Znalezione na półce w starym domu za miastem.
Wśród wielu alkoholików i ich rodzin
można zaobserwować opór przed zaangażowaniem się w ruch AA.
Często gotowi są zgodzić się na dowolną formę terapii byle nie
na AA. Można dopatrzeć się kilku co najmniej źródeł tego oporu.
Czasami wynikają one z posiadania błędnych informacji, czy wiary w
pewne mity związane z AA. Bardzo często mamy do czynienia z
najzwyklejszym zażenowaniem. Alkoholik może być stałym bywalcem
przyjęć urządzanych w pracy, jego nazwisko może nie schodzić z
łamów miejscowej gazety w rubryce „kryminalna” lub też może
niemal w pojedynkę utrzymywać sklep z piwem, ale nie daj Bóg, aby
ktoś zobaczył go wchodzącego do budynku, gdzie odbywa się mityng
AA! Pójście na mityng może być potraktowane jako publiczne
przyznanie się do swojego alkoholizmu, lub co najmniej jako osobiste
uznanie, że picie alkoholu stało się problemem życiowym. Rozmowa
z psychoterapeutą, nawet jeśli jest on specjalistą od alkoholizmu,
pozwala alkoholikowi ciągle jeszcze na rozmaite interpretacje swojej
sytuacji. Udanie się na mityng nie pozostawia już żadnych co do
tej sytuacji wątpliwości (…).
Nie jest istotną kwestią to, czy ruch
AA podoba się czy też nie. Zwykle nie przywiązujemy wagi do tego,
czy jakiś rodzaj terapii „podoba się” pacjentom, póki daje ona
dobre rezultaty. W końcu mało kto lubi nosić gips na złamanej
ręce albo leżeć w szpitalu, a jednak akceptuje się te przykrości
w imię osiągnięcia pożądanych korzyści.
Zdarza się, że alkoholik trafia na
psychologa, który utwierdza jego opór wobec AA. Taką sytuację
należy uznać za bardzo niefortunną. Do jej powstania prowadzi
niezrozumienie przez niektórych terapeutów istoty choroby
alkoholowej. Zapominają o prawdziwym piekle, jakim jest życie
alkoholika. A właśnie głównym celem programu AA jest pomoc w
wyjściu z piekła tym, którzy tego potrzebują. Nie dostrzegając i
nie doceniając tego, niektórzy psycholodzy mogą w swej
działalności traktować wspólnoty AA tak, jakby zajmowały się
czymś zupełnie innym – na przykład rozwojem wewnętrznym albo
rozwiązywaniem problemów małżeńskich – i rezygnować z ich
pomocy wówczas, gdy nieuzasadnione oczekiwania zostaną zawiedzione.
Czasem można odnieść wrażenie, że niektórzy psycholodzy nie
traktują AA jako „prawdziwej” terapii. Zdarza się też, że
zawodowi terapeuci żywią mylne przekonanie, że według Wspólnoty
AA ich programu nie da się pogodzić z innymi formami terapii. Nic
bardziej błędnego! Nie ma w programie AA niczego, co mogłoby
podtrzymać takie mniemanie.
Zrozumieć alkohol. J. Kinney, G.
Leaton, wyd. PARPA, 1996, str. 217-218
Z AA CZY BEZ ?
OdpowiedzUsuńIlu trzeźwych alkoholików tyle opinii.
Powyższa opinia jest raczej opinią profesjonalistów, a nie ich pacjentów. Ta książka to coś w rodzaju podręcznika napisanego na bazie programu szkoleniowego, przeprowadzonego na Wydziale Psychiatrii Akademii Medycznej w Dartmouth.
UsuńLepiej być znanym pijakiem niż anonimowym alkoholikiem - mówi stare, polskie, ludowe powiedzenie. :-)
OdpowiedzUsuńI niektórym podobno bardzo się to sprawdza :-)
UsuńMyślę, że część negatywnych opinii bierze się może ze strachu przed zaangażowaniem w relacje z innymi.
OdpowiedzUsuńTo może być ciekawy trop. Ale myślisz o strachu potencjalnych uczestników AA przed ich osobistym zaangażowaniem z innymi AA, czy o strachu bliskich i rodzin alkoholików przed tym, że ci zaangażują się w inne niż rodzinne relacje?
