Wzięłam udział w
ciekawej konferencji. Od momentu, gdy tematyka alkoholowa szczególnie
mnie interesuje było to może czwarte moje spotkanie
zorganizowane przez i dla profesjonalistów w dziedzinie leczenie
uzależnień. A więc o alkoholizmie do niealkoholików mówili
niealkoholicy. Oczywiście, nic w tym złego, wręcz przeciwnie. W
każdym razie – ciekawe doświadczenie. Mnie szczególnie
zafrapowała jedna rzecz. Otóż na siedmiu prelegentów co najmniej
pięcioro wypowiadało się – i to zdecydowanie pozytywnie – o
Wspólnocie Anonimowych Alkoholików. W tym troje profesjonalistów
mających szerokie doświadczenie i praktykę w kontaktach z
alkoholikami (to istotne, bo – co wydaje się absurdalne –
zdarzają się „specjaliści”, którzy opowiadają, piszą coś o
alkoholizmie i nawet próbują alkoholików leczyć, choć nigdy
wcześniej nie spotkali się z żywym okazem trzeźwiejącego
alkoholika. Z pijanym zresztą też mogli nie mieć styczności. Tak,
wiem, sama bym w to nie uwierzyła, ale widać nie tylko alkoholicy
mają patent na dziwactwa. Szkoda tylko, że niektórych kosztuje to
życie, a ci drudzy biorą za to kasę).
Skąd moje zdziwienie
wobec tych pozytywnych głosów o AA? Bo ostatnio zetknęłam się z
wieloma opowieściami, które początkowo traktowałam ze sporym
dystansem. Opowieściami o wyraźnie niechętnym stosunku terapeutów
i lekarzy do AA. Niektóre opowieści wręcz nie mieściły mi się w
głowie. No, bo jak to, jaki sens miałoby zniechęcanie pacjentów –
których dobro i zdrowie jest przecież celem naczelnym lekarza –
do korzystania z narzędzia, w dodatku bezpłatnego i
nieograniczonego w swoim zasięgu terytorialnym i czasowym,
ułatwiającego utrzymanie trzeźwości? Czy to możliwe, żeby
psychologowie i terapeuci uzależnień zabraniali wręcz uczestnictwa
w spotkaniach AA? W realizacji Programu 12 Kroków ze sponsorem?
Trudno uwierzyć! A jednak… Potwierdzenie tych już nie
jednostkowych doniesień dostałam z ust znanej i uznanej w
dziedzinie lecznictwa odwykowego osoby. Kto, po co i dlaczego.
Śmieszne, choć przede wszystkim bardzo smutne, że dzieje się to z
pobudek, które są tak bardzo jaskrawe u alkoholików (aż mi się
naiwnie wydawało, że są dla nich zarezerwowane, bo przecież nikt
normalny tak by się nie zachowywał) i które właśnie
Program 12 Kroków Anonimowych Alkoholików jest w stanie z
uzależnionego człowieka wytrzebić. To znaczy, człowiek
uzależniony jest w stanie sam wytrzebić, dzięki konkretnym
zaleceniom, dzięki wskazówkom zawartym w 12 Krokach, dzięki pomocy
Siły Wyższej nade wszystko. Alkoholicy mogą stać się uczciwymi
ludźmi. Terapeuci natomiast mogą kierować się pobudkami mało
humanistycznymi. I nie, nie chodzi wyłącznie o kasę, nie tylko o
to, że nie opłaca się, żeby pacjent wyzdrowiał (żeby poszedł
swoją drogą, wyposażony w pakiet wskazówek, z jedną naczelną –
na terapii dostałeś bazę, w AA ci pomogą na stałe!) i nie wracał
już nigdy na terapie poszerzone, pogłębione, kolejne warsztaty,
nawroty, głody i złości… Ludzi chorych na alkoholizm jest naprawdę tyle, że starczy na obsadzenie terapeutycznych turnusów na długie dziesięciolecia.
