czwartek, 9 października 2014

130. bądź trzeźwiejsza niż ja


Pamiętam, gdy mój sponsor mówił: Masz być trzeźwiejsza ode mnie! Trzeźwość ma rosnąć i rozwijać się, a nie zwijać i karleć. Ta, jasne, gadaj zdrów, już ci wierzę, że tak tego pragniesz – podsumowywałam go krótko w myślach, co pewnie z miejsca wyłapywał, bo moja twarz już od przedszkola zdradza mnie jak pies i wyświetla wszystko, co tak naprawdę sądzę. 

Nie, nie wierzyłam mu. Nie wierzyłam, że naprawdę może tego chcieć. No, bo jak? Żeby ktoś był lepszy ode mnie? I żebym sama do tego doprowadziła, żebym pozwoliła? Przecież gdy w pracy pojawi się młoda dziewczyna i nauczę ją wszystkiego, to… będę zwykłą idiotką. Nie mogę tak postąpić, bo zaraz mnie wygryzie. Zobaczą, że jest lepsza i już po mnie. Mnie nikt nie pomagał, nie wprowadzał, sama musiałam dochodzić, wydrapywać wszystko pazurami (to oczywiście kłamstwo ohydne, bo wielu ludzi naprawdę mi pomogło, ale do tego obrazka fakty nie pasują – tym gorzej dla nich). Dlatego w porządku, pokażę jej to i owo, będę nawet miła, roztoczę wokół siebie aurę dobroci i wielkoduszności, ale chyba oczywiste, że nie wyjawię jej wszystkich tajemnic zawodu, tego całego bezcennego know how
A poza zakładem pracy, dobra, już konkretnie – w przekazywaniu dalej posłania AA, we wspólnej pracy na Programie? Przecież tu też chciałam być najlepsza. Kiedy zaczynałam, to owszem, życie mi się osunęło, ale dalej chciałam być najlepsza, chciałam być kimś. Nie rozumiałam – bo niby skąd i jak – że nie o to w tym wszystkim chodzi, że tak się nie da. No, więc próbowałam zagarniać pod siebie. Nawet te niematerialne dobra. Próbowałam duchowość ukisić tylko na własny użytek. Tak, na początku wciąż ciągnęłam przekonanie, które towarzyszyło mi przez pół życia – że jeśli ktoś będzie miał, jeśli jemu przyrośnie, to na pewno moim kosztem, to dla mnie zostanie mniej. Jako klasyczna egocentryczka uważałam, że mój sponsor nie może myśleć inaczej. Bo przecież po prostu nie można myśleć inaczej! Wciąż jeszcze sądziłam po sobie.

Minęło trochę czasu i jego słowa wyświetliły się jak neon nocą. Bo już trochę wiem, o co chodzi. Mam wspaniałą sposobność pracy z podopieczną, która już na samym początku rozumie i widzi rzeczy, których ja nie widziałam bardzo długo, która wyciąga z Programu istotę, jak odkurzacz ciągnie. A ja co? No, powinnam być zła jakaś, zaniepokojona chociaż, zazdrosna. A ja się cieszę. Jak głupia. Może dlatego, że pamiętam też inne zdanie: Jeśli trzeźwość nie rodzi trzeźwości, to znaczy, że jej nigdy nie było.


11 komentarzy:

  1. Stwierdzenie: „moi podopieczni powinni być trzeźwiejsi ode mnie, a przynajmniej kilku z nich, jeśli nie mogą wszyscy” na samym początku jest tylko (aż?) aktem woli. Po pierwszych doświadczeniach (albo drugich czy trzecich) okazuje się to radosną nadzieją. Zwłaszcza kiedy już wiem na pewno, że bez względu na to ile z siebie dam, dla mnie nie zabraknie nigdy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Słowa Marka znalezione w Skrytce 2/4/3: Jeżeli trzeźwość nie rodzi trzeźwości, oznacza, że jej nie było, albo umarła jak drzewo, które uschło zanim zakwitło, pozbawione życiodajnego środowiska…

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo wysoko stawiasz poprzeczkę Pani Miko. Ale może tak właśnie trzeba?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem wcale pewna czy to ja stawiam. Ale staram się dosięgnąć. Bo może właśnie trzeba? :-)

      Usuń
    2. Fantastico! Dzięki za fajności jakimi obdarowywujecie zwykłego śmiertelnika za friko. Jeszcze raz dzięki

      Usuń
  4. A może Bill W. w grobie się przewraca? Może to był dla niego i dobrych weteranów prosty program na zaprzestanie picia?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może. A zdania o tym, że wyeliminowanie picia jest tylko początkiem pracy nad sobą albo że człowiek, który uważa iż tylko wystarczy nie pić nie przemyślał wszystkiego, ktoś potem do ich książki wpisał podstępem... :-)

      Usuń
    2. Nie wystarczy przestać pić - zgoda. Ale czy ten wasz zalecany nieustający rozwój osobisty jest niezbędny? Nie można przestać pić, później wytrzeźwieć i wreszcie zacząć normalnie żyć?

      Usuń
    3. Nie jestem pewna, czy jednakowo rozumiemy pewne pojęcia, a to poważnie utrudnia komunikację. Co dla Ciebie znaczy „wytrzeźwieć” i „zacząć normalnie żyć”?

      Nie wiem, czy nieustający rozwój jest niezbędny. Może nie dla wszystkich? Nie wszyscy mają przecież te same normy i cele. Jeśli ktoś potrafi bez wysiłku i pracy osiągnąć normalne, satysfakcjonujące życie, to świetnie, nie ma sensu grzebać w czymś, co dobrze działa. U mnie akurat nie działało, więc tak jakby nie miałam wyjścia. Ale to ja…

      Usuń
    4. Wytrzeźwieć to wytrzeźwieć, -o prostu, być normalnym człowiekiem. Bez nałogów, kompulsji, zaburzeń. I żyć tak samo, jak zdrowi psychicznie ludzie, choć bez alko.
      Po co tak bardzo starać się rozwijać i być lepszym? Żeby się popisywać? Żeby czuć wyższość?

      Usuń
    5. Jeśli się jest alkoholikiem, nie da się żyć tak samo jak zdrowi psychicznie ludzie :-) Można żyć dobrze, naprawdę dobrze. Wystarczy tylko spełnić kilka prostych warunków. Te warunki to prawdopodobnie ten "rozwój", który tak bardzo Cię męczy. Ale Ty nie musisz przecież. Ktoś Ci każe albo namawia? :-)

      Usuń

204. pompatycznie i obrazoburczo

Zastanawiałam się, czy jest jakiś zauważalny moment, w którym posłanie AA zaczyna działać. Może początek to iskra nadziei – że jest coś, co...