poniedziałek, 31 grudnia 2012

086. zakończone


Lubię mieć z głowy i być w porządku. Nie lubię poczucia niedokończenia. Jedną z przyjemniejszych czynności codziennych jest wyrzucanie pustych opakowań – skończyło się, można posprzątać i zapomnieć. To śmieszne, ale łazienki pełne ponapoczynanych kremów, szamponów, odżywek, pilingów, balsamów i innych cudownych mazideł budziły zawsze moje zadziwienie (po co kupować, stawiać i otwierać następne, skoro te jeszcze nieskończone?), a czasem też niezrozumiały i lekko zawstydzający niepokój. Raczej się do tego nie przyznaję. Tak, lubię kończyć i mieć czystą kartę.
Ten rok udaje mi się właśnie tak zamknąć. Niczego na nowy nie przeciągam, nie przewlekam. Niektóre rzeczy wynikają z koniecznych terminów, ale nie z mojej gnuśności. I to jest nowe. Dzięki temu nowemu z chęcią i ciekawością spojrzałam na mijający rok i to, co udało mi się osiągnąć. Rozumiem też, czemu przeszłymi laty za takie podsumowania niezbyt chętnie się brałam – obnażały moje lenistwo i brak samodyscypliny. Nie twierdzę, że sprawy zrobione i dokonane są wyłącznie moją zasługą (uważam wręcz, że częściej nie), twierdzę, że sprawy i okoliczności tak cudownie się ułożyły, że pewne rzeczy mogłam zrobić, niekiedy mocno do tego przymuszona, ale jednak.

*
Rzeczą najważniejszą, z której jak sądzę wynika cała reszta, było zrobienie Programu ze sponsorem oraz rozpoczęcie sponsorowania i praca z podopiecznymi.
Napisałam książkę.
Obaliłam przed sobą parę mitów na własny temat. Budzi to wyłącznie moją ciekawość – odkrywanie prawdy o sobie jest jak przygoda.
Nauczyłam się mówić. Wyrażać siebie. Argumentować. Mówić nie!
Przestałam zwlekać, odkładać rzeczy – ogromną ich część – na później, dlatego robię i kończę ich więcej niż kiedykolwiek.
Przestałam się uganiać za Miłością Życia. Czyli, jak się okazało, za pustą ideą. Nie szukam już sensu ani celu poza sobą, nie upominam się, nie żądam. Już nie muszę, to co ważne pojawia się na mojej drodze samo, wtedy, kiedy ma się pojawić.

*
To chyba nie wszystko, ale nauczyłam się też reagować na potrzeby mojego organizmu i choć odrobinę troszczyć się o siebie, a mój trochę chory po świętach organizm bardzo chce się teraz położyć w cieplutkim, mięciutkim łóżeczku.

Życzę wam, by ten nadchodzący czyściutki jeszcze jak nowy zeszyt rok był pełen Miłości i Działania!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

204. pompatycznie i obrazoburczo

Zastanawiałam się, czy jest jakiś zauważalny moment, w którym posłanie AA zaczyna działać. Może początek to iskra nadziei – że jest coś, co...