Rano zaczęłam przymierzać się do wpisu o tym, jak to jest za szybą. Za brudną szybą. Bo
wiadomo, bywają czasem dni, których wcale nie powinno być. Chciało
by się je przespać, przekręcić zegarek do przodu albo zastosować
jakiś inny trick, jak większość nierealny i nieskuteczny, ale w
fantazjach wszystkie chwyty dozwolone. Tyle że właśnie po kilku
dniach pobytu za taką szybą zaczęłam zza niej wychodzić –
akurat teraz, w tej chwili – i już prawie nie pamiętam, co miałam
zamiar napisać rano. I cieszę się bardzo, bo ten stan bywa
naprawdę podły i bardzo nie polecam, i trochę boleję, bo chciałam
wpis dokończyć, a tu nagle nie mam nic do powiedzenia. Rozpacz,
wiadomo, bardziej jest romantyczna i widowiskowa. Można pisać i
pisać, o ile rzecz jasna jest się w stanie zwlec z łóżka albo z
siebie. A o takim dobrym stanie to co właściwie pisać? To nudy są
i kicz. Ale chociaż – jakiś pożytek będzie – napiszę,
co zrobiłam (bo może to nie tylko zjazd hormonów był, ale i
konkretne działanie pomogło).
Poszłam na dywanik do
Pana Boga i się przyznałam, że sobie rady już nie daję ze sobą.
Że bardzo przepraszam, iż w ogóle mam takie myśli i odczucia, ale
wcale mi się nie podoba, że nie mam kasy i muszę się bać o jutro
(no dobra, o jutro może nie, ale o czerwiec to już bardzo realnie,
wyprostowałam – w końcu ma wgląd we mnie to i w moje konto
pewnie też). I jeszcze – ciągnęłam – mi się nie podoba, że
sobie nie mogę kupić nowych butów, a na stare już patrzeć nie
mogę, wiosna przyszła, dziewczyny chodzą pięknie ubrane, a ja w
starych łachach. Ja wiem, że nie szata etc., ale może bez
przesady. I że komputer zaczyna szwankować, a na nowy to nawet pół cienia szansy nie ma, a przecież On chyba wie czym ja zarabiam na życie,
więc bez jaj. I jeszcze, że najmocniej przepraszam, ale nabrałam
na łeb tyle rzeczy, że płakać mi się chce, również ze strachu,
że zawalę, a przecież ja nie mogę zawalić, a wzięłam to
wszystko na siebie w ramach walki z lenistwem, bo ono też przesadza
i odziera mnie ze wspaniałych owoców tych wszystkich szans, które
dostaję. Chcę je wykorzystać, a lenistwo nieugięte. A może wcale
nie lenistwo, tylko te ograniczenia, z którymi to ponoć miałam się
pogodzić, uprzednio je zauważając. No, to jeszcze się z nimi nie
pogodziłam. Bo nawet jeszcze nie rozgryzłam, czy to faktyczne
ograniczenia czy też ordynarne wady. I wreszcie, na sam koniec,
poprosiłam grzecznie, żeby może jednak coś zrobić ze mną i tą
szybą, bo tak długo nie pociągnę.
Jak zeszłam z tego
dywanika, to akurat trzeba było komuś trochę czasu poświęcić i
porozmawiać z nim sensownie. Skupić się. Ileż to siły nagle
napłynęło po tym poświęcaniu czasu i skupieniu!
Potem jeszcze zaufanej
osobie opowiedziałam o tych strachach, wypuściłam je z szafy i
zrobiło się jakby trochę luźniej, spokojniej, lżej.
Wykonałam dwie czynności
z długaśnej listy spraw, które wzięłam sobie radośnie na głowę,
a one wdzięcznie mnie przygniotły.
I przez to wszystko nie
mogę się teraz uczciwie poużalać nad losem biednym swym. Nie mogę
napisać porządnego tekstu o przygnębieniu, beznadziei i szarości.
