czwartek, 31 grudnia 2009

008. toast

Problem wyniknął nagle, spadł na mnie naiwną, nieprzygotowaną, jakąś taką spod klosza. Będzie sylwester. We dwoje. Pierwszy. Znamy się krótko. Zdecydowałam, że u mnie. Właśnie skończyły się konsultacje menu – wszystko zostanie zakupione, przywiezione i przygotowane w mojej kuchni. Ja się nie wtrącam. Nie gotuję, wyłącznie smakuję. Jeszcze tylko kwestia toastu. Uprzejme pytanie, co wolno i co ja sądzę, bo powód mojego niepicia został już wyjawiony. A ja? Chyba próbuję jakoś walczyć o swoje. Bezpieczeństwo i terytorium. Wychodzi dziwnie, bo w trakcie łapię się na tym, że chcę komuś narzucić coś mojego. Moje ograniczenie. Komuś, kto wcale ograniczać się nie musi. I że to nie fair. A oprócz tego wcale nie asertywnie, bo zdanie – niewypowiedziane wprawdzie, ale jakby wiszące nad głowami – jak się nie podoba, nie musi być żadnego sylwestra, jakoś nie brzmi specjalnie dojrzale.
Pierwszy raz w trzeźwym życiu staję przed takim dylematem. Zawsze broniłam mojego miejsca, zbudowałam fortecę, znajomi może patrzyli dziwnie na moje „podwieczorki” zamiast imprez, balang i przyjęć, może się nawet między sobą naśmiewali, ale akceptowali. Zawsze było tak, jak chciałam, to ja dyktowałam warunki, wyprowadziłam z mojego domu alkohol, kieliszki, nic nie miało tego zakłócać. Nie przyszło mi do głowy, że można inaczej. To inni musieli się dostosować. A teraz pomyślałam, że to nie całkiem w porządku. Nie chodzi wcale o ten konkretny przypadek i tego konkretnego człowieka – nadal stać mnie, by na całkowitym luzie postawić taki warunek i ewentualnie ponieść jego konsekwencje (choć czuję, że bym ich nie poniosła, bo on by się dostosował). Tyle że, po raz pierwszy, poczułam, że to niekoniecznie dbanie o siebie, że może więcej w tym zwykłego egoizmu, chęci stawiania na swoim. Przecież wielu moich przyjaciół z AA ma żony, które mogą normalnie pić i to robią. A przyjaciółki na co dzień funkcjonują w domach, w których alkohol się pojawia. Nikt nie robi wielkiego halo. Pomyślałam więc, że mogę po prostu sprawdzić, jak mi z tym będzie. Przyznałam, że pierwszy raz zdarzy mi się taka sytuacja – z alkoholem przy moim stole – i że w trakcie ocenię, jak się czuję, czy mi to przeszkadza, i powiem. I to chyba brzmi rozsądnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

204. pompatycznie i obrazoburczo

Zastanawiałam się, czy jest jakiś zauważalny moment, w którym posłanie AA zaczyna działać. Może początek to iskra nadziei – że jest coś, co...