Od miesięcy umacnia się we mnie przekonanie, że na świecie jest za dużo słów. Czemu miałabym jeszcze dokładać? Już nie mam pomysłu, że właśnie moje słowa coś znaczą, są tymi właściwymi. Coraz częściej wolę milczeć. Nawet jeśli wykluje się we mnie jakaś refleksja, zaraz za nią pada: i co z tego? Jakby wypłukał się mój ekshibicjonizm. I chyba pewien entuzjazm, że ja coś mogę. Tymi słowami właśnie.
A może to tylko niepokój, czy zostanę zrozumiana? Czy ktoś nie zarzuci, że już całkiem się odklejam?
Gdzieś-kiedyś przeczytałam, że rozumienie, zwiększanie świadomości odbywa się poziomami i jesteśmy w stanie pojąć i zobaczyć najwyżej to, co leży na najbliżej sąsiadujących poziomach (w obydwie strony). Poziom za daleko i już nic nie dociera, a wręcz wydaje się durne i chybione. Nie byłam jeszcze – co oczywiste – na tym poziomie, nie umiałam jeszcze o tym opowiedzieć. Wciąż nie umiem.
A może to tylko niepokój, czy zostanę zrozumiana? Czy ktoś nie zarzuci, że już całkiem się odklejam?
Gdzieś-kiedyś przeczytałam, że rozumienie, zwiększanie świadomości odbywa się poziomami i jesteśmy w stanie pojąć i zobaczyć najwyżej to, co leży na najbliżej sąsiadujących poziomach (w obydwie strony). Poziom za daleko i już nic nie dociera, a wręcz wydaje się durne i chybione. Nie byłam jeszcze – co oczywiste – na tym poziomie, nie umiałam jeszcze o tym opowiedzieć. Wciąż nie umiem.
Najbardziej podobają mi się słowa: "i tak to jest...".
OdpowiedzUsuńMam osobistą prośbę, byś jednak umożliwiła mi zapoznanie się z tym, co masz do przekazania. Ja tego potrzebuję. Dla mnie to są TE słowa. Literatura "branżowa" jest bogata także w ubogie pozycje. Takiego połączenia osobistego doświadczenia, odwagi w przekazie, literatury pięknej, nasyconej (jak u najlepszych klasyków), praktycznej duchowości jak w "Alkoholiczce" nie znalazłem w żadnej książce, a mam ich u siebie na półce ponad 40. Szczególnie to, co nazwałem literaturą piękną przekonuje mnie, że warto czekać na coś kolejnego Twojego. I poczekam, aż będzie gotowe :-)
OdpowiedzUsuńA to jest taki komentarz, że podwójna porcja milczenia – bo jak odpowiedzieć? Dziękuję Ci z głębi…
UsuńBłogosławiony ten, co nie mając nic do powiedzenia, nie obleka tego faktu w słowa - Julian Tuwim.
OdpowiedzUsuńNo, chyba że krótko ;-)
UsuńQui tacet, consentire videtur.
OdpowiedzUsuńTen odruch jeszcze mi nie zanikł, choć spraw, co do których muszę zgłaszać sprzeciw, jakby ubyło. Nie dlatego, że się z większością zgadzam, o nie. Widzę tylko ich czczość. Bo to marność jest.
UsuńSłowa, słowa, słowa... jesteśmy zaklinaczami słów, jak pisał pewien mądry facet. Tylko, czy cokolwiek z naszych słów wynika?
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za każde słowo TU.
OdpowiedzUsuńAg.
To ja dziękuję.
UsuńZdecydowanie odkrywam jasną stronę milczenia. Szczególnie wówczas, gdy zalewają mnie myśli, by przekazać jakieś niesamowite ważne treści dla innych , które w moim mniemaniu "zmienią" ich życie, wówczas daję sobie na to czas. Dzisiaj przemilczę , a jak za kilka dni uznam, że to takie ważne wówczas powiem. Wczoraj usłyszałam mądre słowa od A. Szustaka, że Bóg przychodzi do pustki, bo jak dzban jest pełny to się już nic do niego nie wleje. Mój umysł często bywa zalany własnymi scenariuszami, "górnolotnymi chętkami" naprawiania świata, a czym bardziej "ego" wyrywa się by coś powiedzieć, tym usilniej warto pomilczeć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Prawda. Również pozdrawiam.
UsuńTwoje słowa wiele znaczą. Znalazłam te odpowiedzi, których szukałam i których tak mocno potrzebowałam. Myśli moje,jeszcze rozbiegane, uspokoiły się. To, co ja próbowałam ubrać w słowa, było niespójne. Dużo myśli- wiem, czuję to, rozumiem, a jednak wciąż mało. Czegoś brak. Jakaś dręcząca pustka w tej mojej "wiedzy". Na krótko złapana myśl, delikatna i krucha, ucieka w natłoku codzienności.
OdpowiedzUsuńTen blog, który przeczytałam jednym tchem, wprowadził porządek w tej stajni Augiasza mojego chorego umysłu. Uczę się myśleć jak dawniej, szukam tej siebie, która czuła swoją wartość, gdy używała rozumu. Uczę się być sobą od nowa. Z Tobą jest łatwiej.
Pomilczymy razem.
Przeczytałam. Dziękuję.
UsuńWitam. Cieszę się, że pojawiła się zapowiedź Pani nowej książki, chciałem jednak zapytać, czy będzie to nowa powieść, czy - jak sugeruje jej opis - zbiór wywiadów z kobietami (cyt. "bohaterki Miki Dunin zdobyły się na odwagę, by opowiedzieć o kolejnych etapach życia..."). Dziękuję za odpowiedź.
OdpowiedzUsuńTo nie są wywiady. Nie wiem, czy uspokoiłam czy wręcz przeciwnie :-)
UsuńUspokoiła Pani :-) Po prostu z powodu pewnej dwuznaczności opisu pomyślałem, że to może być jakaś nowa wersja książki "Piekło nie ma dna" sprzed lat. Później znalazłem gdzieś informację -jeśli się mylę, to proszę mnie sprostować - że to jest właśnie ta książka, nad którą zaczęła Pani pracę po Alkoholiczce, a która miała być już gotowa dość dawno temu i wspominana w Pani wywiadach radiowych (bodajże dla jakiejś krakowskiej rozgłośni) jako mocna książka o relacjach typu matka - córki. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMatka-córka – nie. Jeśli już musimy sprowadzać do relacji, to raczej damsko-męskie.
Usuń