Dawanie czasu i energii – choć nie zastąpią one niezbędnych przedmiotów – wydaje się szczodrością wyższej klasy. Mam tu na myśli zwłaszcza dar służby upośledzonym, bezdomnym, samotnym, osadzonym w więzieniu, i tym, którzy z niego wyszli. Ten rodzaj szczodrości odnosi się także do nauczycieli, przekazujących uczniom wiedzę. Czynnikami, które decydują o tym, czy dawanie przyniesie maksymalny pożytek i dającemu, i obdarowanemu, są brak oczekiwania i jakiejkolwiek myśli o nagrodzie, a także pobudki: prawdziwa troska o innych. Im bardziej poszerzamy perspektywę – tak, by obejmowała również pomyślność bliźnich – tym pewniejsze stają się fundamenty naszego własnego szczęścia.
Etyka na nowe tysiąclecie, Dalajlama
To nie jest nowa książka, ale Dalajlama z pewnością nie wydał jej przed szaloną przygodą kilku amerykańskich pijaków, znaną dzisiaj jako pisanie książki Anonimowi Alkoholicy. Tymczasem przekaz/duch obydwu pozycji jest tak zbieżny… Zdanie ostatnie jakby żywcem wyjęte z Wielkiej Księgi.
Mężczyźni ci odkryli w życiu coś zupełnie nowego. Chociaż wiedzieli, że jeśli chcą zachować trzeźwość, muszą pomagać innym alkoholikom, okazało się że jest jeszcze coś ważniejszego – poczucie szczęścia, które znaleźli w dawaniu siebie innym ludziom. (str. 159)
Nasi dwaj przyjaciele nie mieli jednak łatwego życia. Pojawiło się mnóstwo trudności. Obaj zrozumieli, że muszą być ciągle aktywni duchowo (str. 156)
Wiem, że znalazłoby się jeszcze kilka podobnych fragmentów, i jeśli ktoś ma chęć, może zagrać w intelektualno-duchową grę, odnaleźć je i przytoczyć – zapraszam. Mój sponsor mówił o tym tak: jeśli trzeźwość nie rodzi trzeźwości, to jakby jej nigdy nie było. Można i tak, mniej romantycznie i sentencjonalnie: jeśli nie przekażesz dalej tego, co dostałeś, to ci zgnije i sam też nie będziesz miał.
Zdanie przedostatnie dalajlamowego cytatu to coś, o czym czasem rozmawiam z przyjaciółmi z AA. Kwestia motywów, leżących u podłoża naszych rozmaitych działań, które nieco górnolotnie można określić jako niesienie posłania. Tak, intencje mają znaczenie! Dlatego muszę dbać o kondycję duchową, by to, co przekazuję, czym się dzielę, było duchowo dobrej jakości, by nie rozdawać półproduktów, podróbek czy duchowo- albo posłaniopodobnych wytworów. A to jest naprawdę niełatwe. Może właśnie tak, jak pisze Dalajlama – jest czymś wyższej klasy. Zbyt często jestem zbyt niska (leniwa, skoncentrowana na własnych małych planach i celach), by dobrze realizować to zadanie.
Kiedy po raz pierwszy usłyszałam zdanie pewnego alkoholika: Mam ratować dla Boga dzieci boże, a On zadba o to, bym miał co jeść, wydało mi się odkrywcze, ale też odrobinę megalomańskie. Z upływem lat przyswajam i uwewnętrzniam je coraz bardziej. Już nie widzę w nim megalomanii, tylko ciężką pracę. Chciałam napisać „niewdzięczną”, ale to kompletna nieprawda. Jak najbardziej wdzięczną – gdy się udaje, gdy dostaję od Siły Wyższej prezent i mam okazję obserwować efekty. Zatem nie „niewdzięczną”, tylko żmudną. Ale jeśli podtrzymuję w sobie ducha (a to wymaga wysiłku, treningu, uważności), cała reszta dzieje się jakby sama, jakby od niechcenia. Jakieś pieniądze, nieobrzydliwe zlecenia, przyjaźni ludzie, hojne miejsca… czyli chyba wszystko to, co może być tłem stanu, który w Wielkiej Księdze nazwany został radością życia.
„Jak pokazuje dwunasty krok terapii dla Anonimowych Alkoholików, nie jesteśmy w stanie właściwie przyswoić sobie pewnych rzeczy, dopóki aktywnie nie przekażemy ich innym. Musimy odnaleźć Miłość, a następnie tę Miłość oddać. Zadziwiające jest to, że te dwa kroki – odnalezienie i przekazanie – nie zawsze dzieją się w obrębie tej samej grupy. Co więcej, sądzę, że obie są terenami treningowymi dla siebie nawzajem. Pierwszy z nich jest naszym źródłem i naszą studnią (bazą), drugi – kanałem prowadzącym na zewnątrz bazy, dzięki któremu woda w studni nie stanie się nieświeża i zatęchła”.
OdpowiedzUsuń[Richard Rohr, „Tak, ale... Medytacje codzienne”]
„To właśnie wydaje się stanowić istotę różnicy pomiędzy ludźmi przemienionymi a tymi, w których nic się nie zmieniło. Wielcy ludzie przychodzą, by służyć, a nie oczekując, by służono im. Jest to ostatni i konieczny krok genialnego programu Dwunastu Kroków Anonimowych Alkoholików. Dopóki - i jeśli - nie oddasz swojego życia innym, nie przeżyjesz go raczej na głębszym poziomie”.
OdpowiedzUsuń[Richard Rohr, „Spadać w górę”]
Niepotrzebnie komplikujesz. Potrzebującego g... obchodzą moje intencje i nic mu do nich, chodzi tylko o to, żebym mu pomógł.
OdpowiedzUsuńAle czy będziesz w stanie pomóc z niewłaściwymi intencjami? Oraz, może tu nie tylko o potrzebującego chodzi…
UsuńDawać. Stale coś komuś dawać. A kiedy ktoś da coś mnie?
OdpowiedzUsuńMoże nigdy?
UsuńBez wątpienia byłbym chrześcijaninem, gdyby chrześcijanie byli nimi przez 24 godziny na dobę.
OdpowiedzUsuń— Mahatma Gandhi
Taki trochę zgrabno-pusty bon mot-wymówka – mógłby przecież nim zostać i być 24/7. Ale przecież nie o to chodzi w bon motach.
Usuń