Wystąpieniu jednego z
prelegentów towarzyszyła prezentacja multimedialna – na wielkim
ekranie bezpardonowo wypunktowane motywy lekarzy, psychologów,
terapeutów, którzy chyba pomylili się z powołaniem albo mają
problem z przerostem ego – tak, to zostało nazwane po imieniu.
Byłam zdumiona odwagą i bezkompromisowością takiego ujęcia.
Lekarz/terapeuta/psycholog, który w ogromie swego poczucia mocy, w
swej arogancji skazuje pacjenta na brak pomocy, ze strachu, że jego
metody okażą się niewystarczające, może nie-jedyne, nie jest
dobrym lekarzem/terapeutą/psychologiem. Jest egoistą i
egocentrykiem. Nie ważne, czy robi to dla zysku czy z powodu
przerostu ego. Raz jeden spotkałam się ze stwierdzeniem – równie
odważnym – że jeszcze żadnemu profesjonaliście nie udało się
wyleczyć alkoholika z alkoholizmu. Ale udało się to Wspólnocie
AA. Porażające, szczególnie, że stwierdzenie to padło z ust profesjonalisty! Wycinanie tego narzędzia (AA), odcinanie
pacjentów od informacji o tym jest nie tylko ignorancją (poziom
kształcenia przyszłych profesjonalistów od uzależnień jest w
Polsce katastrofalny, wiedza na temat zasad i istoty działania AA
zerowa – to również opinia zainteresowanego tematem specjalisty w dziedzinie leczenia uzależnień),
arogancją (nikt nie może mieć większej wiedzy w dziedzinie
leczenia uzależnień niż pan doktor! A już na pewno nie banda
byłych pijaków! Co oni mogą wiedzieć… – faktycznie, trudno to
sobie wyobrazić, szczególnie jeśli się nigdy w życiu nie
pofatygowało na otwarty mityng AA). Jest też skazaniem wielu ludzi
na śmierć!
*
Pamiętam zupełnie inny
modus operandi. Już na pierwszym spotkaniu z terapeutą w ośrodku
leczenia uzależnień pacjent dowiadywał się o warunkach (nie, nie
o możliwościach, nie o ofercie – jeśli alkoholik ma być
skutecznie leczony nie może być traktowany jak klient, który
płaci, więc wymaga, który może sobie wybrać, to co mu pasuje), w
tym o warunku wstępnym, bez którego nie było mowy o przyjęciu na
terapię: musiał iść na pięć-dziesięć mityngów AA. W trakcie
terapii udział w mityngach był również obowiązkowy – widniały
one w planie zajęć i nie były punktem fakultatywnym. Pod koniec terapii
pacjent zobowiązywał się do kontynuowania pewnych działań, w tym
– zawsze – do uczestnictwa w mityngach AA. To była podstawa i
nikt nie wnosił sprzeciwów. Jedni pacjenci z tego korzystali,
podobnie jak z dostępnej dodatkowej oferty terapeutycznej, inni nie
i najczęściej – pozostawieni sami sobie, na własne życzenie
– wracali do picia. Nikt nie dyskutował, a już na pewno nie
terapeuci. Oni doskonale wiedzieli, że bez AA pacjent ma nikłe
szanse na sukces, czyli życie bez alkoholu. Ale wtedy, w tamtych
czasach, to znaczyło, że to terapeuci nie zadbali o pacjenta. Może
czasy zmieniły się tak bardzo – choć tych lat aż tyle nie
minęło – że niektórzy specjaliści nie biorą odpowiedzialności
za swoją pracę. Brak informacji, gdzie szukać pomocy w nagłym
wypadku (nagły wypadek głodu alkoholowego to nie jest w przypadku świeżo suchego alkoholika znowu taki
wyjątek), zwłaszcza w czasach i warunkach, gdy ośrodki leczenia
nie są dostępne w każdej porze dnia i nocy, gdy czekać na wizytę
trzeba coraz dłużej, to moim zdaniem, co najmniej nieetyczne
działanie.
