bazie 12stu kroków tak naprawdę dopiero się rozpozyna po tzw.przerobieniu programu.I jeszcze jedno nie byłabym w stanie nieść posłania gdybym nie stosowała zasad programu w MOIM zyciu.

    OdpowiedzUsuń
  12. "kto program zrealizował" ????Z TEGO CO WIEM TO PROGRAMU SIĘ NIE DA ZREALIZOWAĆ BO JEST DO KOŃCA MOJEJ DROGI. ALE CHWAŁA TYM CO TO ZROBILI.MOŻE PODZIELĄ SIĘ JAK TO OSIĄGNĄĆ ????!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pewnym momencie doświadczyłam jednej z obietnic (tak to niektórzy nazywają) Programu AA, a konkretnie: "przestaliśmy walczyć z kimkolwiek i czymkolwiek (...)". Czasami jednak pojawia się myśl: jeśli nie zareaguję, będzie wyglądało, że nie wiem co odpowiedzieć, że mnie zatkało. To podsuwa mi biedne ego. Ale wtedy wewnętrzny spokój kładzie rękę na moim ramieniu i mówi: wyluzuj, kto wie, ten wie, kto nie chce wiedzieć, odrzuci wszystko, co powiesz.
      Zatem – dziękuję za komentarz.

      Usuń

204. pompatycznie i obrazoburczo

Zastanawiałam się, czy jest jakiś zauważalny moment, w którym posłanie AA zaczyna działać. Może początek to iskra nadziei – że jest coś, co...