Pierwszy odcinek dwunastu kroków instant miał zawierać trzy pierwsze kroki AA. Ale zatrzymałam się wtedy na Kroku Trzecim, bo nagle zdałam sobie sprawę, że od czasu napisania go (w wersji skompaktowanej), zdarzyło się parę rzeczy, które zmieniły nieco moje myślenie. Spotkałam kilka osób, których doświadczenie z tym konkretnym Krokiem było odmienne od mojego. I właśnie dzięki tym spotkaniom musiałam jeszcze raz sprawę przemyśleć. (Ciekawe, kiedyś napisałabym: przez te spotkania musiałam… no, wiadomo, roboty mi dołożyły, to wszystko przez nie!)
Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy.
Skoro nie mam siły (vide Krok Pierwszy) –
potrzebuję jej z zewnątrz. Skoro nie kieruję i nie jestem w stanie
sensownie pokierować własnym życiem – potrzebuję wskazówek. Wciąż mogę mieć problem z oddaniem się, zaufaniem
jakiejś zewnętrznej Sile. Pomocna może okazać się odpowiedź na
pytanie: Wierzę w Boga? A czy wierzę Bogu?
Jeśli wierzę, że Bóg, jakkolwiek Go pojmuję, mówi przez innych ludzi, np. sponsora, innych alkoholików – może
zaczęłabym ich słuchać? I
robić to, co radzą. Szczególnie jeśli wierzę (albo chociaż mam nadzieję) w uzdrawiającą moc Programu AA. Powierzenie woli to coś w rodzaju: Boże spraw, żeby mi się chciało robić właściwe rzeczy… Ale zaraz potem mam te rzeczy – czyli to, co
do mnie należy, np.: codzienne sugestie i Krok 4, również obowiązki
w pracy, rodzinie – robić!
To najwyższa pora, bym
przestała odgrywać rolę Głównego Reżysera. Kluczem jest podporządkowanie się, czyli wyzbycie
samowoli, bo to ona mnie zabija.
A co, jeśli nie wierzę w żadnego Boga, ani nawet jakiś większy porządek, Los, Kosmos,
prawa natury? Na pomoc może mi przyjść metoda: tak, jakby.
Krok Trzeci mówi o postanowieniu. A zatem, postanawiam, że powierzę
moje życie i wolę Sile Wyższej, większej niż moja własna
(Naturze, Prawom Kosmosu, Losowi), tak jakbym w nią wierzyła. I również zabieram się do robienia tego, co do mnie należy. Na
tym etapie to wystarczy.
Każdego dnia wyrzekam się samowoli i postanawiam stawać się zdolnym do podporządkowania.
OdpowiedzUsuńTo już instant wyciśnięty do ostatniej kropelki ;-)
UsuńNa dłuższą metę "tak jakby"dla mnie nie wystarczało, przyszedł moment kiedy przygnieciony absurdem egzystencji, musiałem podjąć DECYZJĘ że wierzę i desperacko tej wiary się trzymam; właściwe wiara była pierwsza, coś się musiało wydziać, bardzo złego, że ją porzuciłem. Śp.Rysiek bliski mi z racji branżowych doświadczeń i nie chodzi tu tylko o bluesa, ujął to poetycko, ale jakże trafnie:
OdpowiedzUsuńSamotność to taka straszna trwoga,
Ogarnia mnie, przenika mnie.
Wiesz mamo, wyobraziłem sobie, że
Że nie ma Boga, nie ma nie! Nie ma Boga, nie.
Pozdrawiam i przepraszam, za przydługi egzaltowany komentarz ;)
Ja myślę, że żeby sensownie zastosować "tak jakby", potrzebna jest prawdziwa desperacja. Jeśli miałabym jeszcze siłę na przekomarzanie się: ta Siła (bóg) czy może tamta, a może jednak przyjrzę się jeszcze innej i się zastanowię, to... chyba dalej kręciłabym się w kółko. Obawiam się, że to działa, gdy jest odarte do gołej prawdy.
UsuńArczi, Twoje egzaltacje są na specjalnych prawach ;-)
Prawdziwa desperacja... ano, właśnie... Może dlatego skuteczny Program dla alkoholików jest mało skuteczny dla DDA albo Al-anon. Alkoholikowi grozi śmierć - tak, fizyczna, brudna, odrażająca i jak najbardziej prawdziwa śmierć. Wamci walczą o lepszy komfort życia, a nie o samo życie.
OdpowiedzUsuń