*
Nadawczyni to 26-latka, postawiona pod ścianą przez alkohol, konsekwencje picia, zniecierpliwionego (a może zrozpaczonego) narzeczonego.
Ja też miałam wtedy 26 lat. Docisnęło mnie to samo poczucie beznadziei, braku jakiegokolwiek ruchu. Już żadnego pomysłu, jak by tu polawirować, jak uciec, jak odwrócić los, jak jednak nie ponieść konsekwencji, jak umknąć cierpieniu. Gdy dowiedziałam się, co mi jest i co trzeba będzie zrobić, to jakby świat się skończył. Jedyne, czego wtedy pragnęłam – kiedy już do mnie dotarło, że tym razem nie da się wykpić byle czym – to żeby nikt się nie dowiedział. W ogóle do mnie nie docierało, że sporo ludzi i tak wie, że większość ma to totalnie gdzieś, ale najbardziej i najdłużej nie rozumiałam tego, że gra toczy się o moje życie. Że jeśli teraz czegoś nie zrobię, to stanie się coś bardzo, bardzo złego.
Mało kto rozumie, że alkoholizm jest chorobą. W dodatku śmiertelną. A już 26-latki nie myślą o tym wcale. Bo może i jacyś starzy menele zachlewają się na śmierć, albo trochę młodsi, ale też menele na melinach, pijący jakieś wynalazki, ale umówmy się – nie młoda, pełna życia, pomysłów i perspektyw kobieta!
Bałam się potwornie. Co będzie dalej? I dlatego zrobiłam to, co mi mówili specjaliści. Ponieważ to choroba, pomyślałam, że można to leczyć. Wystarczy pójść do ośrodka leczenia uzależnień albo na mityng Anonimowych Alkoholików (do AA można pójść niemal w każdym mieście i miejscowości, bez skierowania, bez umawiania się – anonimowo, dyskretnie i za darmo). A potem posłuchać, co mówią ci specjaliści – nawet zwykli ex-pijacy są specjalistami, bo nie piją alkoholu i wiedzą jak to zrobić. Bo to zrobili. I chętnie przekazują swoje własne doświadczenie (co w niektórych budzi podejrzenia, zwłaszcza ta gorliwość jest podejrzana, lecz ci, którzy są nieufni, nie wiedzą jednej rzeczy – przekazywanie tych informacji potrzebującej osobie, opowiadanie o tym, jak samemu się wyszło z alkoholowego szaleństwa, i że to jest możliwe, że jest rozwiązanie, leczy tych, którzy opowiadają, dodaje im sił i pozwala jakoś, a nawet całkiem pogodnie, fukcjonować w świecie; to dlatego prawie wszyscy AA są chętni do pomocy i gadania). I przynajmniej w tym jednym – alkoholowej skazie – są tacy sami, nie ma więc miejsca na ocenianie, osądzanie czy kwalifikowanie kogokolwiek. A od ręki, bez wychodzenia z domu, polecam: alko.fora.pl – mnóstwo rzetelnej wiedzy, popartej praktyką.
*
Nie wiem, jak masz na imię, ale dziękuję, że napisałaś.
Dziękuję ci za ten wpis. Nie jestem tą 26-latką, ale dzięki temu przekonałam się, że blogi mogą mieć sens, że mogą ratować życie.
OdpowiedzUsuńA ja dziękuję za ten komentarz.
UsuńDziękuję za wartościowego linka. Właśnie zaczynam czytać.
OdpowiedzUsuńCieszę się.
UsuńDobra robota!
OdpowiedzUsuńDziękuję.
UsuńŻeby to w zwyczajnym życiu ludzie się tak sobą nawzajem przejmowali - nawet nieznajomi i anonimowi!
OdpowiedzUsuńAle… to jest zwyczajne życie.
UsuńWszystkiego najlepszego w Nowym 2019 roku! Pogody ducha i wielu ciekawych tekstów na blogu - życzę Tobie i nam. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję. Życzę nam tego bardzo :-)
Usuń