wtorek, 29 grudnia 2009

007. wspólnota szczerości

Nie sądziłam, że po dziesięciu latach we Wspólnocie coś mnie zaskoczy. Prawdę mówiąc, nie myślałam nawet w takich kategoriach, nie oczekiwałam fajerwerków. Nie w AA. Tymczasem dzisiejszy mityng… Może dlatego, że tuż po świętach, a te, wiadomo, są trudnym czasem dla alkoholików. A może z powodu nowej osoby – to zawsze kieruje mityng na trochę wspominkowe tory, na dzielenie się doświadczeniem, jak to było na początku z każdym z nas. A może było w tym to coś nieuchwytnego, niewidzialnego, ta energia, o której czasem mówi się Siła Większa. Nagle stało się magicznie, głęboko, szczerze i wzniośle, ale tak bardzo po ludzku, i to od tej najniższej, najnędzniejszej strony. Pięknie po prostu.
Sens mityngów AA jest między innymi w tym, że każdy oddzielny uczestnik może się utożsamić – z problemem, doświadczeniem, uczuciem, trudnością, rozwiązaniem. Na początku to bardzo ważne, bo pomaga zawiązać wspólnotę i zacieśnić więź. Potem uczy, jak rozwiązywać konkretne sytuacje i problemy. Ale po 10 latach coraz rzadziej mi się to włącza. A dziś się włączyło.
Jakiś stary facet, mówiąc o sobie, opowiedział o mnie. O moich najskrytszych lękach, obawach, wstydach. Nie ogólnie, że mam podobnie. On mówił o mnie! Że zawsze bałam się odsłonić, bo to, co we mnie, w środku uważałam za tak nędzne, że nie śmiałam wystawić tego na widok publiczny. Nie widziałam w sobie żadnej wartości, a z tym lepiej się nie wychylać. Jeśli się nie przyznam może nie zauważą. I broń Boże nie mówić, co myślę, sądzę, czuję. To dopiero byłby wstyd. Tak mówił ten facet, a ja zobaczyłam w nim małego chłopca, który, może po raz pierwszy, przezwycięża ten wstyd i odkrywa się całkiem. I jest to przepiękne odkrycie.
Miałam kilka razy (no, może kilka to przesada, ale ze dwa) pomysł, żeby mówić o tym, co czuję. Wprost. Pojawiła się nawet wizja, że to nie takie straszne, mało tego, że to nawet może być podniecające. I co? Nic. Znałam w tym czasie kogoś, z kim werbalnie nie schodziłam z poziomu „jak tam w pracy”, choć emocjonalnie gryzłam ściany. A dziś znowu chciałabym mówić. I tylko ode mnie zależy, czy to zrobię. Mam już wiedzę i doświadczenie, że to może być wspaniałe, a na pewno nie upokarzające. Zresztą, mojemu ego przyda się lekcja, bo to ono podnosi alarm, gdy tylko chcę się odsłonić. Chcę się odsłonić! I na pewno o tym napiszę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

204. pompatycznie i obrazoburczo

Zastanawiałam się, czy jest jakiś zauważalny moment, w którym posłanie AA zaczyna działać. Może początek to iskra nadziei – że jest coś, co...