poniedziałek, 6 stycznia 2014

115. my jest ważniejsze niż ja

Zaintrygowała mnie zajawka na okładce: My jest ważniejsze niż ja. Tym bardziej, że połączona z nazwiskiem filozofa, którego cenię. Opisuje coś, co widzę w otaczającym mnie świecie i na co nie mam recepty do szerokiego zastosowania. On zresztą też nie, bo trudne, kłopotliwe, wymagające poświęcenia rozwiązania nie są dziś (a czy były kiedykolwiek?) w cenie. Pytanie – co dalej? Skąd i czy w ogóle przyjdzie ratunek? A może trzeba ratować się samemu, szukać tych, którzy też chcą się uratować i są w stanie podjąć trud, i im pomagać się wyrwać? A oni kolejnym… Czyż nie to właśnie robimy w AA, choć dotyczy to całkiem innej „biedy”?

*

Ale właściwie dlaczego „my” jest ważniejsze od „ja”?
Skierowanie wszystkiego do jednostki pobudza egoizm. I to dziś robi neoliberalizm połączony z utylitaryzmem, czyli dążeniem do przyjemności, najczęściej konsumenckich. Pobudza to w nas najniższe uczucia. (…)

Co jest złego w szukaniu przyjemności?
To, że dzisiejszy model cywilizacyjno-kulturowy czyni z nas ludzi, którzy myślą tylko o sobie, i to właśnie w kategorii szukania przyjemności. A ponieważ o te przyjemności nie jest tak łatwo – no, chyba że o te niższe, gdy kupi pan sobie nowy tablet – to większą część życia spędzamy na unikaniu cierpienia. Sądzę, że bardziej bronimy się przed cierpieniem, niż naprawdę doznajemy przyjemności. Opisał to Zygmunt Freud w swoim sławnym eseju „Kultura jako źródło cierpień”. Pokazał wiele wyrafinowanych taktyk, które stosujemy, żeby uniknąć sytuacji przykrych albo nawet tylko kłopotliwych. Od prozacu, tabletek przeciwbólowych, znieczulenia, po wszystkie formy uciekania od bólu duchowego, od poważnej refleksji. Uciekanie od nieprzyjemności życia codziennego jest moim zdaniem np. jedną z przyczyn upadku rodzin wielopokoleniowych, bo taka rodzina ma w sobie zawsze jakieś składniki kłopotliwe: wychowanie dzieci, zajmowanie się starszym pokoleniem, śmierć.

Dlaczego „my” jest ważniejsze niż „ja”? rozmowa z profesorem Marcinem Królem, Wysokie Obcasy extra, nr 6.



1 komentarz:

  1. W szukaniu przyjemności nie ma niczego złego – pod warunkiem, że przyjemnie ma być nie tylko mnie samemu (najważniejsze jest bowiem nasze wspólne dobro), i że to szukanie przyjemności nie będzie jedyną formą mojej życiowej aktywności.

    OdpowiedzUsuń

204. pompatycznie i obrazoburczo

Zastanawiałam się, czy jest jakiś zauważalny moment, w którym posłanie AA zaczyna działać. Może początek to iskra nadziei – że jest coś, co...