wtorek, 28 września 2010

039. po


Moje zainteresowanie tematem to chyba jeszcze nie obsesja?
Jedna z najważniejszych obserwacji, jakie mam z tamtego czasu, to ta, że człowiek uczy się życia na bieżąco i w najstraszniejsze doświadczenia wchodzi bez żadnego przygotowania. Ta cała nasza wiedza wynikająca z obserwowania życia i niekiedy zastanawiania się – pod wpływem różnych czytanych książek czy filmów – jak by zareagował, gdyby spadło na niego nieszczęście, okazuje się nieprzydatna. To nie mózg, ale ciało zaczyna szaleć. Traci rytm. Jest tętno 200, serce nie bije, ale wali, rozsadza klatkę piersiową, są zawroty głowy, ciosy w żołądek. Ale coś dziwnego dzieje się z głową. Natura widocznie wymyśliła sposób na  znieczulenie. Powiedzenie: dostał obuchem w głowę, jest prawdziwe. Uderzenie jest tak mocne, że człowiek nic nie czuje.
Nie przyjmuje informacji? 
Dawkuje. Minęło pięć miesięcy i czasami wydaje mi się, że nie do końca dotarło do mnie, co się stało.
(Dzieci) natychmiast się wprowadziły. Razem ze swoimi przyległościami. W salonie rozbili namiot, rozłożyli materace. I dom zamienili w obozowisko. Moje kochane dzieci starały mi się pomóc, wyrwać mnie z odrętwienia. I wie pani, powiem coś, co też trudno racjonalnie wytłumaczyć. To jest moje kolejne doświadczenie i swego rodzaju odkrycie. Człowiek nawet w najtragiczniejszych chwilach życia bywa momentami szczęśliwy. Patrzyłam na to  towarzystwo, które kręciło się po domu, śmiało, coś mi opowiadało, zagadywało, b y ł o. Cały czas ze mną było. I nagle człowiek przystawał i myślał: Boże, ile ja mam, jak dużo jeszcze mam!
Kiedyś miałam obawy, czy wypada dzwonić do kogoś w nieszczęściu. Zastanawiałam się głupio, czy wypada, czy nie zakłócam spokoju. Dziś wiem, nauczyłam się. Trzeba nie bać się i dzwonić. Telefony trzymały mnie przy życiu. Nawet te przeze mnie nieodebrane – kiedy dzieci podnosiły słuchawkę i mówiły: dziękuję, przekażę – także były wsparciem.
I jeszcze takie zaskoczenie. Kiedyś myślałam, że jeśli człowiek był tak strasznie szczęśliwy, to gdy traci najbliższą osobę, będzie strasznie smutny. To nieprawda. Ukochany człowiek  umiera, a jego miłość zostaje i trwa. Widocznie dał mi jej tyle, że na długo starcza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

204. pompatycznie i obrazoburczo

Zastanawiałam się, czy jest jakiś zauważalny moment, w którym posłanie AA zaczyna działać. Może początek to iskra nadziei – że jest coś, co...