Trudno. Może uda się następnym razem…
Następnym razem też nie uda się, a przynajmniej niezbyt długo. Bo, jakby miało się udać, to chyba lepiej w łeb sobie strzelić od razu...
OdpowiedzUsuńUżalanie się nad sobą to jeden z najbardziej niefortunnych i pochłaniających braków, jakie znamy. Stanowi ono przeszkodę dla rozwoju duchowego i może uniemożliwić nam skuteczne porozumiewanie się z innymi ludźmi – tak ogromnej domagamy się od nich uwagi i współczucia. Litowanie się nad sobą to taka ckliwa forma cierpiętnictwa, na które nie możemy sobie pozwolić. ("Jak to widzi Bill", str. 238)
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńZłudna pociecha, jaką stanowi użalanie się nad sobą, jedynie na chwilę ochrania mnie przed rzeczywistością – potem, niczym narkotyk, żąda, abym przyjął jeszcze większą dawkę. Jeśli ulegnę temu żądaniu, może mnie to doprowadzić do nawrotu i zapicia.
(„Codzienne Refleksje” – tekst na dzień 13 kwietnia)
No, to wszystko już jasne :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję Mika – tekst ten ruszył mnie – czuję się tak jak napisałaś ( no może nie martwię się o pieniądze, – mimo, że nimi nie dysponuję). Twoje świadectwo pokazało, że źle szukam… Jak rozwiązuję pojawiające się problemy, kryzysy. Może warto pójść z tym wszystkim do Niego…
OdpowiedzUsuńPowodzenia w poszukiwaniach i rozwiązywaniu. A jeśli wpadniesz na jakieś dobre i skuteczne sposoby – podziel się :-)
Usuń... Jestem osobą wierzącą. Twoje przemyślenia przypomniały mi o Nim. Czasami wystarczy oddać Jemu i zostawić. Rozczulam się nad sobą, kiedy nie układa się po MOJEJ myśli, – ale czy po Jego… Nie wszystko muszę mieć, nie musza mnie wszyscy podziwiać, lubić… Trzeba nauczyć się cieszyć tym, co mam…
UsuńHm, niby to takie proste: oddać, zostawić, nauczyć się cieszyć… Tylko czemu takie trudne? Czemu za każdym razem tyle kosztuje?
UsuńCzy ktoś obiecywał, że będzie łatwo? Ja przez głupotę wpakowałam się w alkoholizm – moje nierozsądne wybory. W tej chwili cierpię, bo jestem u początku drogi wychodzenia z tego, ale wiem, że to On mnie wyciągnął. Ktoś mi powiedział, –gdy powiedziałam, że znowu mnie ciągnęło, że znowu ciężkie dni – czy musi tak być. Uświadomiło mi to (razem z Pani refleksją), że tak płacę za swoją głupotę, ale i to, że te chwile przypominają, kto mnie z tego wyciągnął. Czy mam żal – nie – boli, ale cieszę się… Ja z natury jestem człowiekiem wygodnym, lubię przyjemności, żyć bez trudności- płynąć przez życie? To jest nie możliwe – życie to trud… My ludzie chcemy żyć ciągle na luzie a On…
UsuńJakie to wygodne mieć "Jego", szczególnie jako dobrego wujka, tatusia:-) zamieść śmieci pod "Jego"wycieraczkę, "zostawić",
OdpowiedzUsuńa on będzie wiedział gdzie je wywieźć i na dodatek przyniesie w podzięce pachnącą różę, bo nas kocha.
"Mój Bóg nie stworzył nieba i ziemi ani światła, ani ciemności. On jest w świetle, jest w ciemności. Jest także w świetle i ciemności we mnie. Może jest tym, który sprawia, że światło i ciemność mogą z sobą rozmawiać, rozumieć się wzajemnie. Może czyni z nich jedno. Może to dzieje się wtedy, gdy czuję się bogaty i pełen życia".
