Czasem, trochę niechcący, wypuszczę słowo Bóg i naprawdę nie wiem potem, co z tym zrobić. Po czasie, gdy już się zorientuję, że posunęłam się za daleko. Że wywołałam coś. A przecież nie chciałam. Bo z tym wywołanym też nie wiem, co robić. Zawstydza mnie, że mogę być opacznie zrozumiana. Tłumaczenie się w tych kwestiach uważam za tym bardziej deprymujące, więc odpada.
W pewnej rozmowie padło kiedyś zdanie: Mówienie o Bogu i wierze jest bardziej intymne niż o seksie. Spodobało mi się, zaintrygowało. Nie było prawdziwe. W odniesieniu do mnie. Do tamtej mnie. Wtedy nie umiałam nawet o seksie i bliskości. Odkąd jednak nie powtarzam lukrowanych fraz albo choćby mądrych i suchych, ale nie moich, nie przetrawionych, cudzych przekonań, tylko naprawdę coś sądzę, bo myślę i rozważam, czuję, że to zdanie jest coraz prawdziwsze.
Mówienie o Bogu jest jak pisanie wierszy. Prawdziwe pisanie prawdziwych wierszy. Poezji, znaczy się. A ja z poezji nie jestem najlepsza. Nawet w okresach największych uniesień, durnej młodości buzującej hormonami pisanie wierszy było bardzo ryzykowne. Wino, namiętność i naiwność były w stanie zamaskować leciutki wstyd ocierania się o kicz. Zwłaszcza, że obiekty tych namiętności zmieniały się jak w kalejdoskopie. Pamięć, nie mogąc za nimi nadążyć, odpuszczała i gubiła dowody. Dziś już nic tej nieporadności zamaskować nie może. Więc może zamilknę, żeby się nie pogrążać.
"Tu leży człowiek, który zrobił sobie bożka z obojętności. Modlitwa nie rozżarzyła go, ale zgasiła w nim płomień. Jego milczenie nie nasłuchiwało niczego, więc też nic nie usłyszało i nie miało nic do powiedzenia. Niech przylecą jaskółki, niech uwiją sobie gniazda w jego dziejach i uczą swoje młode latać w pustce, którą uczynił ze swej duszy — wtedy przynajmniej nie będzie na zawsze rzeczą bezużyteczną" - Thomas Merton "Nikt nie jest samotną wyspą".
OdpowiedzUsuń"Musi znaleźć się w dniu taka pora, kiedy człowiek mający przemawiać milknie. I umysł jego nie snuje już rozważań, ale pyta: czy one w ogóle coś znaczą?" -- Thomas Merton
OdpowiedzUsuń"Twoje wyobrażenie o mnie jest urobione z materiałów zapożyczonych od siebie i od innych. To, co o mnie myślisz, jest zależne od tego, co myślisz o sobie". -Thomas Merton
Mówienie o Bogu jest obnażaniem samej istoty własnej duszy. To trudne. Czasem lepiej nie pytać.
OdpowiedzUsuńTaka była intuicja osiem wieków przed Chr. na temat Siły Wyższej jakkolwiek jej nie pojmuję :)
OdpowiedzUsuńNeti neti ( dewanagari नेति नेति ) – jedno z sześciu mahawakja Upaniszad. W hinduizmie pojęcie odnoszące się do Brahmana, a oznaczające "nie to, nie to..." lub "ani to, ani tamto...".
Wywodzi się ono z Upaniszad które stwierdzają , że cała wiedza jaką dysponujemy jest ułomna w tym sensie, że przynależy do ludzkiego, ograniczonego umysłu. Natomiast Brahman jako Absolut jest nieskończony, a więc i nieograniczony i nieogarnialny przez umysł. Nie mają do niego zastosowania żadne ludzkie pojęcia odnoszące się do czasu, przestrzeni, przyczynowości czy jego przymiotów. Dlatego jedyną naszą wiedzą empiryczną o Brahmanie jest wyliczanie, że "nie jest tym, nie jest tamtym..." (neti, neti...).
Pozdrawiam i ...ponawiam zaproszenie, cierpliwie, nienatarczywie i bez oczekiwań, chyba jak mawiali Macziguengowie ;)
Niezawodny Arczi :-)
UsuńMi także jest bliskie przybliżanie się przez negację. Poza tym, neti neti swojsko brzmi, jakoś tak bezpiecznie, jak grzechotka, spokojne matczyne prostowanie, kołysanka jakaś.
To ja jeszcze Tomasza z Akwinu zacytuję, z "Komentarza do Sentencji""
OdpowiedzUsuń„Dlatego kiedy przystępujemy do poznania Boga na drodze negacji, w pierwszej kolejności negujemy w Nim ciała; następnie również rzeczywistości intelektualne, jakie znajdują się w stworzeniach, jak dobroć i mądrość; wtedy w naszym intelekcie pozostaje już tylko istnienie i nic więcej; i dlatego intelekt pozostaje jakby w pewnym zamęcie. Ostatecznie jednak samo to istnienie, jako że znajduje się w stworzeniach, także negujemy w Bogu — i wówczas pozostaje On w pewnym mroku niewiedzy, tak że przez tę niewiedzę, właściwą stanowi obecnego życia, jesteśmy zjednoczeni z Bogiem najbardziej; jak mówi Dionizy, niewiedza ta jest jakby obłokiem [łac. caligo], w którym, jak się mówi, zamieszkuje Bóg”.
Uśmiecham się po cichutku. Mertona można by nosić w celach szpanerskich do modnych lokali, jak Ciorana czy Kierkegaarda. Tomasz z Akwinu nie ma - moim zdaniem - tak wysokich notowań ;-) Trzeba by go czytać w innym celu.
Usuń