Usuńwzajemne relacje.. Ciekawy temat. Moj przyjaciel ukonczyl niedawno studium terapi uzaleznien, odbyl praktyki itd. jest alkoholikiem, nie pije ze 20 lat. Pamieta dobrze zazyle wiezi ( niektorzy mowia ze zbyt zazyle..), wspolnoty AA ze swiatem profesjonalistow. Nawet jesli niektorzy patrzyli na AA troche z gory, jednak uczciwie po terapi zalecali pacjentom uczestnictwo w AA. To wlasciwie bylo poszechne podejscie. Ja tez to pamietam. Przyjaciel opowiedzial mi ze jego koledzy i kolezanki ze studium, po jego ukonczeniu maja bardzo mgliste pojecie o AA.. Niestety. Wiec cos sie zmienilo.. Powodow jest wiele, jednym z nich jest zwykla rynkowa gra o pacjenta/klienta bowiem powstalo duzo prywatnych osrodkow, prywatne gabinety i chodzi o pieniadze. Wlasciwie to trudno miec nawet do nich jakies pretensje. Ale.... znam tez historie ( nie wyjatkowa wcale), ze czlonkowie wspolnoty zniechecaja skutecznie terapeutow do wysylania ludzi do AA. Opowiadala mi jedna bardzo bliska wspolnocie Pani, ze gdy wysylala ludzi na mityngi w ramach obowiazujacego kontraktu, to ci wracali mowiac ze uslyszeli ze terapia jest be, i ze najlepiej ja rzucic, bo komus tam nie pomogla, a teraz program , sponsor, kroki pan Bog i cos tam jeszcze. I po kilku takich sytuacjach postanowila, ze w czasie trwania terapi ( dochodzacej) nie bedzie wysylala pacjentow do AA. Da takie zalecenie na koniec, bo Ona akurat wie ze program, sponsor, pan Bog i cos tam jeszcze sa najlepszymi narzedziami na trwala trzezwosc. Bo to jest fakt. Bill napisal ze powinnismy jako wspolnota miec ( i starac sie) dobre relacje z wszystkimi pracujacymi na polu pomagania alkoholikom ( duchowni, profesjonalisci, pracownicy socjalni itd). A jak to wyglada praktyce ? Rozejrzyjmy sie u siebie. Wahadelko na razie dynda w te i we wte i pewnie sie ustabilizuje w koncu. Ale ilu nie trafi w tym czasie do AA ?
OdpowiedzUsuńp.s Przyjaciel ma przechlapane, chyba zmieni zawod, od poczatku mowi pacjentom idz na mityng znajdz sponsora i bedzie ok. No to ida, znajduja i...nie wracaja, jesli nawet, to tylko po to by podziekowac. Wiec zdal sobie sprawe ze z tej maki chleba nie bedzie. Ma jeszcze inny fach w reku . Na szczescie. Wiec z glodu nie umrze
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń"...to ci wracali mowiac ze uslyszeli ze terapia jest be, i ze najlepiej ja rzucic, bo komus tam nie pomogla, a teraz..." - ta pani to chyba mało rozgarnięta jest, skoro za wiarygodne uważa opowieści nietrzeźwych (może tylko jeszcze nietrzeźwych) alkoholików.
OdpowiedzUsuńAutor tej książki nie obejmuje chyba całości. Prawda jest taka, że program aa jest niemożliwy do pogodzenia z terapią. I vice versa. http://www.psychologia.edu.pl/czytelnia/62-wiat-problemow/856-drogi-zdrowienia-ruch-anonimowych-alkoholikow-i-terapia-uzaleznienia.html
OdpowiedzUsuńOsobiście po okresie aa, obecnie bliższe mi jest podejście terapeutyczne. Recepty niektórych aowców na wszystko: oddaj to Bogu itp są po prostu świadectwem braku wiedzy o wielu rzeczach i ucieczką od problemów, które i tak później wychodzą. Moim zdaniem opieranie się na książce sprzed 70 ponad lat, której autor na łożu śmierci prosił o alkohol jest uciekaniem w jakieś magiczne myślenie i mitologizację. Ale to tylko moje zdanie. Po prostu aa intelektualnie mnie już nie pociąga.