*
Na koniec jedno: naprawdę bardzo
się cieszę, że spotykam mądrych, świadomych, odpowiedzialnych i
etycznych profesjonalistów, bo wcale nie podoba mi się świat
podzielony na zwalczające się frakcje: leczenie profesjonalne i
AA*. Ja naprawdę wierzę, że tylko współpraca ma sens, bo ona pozwala osiągać dobre cele. Nie wiem jak to jest z profesjonalistami, ale czytałam, że Wspólnota AA
nie rości sobie żadnych praw i nie ma monopolu na leczenie alkoholizmu, a ponadto, z nikim i niczym
nie walczy. Ja też nie. Czasem tylko nie zgadzam się na promocję
głupoty, ignorancji i arogancji. Gdziekolwiek, również na spotkaniu
AA.
*Swoją drogą, sama
nazwa „lecznictwo profesjonalne” jest niesprawiedliwa i mocno
myląca, ponieważ sugeruje, że wszystko, co nie mieści się w jej
obrębie jest… nieprofesjonalne. A więc, amatorskie? Nie takie?
Nie działa? Partanina? Cóż, znowu semantyka.
Profesjonalne, czyli zawodowe. Nie ma to nic wspólnego z jakością.
Prawdziwe i pewnie dlatego odrobinę bolesne.
OdpowiedzUsuńMoże warto zastanowić się dlaczego w niektórych środowiskach AA deprymuje leczenie przez wykwalifikowanych terapeutów, psychiatrów jako skuteczne. ość często słychać w tych rejonach, że terapia jest do bani, że jedynie AA i Program 12 Kroków. Czyżby tu też działało ego?
OdpowiedzUsuńByć może. Odpowiedź na to pytanie jest złożona. Chyba nawet warta oddzielnego wpisu na blog.
UsuńTerapia nie jest do bani, mamy całkiem niezłą terapię odwykową, bardzo pomocną wszystkim tym, którzy mają problem z alkoholem.
UsuńNie jestem tylko pewna, czy ta generalizacja nie jest nadużyciem. Są dobre terapie i świetni terapeuci, sama kilku poznałam. Ale czy aby na pewno każda terapia jest pomocna wszystkim, którzy mają problem z alkoholem? Nie podpisałabym się pod tym.
UsuńTo może dodam tylko do powyższego, że problemem alkoholika nie jest alkohol...
UsuńA co jest problemem ? Hemoroidy? Dlaczego podjąłem abstynencję? Żeby spokornieć i być altruistą ??? Fizycznie moim problemem jest C2H5OH ,utraciłem kontrolę nad piciem. Oczywiście jestem zaburzony psychicznie bo ta trucizna pustoszy mnie całościowo.Trzeba mi przeprowadzić remont mojej osobowości. Jednak nie trafiłem na terapię czy do grupy z powodu problemu z wadami charakteru. Co do AA. Powiem tak. Jest bezkonkurencyjne. To jest inna liga. Przenika nas przedziwny DUCH empatii ,współczucia ,pomocy ,zrozumienia i wspólnoty. Prawdziwy rock in roll! :) I co najważniejsze Ten Program Działa! Ukłony dla wszystkich
Usuńcałusy i uściski
:-)
UsuńProfesjonaliści - profesjonalistami, ale to Twoje Miko wystąpienie rozłożyło widownię na łopatki. Gratuluję i dziękuję. :-)
OdpowiedzUsuńZdaje się, że mamy podobne odczucia co do konferencji. Relacja okiem nie-alkoholiczki: http://pelagiam.blogspot.com/2015/03/kobieta-alkohol.html
Pozdrawiam! :-)
Czytałam, polecam. I dziękuję.
