1. Potrafi przyjąć pełną odpowiedzialność za własne uczynki i decyzje, nie obwiniając innych wówczas, kiedy rezultaty ich nie są dla niej pomyślne.
2. Stara się zachować spokój w sytuacjach nieoczekiwanych, a jednocześnie potrafi rozwiązywać w sposób rozsądny powstałe problemy.
3. Nie reaguje wrogo na krytykę, ponieważ zdaje sobie sprawę z tego, że krytyka może zawierać pożyteczne dla niej wskazówki.
4. Potrafi cierpliwie wysłuchać opinii innych osób, a wówczas kiedy są one odmienne od jej własnych, nie ucieka się do wrogich argumentów bądź agresji.
5. Nie traci panowania nad sobą i nie wybucha gniewem z powodu mało istotnych wydarzeń.
6. Zdaje sobie sprawę z tego, że litość i użalanie się nad sobą są bezsensowne, ponieważ wiążą się z przerzucaniem winy za własne braki i niepowodzenia na innych.
7. Rozumie, że konieczna jest cierpliwość, kiedy rozwiązywanie problemów wymaga długiego czasu, ma także świadomość, że musi dostosowywać się do możliwości innych ludzi.
8. Potrafi przegrywać, a ze stratą umie pogodzić się bez narzekania.
9. Nie martwi się bez potrzeby tym, na co nie ma wpływu i czego nie jest w stanie zmienić.
10. Nie przechwala się ani nie stawia siebie za przykład, natomiast kiedy zasługuje na pochwałę, przyjmuje ją z wdzięcznością, bez fałszywego wstydu.
11. Ponieważ wyrosła już z małostkowej zazdrości, cieszy się osiągnięciami innych ludzi i chwali je z głębi serca.
12. Nie jest drobiazgowa i nie krytykuje ludzi, którzy postępują wbrew jej własnym przekonaniom.
13. Stara się mieć rozsądny plan działania i usiłuje go realizować w możliwie najlepszy sposób, nie działa natomiast pod wpływem chwili, bez należytego rozpoznania sytuacji.
14. Ma świadomość, że jest częścią całej ludzkości, że inni ludzie mają jej wiele do zaoferowania i że sama ma obowiązek dzielenia się dobrem, jakie posiada.
15. Korzysta ze złotej zasady, która mówi: postępuj w stosunku do innych tak, jakbyś chciał(a), aby inni postępowali w stosunku do ciebie.
Uzależnienia. Geneza, terapia, powrót do zdrowia, Bohdan T. Woronowicz
*
Od razu sobie pomyślałam, że taka lista może się przydać jako test na emocjonalną dojrzałość. Wystarczy przy każdym zdaniu, twierdzeniu, opisie postawić pytanie – czy ja tak mam? No, ja nie mam tak całkiem… Ale jakiż to wspaniały przepis, instrukcja postępowania, coś, do czego warto dążyć.Zdaję sobie sprawę, że ktoś kto dojrzały nie jest, nie będzie w stanie uczciwie, a więc zgodnie z rzeczywistością odpowiedzieć na te pytania. O tym, że jest się dojrzałym, wie się niejako post factum, po przejściu tej magicznej granicy (przez lata dla mnie nieosiągalnej), a może raczej – granic, bo przecież dojrzewanie to nie jest jednorazowy wyczyn. Przypomina mi to trochę zabawną, mimo wszystko, historię z początków mojego wczesnego małżeństwa. Mięliśmy dwa albumy – wersję dla niej i dla niego – które miały rozwijać nasze małżeńskie życie erotyczne. Choć nie wszystko nam wychodziło, bawiliśmy się z nimi naprawdę dobrze. Na końcu każdej książki był test, mający nam uświadomić, na jakim jesteśmy poziomie erotycznego rozwoju, czyli mówiąc wprost – jakimi jesteśmy kochankami. Byliśmy świetni! Mimo że fakty zdawały się sugerować coś innego. Ale to test w książce był dokumentem, potwierdzeniem, glejtem, a nie jakieś tam „fakty”. Zliczając do kupy nasz wiek, przekraczaliśmy ledwie 40., byliśmy też swoimi pierwszymi partnerami seksualnymi, a mimo to wydawało nam się, ba, byliśmy niemal przekonani, że jesteśmy mistrzami świata w ars amandi. Jak było naprawdę pokazała niedługa przyszłość. Choć ściślej rzecz biorąc – dopiero moje doświadczenia, wynikające zapewne przede wszystkim z trwającego wciąż procesu fizycznego dojrzewania, na przestrzeni kolejnych kilkunastu lat. Ale w tamtym momencie, gdy rozwiązywaliśmy nasze testy, w tamtym miejscu, na naszej miękkiej zielonej kanapie, nie byłam w stanie widzieć inaczej. Po prostu, pewne rzeczy są do pojęcia dopiero wtedy, gdy już je przeżyjesz. Widzę to coraz wyraźniej, może dlatego, że z powodu wieku zgarniam doświadczenia jak żółte liście z trawnika.
Gdybym w każdym punkcie odpowiedział: „tak, już tak mam”, byłby to poważny powód do zmartwienia. I wcale nie dlatego, że nie chciałbym zostać świętym, bo chciałbym. :-)
OdpowiedzUsuńTo dlaczego?
OdpowiedzUsuńNapisałaś to. :-)
UsuńBo to "instrukcja postępowania, coś, do czego warto dążyć".
Ma to odrobinę wspólnego z: http://filozofy.blox.pl/resource/1_wiem_ze_nic_nie_wiem_blog.png
Ale gdybyś już miał, to przecież odkryłyby się nowe horyzonty... coś nowego, do czego warto dążyć. Chyba tak to działa... :-)
OdpowiedzUsuńNowe horyzonty otwierają się w trakcie, sukcesywnie, nie po zakończeniu. :-)
OdpowiedzUsuńW ogóle myślę, że nie ma zmartwienia, bo jest poziom na który nie tyle trzeba się wspiąć, ile na nim utrzymać
OdpowiedzUsuńOstatnio widzę to tak, że "utrzymanie się" wymaga kto wie czy nie więcej wysiłku. Bo znaleźć się na poziomie można trochę awansem - ktoś podniesie albo poda rękę i wciągnie... Ale potem trzeba już samemu.
OdpowiedzUsuń