Zaintrygowała mnie zajawka
na okładce: My jest ważniejsze niż ja.
Tym bardziej, że połączona z nazwiskiem filozofa, którego cenię. Opisuje coś,
co widzę w otaczającym mnie świecie i na co nie mam recepty do szerokiego
zastosowania. On zresztą też nie, bo trudne, kłopotliwe, wymagające poświęcenia
rozwiązania nie są dziś (a czy były kiedykolwiek?) w cenie. Pytanie – co dalej?
Skąd i czy w ogóle przyjdzie ratunek? A może trzeba ratować się samemu, szukać
tych, którzy też chcą się uratować i są w stanie podjąć trud, i im pomagać się wyrwać? A oni
kolejnym… Czyż nie to właśnie robimy w AA, choć dotyczy to całkiem innej „biedy”?
*
Ale właściwie dlaczego „my” jest ważniejsze od „ja”?
Skierowanie wszystkiego
do jednostki pobudza egoizm. I to dziś robi neoliberalizm połączony z
utylitaryzmem, czyli dążeniem do przyjemności, najczęściej konsumenckich. Pobudza
to w nas najniższe uczucia. (…)
Co jest złego w szukaniu przyjemności?
To, że dzisiejszy model
cywilizacyjno-kulturowy czyni z nas ludzi, którzy myślą tylko o sobie, i to właśnie
w kategorii szukania przyjemności. A ponieważ o te przyjemności nie jest tak łatwo
– no, chyba że o te niższe, gdy kupi pan sobie nowy tablet – to większą część
życia spędzamy na unikaniu cierpienia. Sądzę, że bardziej bronimy się przed
cierpieniem, niż naprawdę doznajemy przyjemności. Opisał to Zygmunt Freud w
swoim sławnym eseju „Kultura jako źródło cierpień”. Pokazał wiele
wyrafinowanych taktyk, które stosujemy, żeby uniknąć sytuacji przykrych albo
nawet tylko kłopotliwych. Od prozacu, tabletek przeciwbólowych, znieczulenia,
po wszystkie formy uciekania od bólu duchowego, od poważnej refleksji. Uciekanie
od nieprzyjemności życia codziennego jest moim zdaniem np. jedną z przyczyn upadku
rodzin wielopokoleniowych, bo taka rodzina ma w sobie zawsze jakieś składniki
kłopotliwe: wychowanie dzieci, zajmowanie się starszym pokoleniem, śmierć.
Dlaczego „my” jest
ważniejsze niż „ja”? rozmowa z profesorem Marcinem Królem, Wysokie Obcasy extra,
nr 6.
W szukaniu przyjemności nie ma niczego złego – pod warunkiem, że przyjemnie ma być nie tylko mnie samemu (najważniejsze jest bowiem nasze wspólne dobro), i że to szukanie przyjemności nie będzie jedyną formą mojej życiowej aktywności.
OdpowiedzUsuń