Usuńdodam tylko od siebie, że zgadzam się z tym, o czym napisałaś w 100%, a szczególnie z tym, że tylko współpraca daje możliwie największy obszar do skutecznej pomocy. A ci wszyscy lekarze-terapeuci-psycholodzy zamykający się na systemowe podejście do uzależnień, prędzej czy później sami ukiszą się we własnym bagienku ;-)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam - dorka
Prawdę mówiąc, mniej mnie martwi los zadufanych lub tylko niedouczonych (nierozważnych) lekarzy-terapeutów-psychologów. Oni na alkoholizm nie umrą. Ale też przecież nie od nich, nie wyłącznie od nich, zależy być-albo-nie być uzależnionych. Może wreszcie przyszedł czas, żeby to Wspólnota zaczęła sensownie działać na polu współpracy i informacji publicznej (widocznie dotychczasowe działania są niewystarczające). Bo społeczna świadomość i wiedza o AA są na dramatycznym poziomie: albo nie istnieją, albo obraz AA jest taki, że wołami nie zaciągniesz na mityng. W tym świetle AA nie jest żadną poważną alternatywą, co najwyżej jakimś mało znaczącym dodatkiem do "właściwego leczenia". Ale o to, obawiam się, "zadbali" w pewnym sensie sami członkowie AA.
UsuńPozdrowienia Dorko :-)
AA to cud moim zdaniem. Ale jesteśmy aż i tylko ludźmi. Wiem, że bez wspólnoty pewnie bym już nie żyła. Terapia również niesamowicie mi pomogła. Dla mnie jest to nierozelwalne. Dla mnie. Jednak spotkałam się, że AA atakuje np kluby abstynentów i na odwrót. Nie rozumiem tych walk. Ja czuję się wspaniale na mityngu, grupie wsparcia i również wśród absolwentów. Fajnie byłoby połączyć to wszystko, tak jak łączy nas wspólny problem i cel. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZdaje się, że kiedyś, dawno, takie próby były. Ponieważ skończyły się raczej porażką, AA wyciągnęło z tego naukę - współpracować jak najbardziej, łączyć się - nie.
UsuńPozdrawiam również.
"Profesjonalne" wg mnie to takie, które tworzą ludzie dla których jest to profesja, zawód. Mają w większości odpowiednie wykształcenie, praktykę, wiedzę, etc.
OdpowiedzUsuńKtórzy, tam gdzie AA sięga po dogmaty, potrafią pacjenta doprowadzić do istoty problemu. AA niweluje skutki problemów bez konkretnego wskazania CO było jego przyczyną (poza ogólnikami: egoizm, egocentryzm, etc, dodatkowo wciskając nieprawdę, jakoby egoizm był czymś złym). Jako antidotum na przyszłość podając: bądź dobrym człowiekiem najlepiej altruistą (utopia).
Do jednych przemawia "profesjonalne" podejście, dla innych AAowskie. A dla jeszcze innych żadne.
>"Profesjonalne" wg mnie to takie, które tworzą ludzie dla których jest to profesja, zawód.< – zgadza się, też tak to rozumiem.
OdpowiedzUsuń>Mają w większości odpowiednie wykształcenie, praktykę, wiedzę, etc.< – a tu już, obawiam się, wchodzimy w sferę pobożnych życzeń. Ufam, że jest wielu świetnych lekarzy i terapeutów, ale… mało profesjonalnych w tym swoim "zawodowstwie" jest niestety coraz więcej.
Natomiast, Marcinie, wiem, że do wyleczenia nie jest niezbędna geneza i dokładna analiza: jak to się stało i z jakiego powodu, i jakie też skomplikowane mechanizmy miały miejsce, że doszło do schorzenia. Jeśli mi wyrosną halluksy to mam przestać łazić w ciasnych szpilkach, ale wiedza na temat składu kości oraz skomplikowanych zależności implikujących brak równowagi mineralnej nie wpłynie specjalnie na jakość leczenia. Zabieg lub noszenie jakiegoś sprytnego urządzenia zlikwidują haluksy bez tej wiedzy.
Jeśli chodzi o Twoje przekonanie, jakoby egoizm nie był czymś złym… polecam Słownik Języka Polskiego, choćby PWN.
>Do jednych przemawia "profesjonalne" podejście, dla innych AAowskie. A dla jeszcze innych żadne.< – zgadzam się całkowicie! Prawdopodobnie gdyby nie terapia, nie przestałabym pić, bo zaufać potrafiłam wyłącznie "poważnym profesjonalistom"! Śmieszne, bo wszyscy moi terapeuci to byli zwyczajni trzeźwi pijacy :-)