Był czas – dawne dzieje – gdy
postanowiłam ruszyć wreszcie te kroki, bo chyba po coś je ci
Anonimowi Alkoholicy napisali. Oczywiście, ruszyć samodzielnie. Bo
jak inaczej? Kto niby jest mądrzejszy ode mnie? Krok
8 wydawał mi się dość prosty: ot, lista osób. Drugiej części,
po „i”, jakbym nie widziała. Na pewno jej nie rozumiałam. Albo
inaczej – rozumiałam ją po swojemu, co było jeszcze gorsze! Dziś jestem
przekonana, że lista zrobiona z biegu, wyrwana z kontekstu całego
Programu AA, będzie niepełna i zafałszowana. Wiem, bo to
przerabiałam. Do jej zrobienia potrzebna
jest samoświadomość (Kroki 4 i 6), natchnienie i otwarcie się na
pomoc Siły Wyższej (Kroki 2 i 3) oraz pomoc sponsora (szczególnie
w kontekście moich pomysłów na zadośćuczynienie).
Zrobiliśmy listę wszystkich osób, które skrzywdziliśmy i staliśmy się gotowi zadośćuczynić im wszystkim.
Listę sporządzam na piśmie – z
głowy tak łatwo mogą ulecieć co kłopotliwsze przypadki. A może
te drobiazgi, mało ważne? Mam zresztą już bazę – tabelę
krzywd z 4 Kroku. Na liście umieszczam wszystkie osoby, które
skrzywdziłam w całym moim życiu. Nie mogę się ograniczyć do
okresu picia, bo to byłby obraz mocno zafałszowany – większa
część listy to krzywdy z czasów, gdy nie piłam jeszcze bądź
już. Lista zawierać ma też konkretny rodzaj krzywdy, a także mój
pomysł na zadośćuczynienie – oczywiście, do zweryfikowania i
poddania osobie skrzywdzonej. Bo to ona zadecyduje o tym, co jest
odpowiednim zadośćuczynieniem (pora rozstać się z pomysłem, że
ja wiem najlepiej, również w temacie uczuć i odczuć innych
ludzi). Moją gotowość – czyli przekonanie, że skrzywdzonym
osobom coś się ode mnie należy – zaznaczam, dookreślając
termin – bo gotowość lubi się utleniać. Z tego też powodu nie
powinnam zwlekać, tylko przejść do konkretnej realizacji
naprawienia wyrządzonych krzywd.
Co powiesz o londyńskim pomyśle, żeby przedtem "pochodzić w butach" osoby skrzywdzonej?
OdpowiedzUsuńNa zatwardzialców każdy sposób jest dobry. Być może dla niektórych to jedyny sposób, żeby odkleili się od siebie ("o matko, no i co się takiego stało, nie przesadzaj, ja to dopiero doznałem krzywd!") i "poczuli", co tak naprawdę zrobili. Choć warto pamiętać, że to jednak tylko wyobrażenie. Weryfikacja przyjdzie (albo i nie) podczas rozmowy 9 Kroku.
UsuńA nie prościej osobę skrzywdzoną po prostu zapytać? Zamiast opierać się na wyobrażeniach, rojeniach i fantazjach?
OdpowiedzUsuńA czy "pochodzenie w butach" służy temu, żeby wymyślić sposób zadośćuczynienia? Ja raczej myślałam, że chodzi o to, żeby w ogóle "poczuć" co zrobiłam (o ile mam z tym problem), zobaczyć konsekwencje moich działań, które boleśnie dotknęły innych. Ja akurat nie stosowałam tej metody. Miałam świadomość wyrządzonych krzywd. Później się okazało, że w niektórych przypadkach tylko w zarysie - bo konkrety odkrywały się podczas rozmów z pokrzywdzonymi.
UsuńNie zamierzam wciskać pokrzywdzonym moich pomysłów na zadośćuczynienie im. Ale nie będę grać wariata i z oczami lalki pytać: Jak mogę to naprawić?, gdy zalegam ze spłatą długu. To oczywiste, że kasa jest do oddania. No, chyba że dalej cwaniaczę i mam nadzieję, że moja ofiara, oszołomiona tym występem, powie: Nie, już daj spokój, nie oddawaj! Ustaleniom podlegają elementy dodatkowe. Ale! Przecież tu wcale nie są najważniejsze sprawy techniczne. Chodzi o przemianę we mnie. O wzięcie odpowiedzialności, przyznanie, że tym ludziom coś się ode mnie należy. Nie dlatego, że łaskawie tak zdecydowałam, tylko dlatego, że każda krzywda wymaga wyrównania, a szkoda naprawienia. I chodzi też o "obszar/element/twór duchowy", który pod wpływem podjęcia przeze mnie określonych działań ma szansę wytworzyć się między mną a skrzywdzoną przeze mnie osobą. "Twór duchowy", który działa na mnie i we mnie, ale - co równie ważne, a może i ważniejsze - prawdopodobnie też w człowieku, z którym się spotkałam i przyznałam. To jest najważniejsze. Choć to dopiero 9 Krok.
najważniejsze w ósmym kroku to nie myśleć o dziewiątym :)
OdpowiedzUsuńNo, niby tak, ale... :-) Program jest całością. I właśnie sobie przypomniałam, że Kroki 8 i 9 miałam zamieścić w jednym poście, ups.
UsuńŻartujesz, prawda?
UsuńCiekawe studium związane z krokami 8-9 jest tu: http://www.kulturaihistoria.umcs.lublin.pl/archives/1641 A tu cytat z tej pracy: "Naprawa krzywd w ścisłym sensie nie jest możliwa, gdyż wymagałaby ingerencji w to, co już się stało. Człowiek nie może zmienić przeszłości – tylko Bóg byłby do tego zdolny. Zadośćuczynienie można więc nazwać aktem zastępczym. Tego rodzaju interpretacja zadośćuczynienia jest realistyczna: jeśli nie można zrobić czegoś, co ściśle kompensowałoby wyrządzone zło, trzeba zrobić cokolwiek."
OdpowiedzUsuńGorzej jeśli okaże się, że najważniejsi skrzywdzeni kiedyś stali się krzywdzicielami potem, szala wyrównała się, a może nawet przeważyła, a brak im jeszcze otwarcia się na zdrowe relacje oparte na wzajemnej świadomości i empatii.
OdpowiedzUsuńJak ma niby przebiegać takie zadośćuczynienie, jeśli nie ma być mechaniczne?
Koniec programu na kroku 8 i 9 ?
Skąd pomysł z tym końcem?
UsuńDla mnie za dużo Boga w tych krokach.
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze to rozumiem. Mnie to też męczyło dość długo. Szczególnie, gdy pod "Boga" (mimo zastrzeżenia: "jakkolwiek Go pojmujemy"), w tych pięciu na dwanaście krokach, wstawiałam znienawidzony wizerunek Demiurga-sadysty. Dziwnym trafem był zespolony z katolicką wykładnią. Z wypaczoną katolicką wykładnią. A potem zrozumiałam, że nie chodzi mi o żadnego Boga, to tylko pretekst, szukanie haków. Problem w tym, że te kroki mi mówiły (a ja to doskonale wyczuwałam, choć nie nazwałam), że konieczne będzie podporządkowanie. Że to ja będę się musiała PODPORZĄDKOWAĆ. I właśnie to, a nie jakiś tam "Bóg", było dla mnie na tamtym etapie nie do przyjęcia.
Usuń