Lubię Koheleta. Uspokaja mnie. Porządkuje sprawy, a raczej nastawienie do nich. Ucisza krzątaninę myśli i powinności. Nie zrobię wszystkiego na raz. Po co więc się szarpać? Kiedyś na coś będzie za późno. Nie zmienię tego. Po co się szarpać. Myślałam sobie, ciut żartobliwie, gdy gniotła niewygoda okresowego porzucenia tych zapisków, że jest czas pisania bloga i czas pisania książki. Coś trzeba wybrać. A przecież mówią, i ja już w to wierzę i robię nawet (szkoda, że nie zawsze), że najpierw najważniejsze.
Gdy piszę za dużo, za intensywnie, za rozlegle (tematycznie), nie chce mi się już pisać dla siebie, od siebie. Nie mam siły, nie mam nawet zdolności formułowania myśli w sposób, jaki uważam za sensowny. Może lepiej wtedy odpuścić…
Wszystko ma swój czas... tylko ten właściwy czas trzeba jeszcze umieć rozpoznać...
OdpowiedzUsuń