Cytat z "W sercu genesis" - Pär Fabian Lagerkvist.
Stety lub niestety "On" nie widzi się w roli dobrego wujka i się wymyka, "nie działa" na takich zasadach. (Wymykanie się to czasownik z ludzkiej perspektywy, z punktu widzenia rzeczywistości to po prostu tak działa, po prostu jest). Jakby się wtedy (gdy mam takie intencje) rozrzedzał, ręka przelatuje jak przez słup powietrza, zamiast uchwycić się mocno jakiegoś konkretu, Jego… hm, czego właściwie? Kiecki, ręki, nogi? No, przecież nie, niczego takiego tam nie ma. Ja już próbowałam zrobić z tej Siły mix złotej rybki, bodyguarda i dostarczyciela pizzy - łatwo się domyślić, z jakim skutkiem. Idea "dobrego wujka czy tatusia" też się nie sprawdziła. Ale od czegoś trzeba zacząć wędrówkę…
UsuńPodniosłam plastikową doniczkę, którą ktoś wyrzucił przez okno.
UsuńZiemia z niej się wysypała, ale korzeń z zielonymi listkami trzymał się
jakiś cudem niepołamany. Minął czas, liście zakwitły i na świat przyszedł
jak w anturium biały "nosek". Niestety, szybko zgnił, bo nie działo się
w jego życiu nic (jako rośliny)nic, co pozwoliłoby na jego dalszy rozwój.
Liście dzisiaj prężą się, jakby błagały mnie: nie wyrzucaj mnie, czy ja mam pretensje o to, że nie jesteś dobrym ogrodnikiem? Ja, roślina skazana na ciebie, uschnę bez wody, a już nawet nie marzę o zapyleniu przez owady.
To ze strachu zatrzymałam większą aktywność w rozwoju. A teraz jeszcze poczucie winy, żem taka licha i poczucie krzywdy, że jestem wyrzutkiem, wysuszyły mi jeden z liści...
Dotknij palcami swoich ust i rozciągnij uśmiech, aż ukażą sie kły.
Puść palce. Ćwicz tę czynność na początek. I pogłaskaj mnie jak zielonego kota:-)
:-)
UsuńJestem szczęśliwa, że nie muszę szukać... Tego życzę tym którzy choć trochę wierzą, że ON jest - niech będzie siłą do pokonywania trudności!
OdpowiedzUsuńSzukanie jest dobre. A potem sprawdzanie, czy dobrze się znalazło…
UsuńNie mów "hop!" póki nie przeskoczyć. A jak już przeskoczysz, to dalej nie mów "hop!" zanim nie upewnisz się, w co wskoczyłaś.
Usuń@Anonimowy
UsuńWierzysz w Boga? Czy wierzysz Bogu?
Nie muszę Go szukać! Ja już dawno Go znalazłam – tylko przez złe wybory gubię Go, (mimo, że On jest i tak blisko mnie) - zostawiam Go z boku, – bo musi być moje na wierzchu. Dzięki Mika -min. Tobie znowu wróciłam i cieszę się!
UsuńBardzo proszę :-) Choć w takich sytuacjach nigdy nie wiem, czy faktycznie coś zrobiłam i czy w dobrą stronę. Ale nie będę się spierać ;-)
Usuń„Bóg, który jest wszędzie, nigdy nas nie opuszcza. A jednak czasem wydaje się nam, że jest z nami, a czasem jest jakby nieobecny. Jeśli Go dobrze nie znamy, nie zdajemy sobie sprawy, że niekiedy może być nam bliższy, gdy wydaje się daleko od nas, niż wtedy, gdy odczuwamy Jego obecność. Nieobecność Boga może być dwojaka. Jedna nas potępia, druga uświęca” – Thomas Merton, „Nikt nie jest samotną wyspą”.
OdpowiedzUsuń